Better Call Saul, sezon 3 – recenzja

Better Call Saul, sezon 3 – recenzja

Jędrzej Dudkiewicz | 23.06.2017, 21:30

Breaking Bad było bez wątpienia wielkim kulturowym fenomenem. Nic więc dziwnego, że twórca serialu, Vince Gilligan, uznał, że warto wrócić do niektórych jego bohaterów i opowiedzieć ich historię. Tak powstał Better Call Saul, opowiadający o Jimmym McGillu, którego widzowie znają głównie jako Saula Goodmana, cwanego, sarkastycznego i niezbyt moralnego prawnika. Trzeci sezon produkcji utrzymał na szczęście poziom wcześniejszych serii. Innymi słowy jest bardzo dobrze.

Do Better Call Saul wracamy w tym samym momencie, w którym zakończył się sezon drugi – brat Jimmy’ego, Chuck, ma nagranie, na którym Jimmy przyznaje się do popełnienia przestępstwa i zamierza je wykorzystać, by go pogrążyć. Tymczasem w Albuquerque zaczyna zaostrzać się konflikt między ekipami wielkiego, meksykańskiego kartelu narkotykowego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Serial ponownie skupia się przede wszystkim na relacji dwóch braci. Jimmy całe życie był zapatrzony w Chucka, dbał o niego i pomagał mu na wszystkie możliwe sposoby, nawet gdy patrząc z boku wyglądało to na absurd. Z kolei Chuck nigdy specjalnie nie lubił młodszego brata, gardził nim, był o niego zazdrosny i nie mógł pogodzić się z tym, że udaje mu się osiągnąć jakikolwiek sukces. Na pewno mocno przyczynił się do tego, kim Jimmy ostatecznie się stanie. Nie jest jednak do końca jasne, czy to Chuck pchnął go w złą stronę, czy tylko pomógł wyzwolić to, co zawsze w Jimmym siedziało. Obserwowanie tego, jak ci dwaj bohaterowie wzajemnie się traktują jest z jednej strony fascynujące, z drugiej strony przerażające. To efekt świetnie napisanych charakterów postaci oraz ich interakcji: Gilligan nie raz już udowodnił, że jest w tym mistrzem.

Jako się rzekło, widz może obserwować kolejne etapy zmiany, jaka zachodzi w Jimmym. Chociaż stara się on robić dobre rzeczy, chociaż wciąż jest osobą, której zależy na tym, by wyrządzać innym jak najmniej krzywdy, wyraźnie widać, że wraz z rozwojem historii robi coraz większe kroki w kierunku ciemnej strony. Wciąż jeszcze nie przekracza granicy, zza której nie ma już odwrotu, ale zaczyna się ona coraz szybciej zbliżać. Na marginesie można dodać, że to powolne prowadzenie całej opowieści z jednej strony można odbierać jako zaletę, bo pozwala na wnikliwą obserwację psychiki i motywacji bohatera, z drugiej chciałoby się, żeby wydarzyło się w końcu coś dużego, spektakularnego w jego życiu. Trzeci sezon to wciąż trochę taka cisza przed burzą. Można jednak przymknąć na to oko, bo serial wciąż jest angażujący i trudno byłoby mówić o nudzie, do tego grający Jimmy’ego Bob Odenkirk jest doskonałym aktorem serialowym i bezbłędnie portretuje swoją postać, która jest szalenie niejednoznaczna.

Bardzo dobrym zabiegiem jest też rozwijanie wątków, z którymi na razie Jimmy nie ma za wiele wspólnego. Możemy więc dowiedzieć się więcej nie tylko o jednym z najlepszych bohaterów stworzonych przez Gilligana, czyli Mike’u, ale też o Hectorze Salamance oraz Gustavo Fringu. Cieszy zwłaszcza obecność tego ostatniego, który prezentuje wszystkie swoje atrybuty: cierpliwość, bezwzględność, strategiczne planowanie, a kiedy trzeba niesamowitą uprzejmość i charyzmę. Coraz lepiej można zrozumieć, jak działa świat, po którym poruszamy się wraz z bohaterami oraz ich samych. To zresztą zawsze była największa zaleta Better Call Saul – serial nie jest odcinaniem kuponów, tylko oferuje autentyczne pogłębienie charakterów postaci, rzuca często na nie nowe światło i sprawia, że jeśli kiedyś człowiek będzie sobie przypominać Breaking Bad, na pewno na różne rzeczy będzie patrzeć trochę inaczej. Pozostając przy postaciach muszę niestety napisać, że jedynie wątek Kim Wexler jest w tym sezonie mało satysfakcjonujący i dość oczywisty. Mam wrażenie, że trochę chyba nie ma na nią pomysłu, poza tym, że w końcu przyczyni się do ostatecznego złamania Jimmy’ego i jego przemiany w Saula Goodmana. Póki co jednak nie bardzo ma co robić.

Dodajcie do tego fakt, że trzeci sezon Better Call Saul ma wiele niesamowitych, emocjonujących i trzymających w napięciu scen, które aż będzie się chciało oglądać po kilka razy (tak dobrze są pomyślane i nakręcone) oraz bardzo dobry finał z kolejnym udanym cliffhangerem. Vince Gilligan i współpracujący z nim Peter Gould odwalają kawał dobrej roboty i sprawiają, że z tym większą niecierpliwością czekam na kolejną serię.

Źródło: własne

Atuty

  • Relacja Jimmy’ego i Chucka;
  • Rozwój bohaterów i świata przedstawionego;
  • Aktorstwo; Klimat

Wady

  • Wątek Kim Waxler;
  • Można uznać, że trochę za wolno się to wszystko rozwija

Better Call Saul robi to, co nie udaje się wielu serialom: w trzecim sezonie wciąż utrzymuje bardzo wysoki poziom.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper