Muzyka Gracza: Guacamelee!

Muzyka Gracza: Guacamelee!

Roger Żochowski | 30.06.2013, 09:48

Po omówieniu kilku ważnych, mocnych tytułów (The Last of Us, BioShock Infinite) zagłębiamy się w niszę. Nie każdy zauważył pojawienie się Guacamelee, humorystycznej, platformowej piniaty - worka treningowego wypełnionego słodkościami. Ratuj córkę El Presidente bijąc szkielety i ciesząc się z upchanych w każdym kącie popkulturowych referencji. A także słuchając specyficznej muzyki, o której dam opowiedzieć Arkowi.

Tak urzekającej żonglerki meksykańskim folklorem i popkulturą nie widziałem (i nie słyszałem) od czasu Grim Fandango. Oczywiście na tym kończą się podobieństwa między przygodówką Tima Schafera a kolorową platformówką Guacameele, szczególnie zaś pod względem muzyki. Rom Di Prisco, na co dzień DJ i specjalista od elektroniki, sprawnie łączy charakterystyczne instrumentarium i temperament twórczości Meksykańczyków z własną muzyczną domeną. Nieźle reprezentuje to poniższy Temple of Rain~War (Living). Akustyczne gitary, mandoliny i trąbki, wszystko spojone nowoczesnym beatem - istne elektroniczne mariachi. Wielka szkoda, że jak dotąd nie pojawił się oficjalny album Guacameele; musimy zadowolić się zapętlonym game ripem (muzyką wyciętą bezpośrednio z gry). 

Dalsza część tekstu pod wideo


Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper