Kącik filmowy #1

Kącik filmowy #1

Łukasz Kucharski | 10.07.2012, 22:22

Witam Was bardzo serdecznie w nowej odsłonie Kącika filmowego, który od teraz będzie się ukazywał na wirtualnych łamach PPE w każdy wtorek, chyba że ktoś z Was zdoła mnie dopaść. Co tydzień będę miał dla Was kilka informacji ze świata kina oraz recenzji. Mam nadzieję, że dla mnie i dla Was będzie to przyjemność...a przynajmniej czasami. Zapraszam!

Wiadomości ze świata filmu

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Niesamowity Spider-Man zbiera żniwo na ekranach kin – recenzja wkrótce. Mimo. iż nie zdoła zbliżyć się do poziomu finansowego Avengers Jossa Whedona, czy też wpływów jakie osiągnie The Dark Knight Rises i tak zapowiedziano już dwa kolejne filmy. A potem zapewne nastąpi powtórka, czyli następna wersja historii o tym jak Peter Parker został Spider-Manem. Ale co tam - i tak życzę Pajęczakowi wszystkiego najlepszego, ponieważ w tym roku obchodzi 50 urodziny i nadal jest w świetnej formie.

 

 

***

 

Z innych ciekawych wiadomości – zdjęcia do Hobbita (film trafi do kin w dwóch częściach niczym ostatnia odsłona przygód Harry'ego Pottera) zostały w minionym tygodniu zakończone. Teraz pozostaje wszystko zmontować, wzbogacić o efekty i wprowadzić do kin ku naszej radości. Na amerykańskim Comic-Conie zaprezentowano nowy plakat. Oto on.

 

 

***

 

 

Z zupełnie innej beczki. Tom Cruise mimo problemów rodzinnych – rozwód z Katie Holmes stał się kolejnym wielkim wydarzeniem 2012 roku – ponownie został najlepiej zarabiającym aktorem w Hollywood. Jaki by nie był szurnięty na punkcie scjentologii i skakania po kanapie to podziwiam go za to, iż potrafi zaryzykować swój wizerunek gwiazdy jak uczynił to w filmie Jaja w tropikach / Tropic Thunder czy Rock of Ages.

 

***

 

Gwiazdy kina potrafią czasem zachować się w piękny sposób. Ron Perlman – znany Wam z Halo 3, Fallout 3 czy Fallout: New Vegas postanowił spełnić marzenie sześcioletniego Zachary'ego, który choruje na białaczkę i po czterogodzinnej charakteryzacji odwiedził chłopca jako Hellboy.

 

 

***

 

 

Na koniec ogłaszam święto dla fanów anime – w przyszłym roku powstanie kolejna seria niezapomnianej Czarodziejki z księżyca. A teraz przyznajcie się, kto w wypiekami na twarzy oglądał przygody blondwłosej heroiny? A może macie swoje typy do wersji aktorskiej serialu? Sekcja komentarzy tylko czeka na Wasze wymarzone typy.

 

***

 

 

Batman vs Wolverine

 

Konfrontacje między superbohaterami nie są w komiksach niczym nowym. Wiele nowel graficznych opowiada o pojedynkach pomiędzy różnymi postaciami, często baaaardzo odmiennymi. W duchu takich bitew mam dziś dla Was starcie Batmana i Wolverine'a - w sam raz przed nadchodząca premierą The Dark Knight Rises. Za ten fanowski pojedynek odpowiada ekipa Bat in the Sun mająca na swoim koncie kilka innych produkcji (wystarczy pogrzebać w ich profilu na YouTube), którzy w cyklu Super Power Beat Down do tej pory zaprezentowali starcie między dwoma Batmobilami oraz Gandalfem i Darthem Vaderem.

 



Nie jest to może arcydzieło, ale kawałek nieźle wykonanej roboty, którą warto obejrzeć w wolnej chwili. A gdybyście byli rozczarowani, w następnym odcinku będzie coś stricte dla graczy, ponieważ na wyimaginowanym ringu staną Lara Croft oraz Nathan Drake.



A kto Waszym zdaniem wygrałby to starcie, Batman czy Wolverine?

 

***

 

 

Deadpool: A Typical Tuesday

 

Wade Wilson aka Deadpool to jeden z bardziej postrzelonych bohaterów komiksów wydawnictwa Marvel. I choć mogliśmy oglądać go w filmie X-Men Geneza: Wolverine / X-Men Origins: Wolverine, to potencjał tej postaci nie został tam należycie wykorzystany. Przez jakiś czas krążyły plotki, że Ryan Reynolds wcieliłby się ponownie w pyskatego najemnika w oddzielnym filmie, ale po słabym wyniku Green Lantern słuch o tym pomyśle zaginął. Niecierpliwi fani wzięli, więc sprawy w swoje ręce i stworzyli filmik Deadpool: A Typical Tuesday.



Dla niewtajemniczonych - bo nikt Wam nie karze być wtajemniczonymi - Wilson był kolejnym projektem grupy odpowiadającej za stworzenie Wolverine'a. Wyobraźcie więc sobie jednostkę o równie skutecznym czynniku regenerującym i zabójczych umiejętnościach, ale bez piątej klepki.



Dodatkowo twórcy zawarli wszystkie charakterystyczne elementy z komiksów. Włącznie z notorycznym łamaniem przez Wade'a zasady czwartej ściany, czyli zwracaniem się postaci bezpośrednio do widza/czytelnika.



Poniższy film fanowski przedstawia bardziej humorystyczny niż widowiskowo techniczny spektakl, ale nic w tym złego. Pomysły z przeniesieniem komiksowych dymków na karton są świetne - tak samo jak ich wykorzystanie. Jak nigdy do tej pory w tego typie produkcji bardzo spodobała mi się również czołówka zakręconego dzieła DIM Pictures.

 

 

***

 

A teraz przechodzimy do sekcji recenzji. Na Waszą prośbę przygotowałem również legendę, która ułatwi Wam połapanie się w moim pokrętnym systemie oceniania, którego wytłumaczenie znajdziecie w jednym z poniższych komentarzy. Oto i legenda.

 

 

 

***

 

 

Z nowości DVD/Blu-ray...


Underworld: Przebudzenie / Underworld: Awakening (2012)

 

 

Reżyseria: Måns Mårlind, Björn Stein


Scenariusz: Len Wiseman, John Hlavin


Produkcja: USA


Czas trwania: 88 minut


Obsada:

Kate Beckinsale - Selene
Stephen Rea - Dr Jacob Lane
Michael Ealy - Detektyw Sebastian
Charles Dance – Thomas



Gdzie jest Michael?! - Selene



Seria Underworld tchnęła życie w podupadający świat wampirów i wilkołaków. Może nie w takim stopniu jak (niestety) Saga Zmierzch, ale lepsze to niż nic. Ubrana w skórzany kostium Selene walczyła o przetrwanie i miłość w dwóch kolejnych odsłonach. Potem twórcy zdecydowali się pokazać nam początki konfliktu ras, w ramach odświeżenia i uzupełnienia uniwersum. Teraz w czwartej części powrócono do postaci zwinnej wampirzycy i to głównie na niej skupiono historię. Tu pogrzebano pierwszego psa, a będzie ich jeszcze kilka.


Dla przypomnienia – wampirzyca Selene i jej ukochany hybrydowy Michael ukrywają się przed obydwiema zwierzęcymi rasami. Niestety zostają dopadnięci przez wspaniałych jak zawsze ludzi. Po 12 latach główna bohaterka budzi się w tajnym ośrodku i ucieka dzięki pomocy tajemniczego obiektu numer 2. Teraz chce odnaleźć Michaela, ale nie wie jeszcze, że od czasu jej pojmania wiele się zmieniło i teraz ludzie są dominującym gatunkiem, który robi to co umie najlepiej, urządzając masowe egzekucje „zakażonych”.
 

Jeśli po tym krótkim opisie uważacie, iż fabuła wygląda jak sklecona naprędce, macie rację. Wiem, że wcześniejsze filmy w kategorii „Najlepszy scenariusz” nie miałyby szansy, ale tutaj jakość tego elementu przechodzi moje pojęcie i to w negatywny sposób. Może więc zamiast ładować niepotrzebny efekt 3D, włącznie z kręceniem scen pod wyskakujące element, twórcy skupiliby się na stworzeniu opowieści, która przyciągnęłaby widza na całe 88 minut. Dopiero na sam koniec, gdy rozpoczyna się finałowe starcie, można powiedzieć, iż dzieje się coś ciekawego. W tym przypadku wina może leżeć po stronie reżyserii, ponieważ tak jak w przypadku Super Mario Bros. stołek ten przyznano dwóm osobom – Månsowi Mårlindowi oraz Björnowi Steinowi. Nie wiem czy poza planem są parą, ale dla kina lepiej aby nie tworzyli już wspólnie filmów.
 

Obsada również sprawiła mi zawód. We wcześniejszych odsłonach podziwialiśmy charakterystyczne postacie drugoplanowe. Kolejno byli to Michael Sheen – który w trójce awansował na głównego bohatera – Tony Curran oraz Bill Nighy. W Przebudzeniu zobaczycie Charlesa Dance'a, aktora naprawdę świetnego (jego talent wykorzystano z powodzeniem w serialu Gra o tron). Z kolei tutaj przewija się na drugim planie i ciągle narzeka. Gdzie jego charyzma? Gdzie jego mrok? Podobnie jest z innymi męskimi bohaterami. Wszyscy co do jednego są nijacy i zasługują jedynie na ekranową śmierć. Żywiłem nadzieję, że obiekt numer 2 wniesie nową jakość do tego mrocznego świata, ale pomyliłem się na całej linii. A główna bohaterka? Skacze, kopie, gryzie... i tyle. Jeśli tym razem zdoła wzbudzić w Was pociąg seksualny – będę pod dużym wrażeniem.
 

Warto jeszcze zaznaczyć, że w kwestii wizualnej i tym razem dominuje krew, czerń i skóra. Kilka scen przypomina mi również trylogię Matrix, zwłaszcza iż wykorzystano ten sam dźwięk, który towarzyszył nam przy starciach w trylogii rodzeństwa Wachowski.

Całość należy, więc do niechlubnego grona filmów, które lepiej wyglądają na zapowiedzi niż podczas seansu. Tym samym nie dziwi mnie fakt, iż nie zdecydowano się urządzić pokazów dla krytyków. Co gorsza, zakończenie nie pozostawia żadnej wątpliwości, że w razie potrzeby finansowej, powstanie również piąta część...jak dla mnie zupełnie zbyteczna. Mając jednak na uwadze, iż film zarobił ponad 160 milionów dolarów przy budżecie opiewającym na siedemdziesiąt, Selene i jej nieumarła rodzinka zapewne powrócą. Jak łatwo wywnioskować film Mårlinda i Steina nie przypadł mi do gustu i to pod każdym względem (może poza trikiem z windą). Uważam też, że wielu – co nie znaczy, iż wszyscy – fanów tej serii również będzie bardzo rozczarowanych i zapragnie krwi jej twórców.

 

[Ocena końcowa: Nie warto oglądać]

 

***

 

W kinach...


Faceci w czerni 3 / Men in Black III (2012)

 

 

Reżyseria: Barry Sonnenfeld


Scenariusz: Ethan Coen, Lowell Cunnigham


Produkcja: USA


Czas trwania: 106 minut


Obsada:

Will Smith – Agent J
Tomy Lee Jones – Agent K
Jemaine Clement – Borys Bestia
Josh Brolin – młody Agent K



Są pewne rzeczy, o których nie musisz wiedzieć - K



Faceci w czerni powracają...znowu. Aż trudno uwierzyć, że od premiery pierwszej części minęło już 10 lat. Wcielający się w głównego bohatera Will Smith kazał nam czekać na swoją nową rolę ponad 3 lata. Niegdyś obwołany, obok Toma Cruise'a oraz Johnny'ego Deppa, „najbardziej dochodowym aktorem” skupił się przez ten czas na tworzeniu kariery swych dzieci (miałem cichą nadzieję, że wyda nową płytę). Dodatkowo zrezygnował nawet z nagrania utworu promującego film – jego miejsce zajął najbardziej zwierzęcy raper Pitbull. Jak wskazuje tytuł mamy do czynienia z facetami, więc musi ich być co najmniej dwóch, a w tym przypadku nawet trzech. Dlaczego?
 

Najdzielniejszy z dzielnych facetów w czerni, czyli agent K zostaje usunięty, przez jednego ze swoich wrogów, z kart historii. Jego partner – J – musi wyruszyć w przeszłość, by powstrzymać kosmicznego maniaka przed zabiciem K i tradycyjnie ocalić ludzkość. Nic w tym trudnego dla kogoś, kto pokonał Backstreet Boys z kosmosu, ale czy główny bohater zdoła nawiązać nić porozumienia z młodszym wcieleniem swojego mentora?
 

Od razu zaznaczę, że przez cały seans miałem wrażenie jakby Smitha coś dręczyło. Z zasady omijam szerokim łukiem wszelkie plotkarskie portale, ale gdy chcę zalogować się na pocztę to czasem kątem oka dostrzegę jakąś „wiadomość dnia” i jeśli dobrze pamiętam, jakiś czas temu mignęła mi informacja o kryzysie w małżeństwie aktora. Może to jest przyczyną, a może coś innego. W każdym bądź razie Smith nie jest już taki...lekki jak kiedyś. I nie mam na myśli tej serii, ale wszystkich jego dokonań. Co do jego partnerów, czyli Tommy Lee Jonesa i Josha Brolina, nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwszy to tradycyjnie klasa sama w sobie. Drugi z kolei idealnie wpisał się w postać młodego agenta K, ale zdołał też dodać coś od siebie. Zanim film trafił do produkcji, a internet obiegł zarys historii, zastanawiałem się kto mógłby zagrać K rocznik 69'. Pierwszym i ostatnim typem był dla mnie „nieślubny syn Jonesa”, czyli Josh Hartnett. Nie żałuje jednak, że zdecydowano się na Brolina. Całą trójcę dopełnia niezły Borys Bestia (Jemaine Clement), jako czarny charakter i Emma Thompson w małej rólce następczyni Zeda (Rip Torn), który w tej części już się nie pojawia, a czemu, przekonacie się sami.
 

Znaczna część filmu zostaje umieszczona w 1969 roku, czyli w okolicach pierwszego lotu na księżyc. Tak więc wszyscy wielbiciele tego okresu będą zachwyceni, zwłaszcza gdy poznają prawdę o niektórych ówczesnych gwiazdach jak np. Andym Warholu. Tradycyjnie charakteryzacje i kwatera MIB znów wygląda jak kantyna z Gwiezdnych Wojen, w której roi się od przeróżnych stworów. Dokładność i oryginalność kosmicznych dziwadeł ponownie stoi na wysokim poziomie. Jednak w tej całej menażerii zabrakło mi  postaci psa/kosmity Franka, który był integralną częścią świata Sonnenfelda, ale cóż może jak Elvis wrócił na swoją planetę. Nawet kultowe w niektórych galaktykach robale pojawiają się na ekranie tylko na moment.
 

Całość jest dosyć surowa pod względem wizualnym – tak jak i poprzednie części, więc nie spodziewajcie się oczotrysków, ale ponownie skupcie na relacjach między postaciami. Tradycyjnie też fabułę wzbogacono o komediowe sytuacje i co najlepsze – zabawne. Jeśli odpowiadał Wam humor z poprzednich części i tym razem się nie zawiedziecie.
 

Efekt 3D jest i w sumie tyle można o nim powiedzieć. Ciekawsze jest to, że przed seansem w kasie pewnego sieciowego kina otrzymałem możliwość zakupienia okularów za jedyne 3 złote. W przypadku porysowania, zniszczenia itp. możecie je bezpłatnie wymienić. Co najważniejsze są znacznie lżejsze od poprzednich, a tym samym wygodniejsze. Jednak nie radzę Wam siadać tuż przy przejściu jeśli w sali są podświetlane schodki, bo mimo spoglądania wyłącznie na wprost, w rogu szkieł będziecie widzieć odbijające się światło.
 

Zazwyczaj przy trzeciej części bardzo trudno jest zaskoczyć widza i nakręcić dzieło godne pierwowzoru. Barry Sonnenfeld i cała ekipa, która stworzyła film, podołała temu trudnemu zadaniu. MIB III przebija drugą część i plasuje się tuż za „jedynką”. Jednocześnie domyka wszystkie wątki i wzbogaca to uniwersum. Na czwartą część raczej nie ma co liczyć, ale może to i lepiej. Patrząc na przykład na ostatnią odsłonę przygód Jacka Sparrowa - Na  nieznanych wodach - wydaje mi się, że czasem pewnych historii nie należy odgrzebywać z popiołów kina. Tak więc powrót facetów w czerni to udana produkcja, której nie musicie koniecznie poznawać, ale możecie obejrzeć, zwłaszcza jeśli jesteście fanami dwóch poprzednich filmów.
 

[Ocena końcowa: Można obejrzeć]

 

***

 

W kinach...


Avengers (2012)

 

Może z opóźnieniem, ale mam też dla Was swoistą nowość wraz z nową wersją Kącika filmowego, czyli recenzję audiowizualną. Zanim mnie zrugacie w komentarzach za jakość głosu, weźcie pod uwagę, że to mój pierwszy raz i tak samo jak dla Was, tak i dla mnie momentami był bolesny:). Na początku będzie powoli, potem przyśpieszymy i zakończymy krzycząc...Od tej pory będzie już tylko lepiej. Zapraszam!

 

 

[Ocena końcowa: Warto obejrzeć]

 

***

 

A skoro jutro są moje urodziny to skorzystam z okazji i życzę sobie, a także Wam więcej dobrych niż złych filmów oraz gier w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Do przeczytania!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper