Kącik filmowy #48

Kącik filmowy #48

Łukasz Kucharski | 25.06.2013, 20:23

Czasem słońce, czasem deszcz, a Superman i tak powraca. To już siedemdziesiąt pięć lat od kiedy Kal-El pojawił się na tym świecie i trzeba przyznać, że wciąż nieźle się trzyma. Jego dyrygentem został tym razem Zack Snyder. Czy Człowiek ze stali sięgnął dna czy orbity okołoziemskiej? Zapraszam!

 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wiadomości ze świata filmu

 

 

BioLogan?

 


 


Zapewne znacie – może niektórzy i osobiście – niejakiego Kena Levine'a, autora takiej skromnej serii zatytułowanej BioShock, która jest po prostu genialna. Otóż, Pan Levine otrzymał zadanie zaplanowania, przygotowania i napisania nowej wersji filmu Ucieczka Logana (Logan's Run). Pierwsza wersja pojawiła się w kinach w 1976 roku, a w głównej roli wystąpił Michael York (Trzej muszkieterowie, Młyn i krzyż), a fabuła ukazywała świat przyszłości, w którym nikt nie zył dłużej niż trzydzieści kilka lat. Logan stwierdził „fu%& it” i postanowił zmienić swoje przeznaczenie. Jak dla mnie w Logana mógłby wcielić się Hugh Jackman, w końcu ma już doświadczenie.

 


***

 


Arnold vs Zombie

 


 


Nareszcie! Arnold Schwarzenegger zagra w filmie, który nie dotyczy przeboju sprzed lat (The Last Stand jeszcze nie widziałem). Arnie otrzymał główną rolę w filmie Maggie. Zmierzy się w nim z zombie, które jeszcze nie wiedzą, że nie mają szans, bo nie przeczytały scenariusza. Pierwszy opis brzmi...klasycznie: „Gdy wirus zombie opanowuje kraj, rodzina farmerów pomaga najstarszej córce, która również została zarażona. Get to da zombie choppa, aaa!”. No dobra to ostanie zdanie nie jest częścią opisu. Reżyserem widowiska został Henry Hobson - autor reklam.

 


***

 


X-Men przybędą wcześniej

 


 


Zazwyczaj jest tak, ze premiery filmów czy też gier są opóźniane i opóźniane, aż w końcu powstaje taki Duke Nukem Forever czy Aliens: Colonial Marines albo i nie powstaje nic. Tym razem, otrzymamy od Hollywood miłą niepsodziankę. Otóż, najnowsze przygody podopiecznych Charlesa Xaviera, czyli X-Men: Days of Future Past trafią do kin dwa miesiące wczesniej.

 


***

 


Shredder zyskał twarz

 


 


Jest pewien aktor, który ma tak bardzo charakterystyczną twarz, ale nigdy nie pamiętam jak się nazywa, a bardzo lubię efekty jego pracy. William Fichtner (Armageddon, Ultraviolet), bo o nim mowa, oznajmił w wywiadzie dla HuffPost TV Canada, że w nadchodzącym filmie o przygodach Wojowniczych Żółwi Ninja, wcieli się w postać Shreddera. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zadowolony. Poza nim, w obsadzie znaleźli się Megan Fox, Alan Ritchson, Jeremy Howard, Pete Ploszek, Noel Fisher, Will Arnett oraz Danny Woodburn. Na efekty ich pracy poczekamy do czerwca 2014 roku.

 

 

***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 


How to make a movie trailer

 


 


Oglądanie zapowiedzi do filmów i gier stanowi jedną z moich ulubionych dodatkowych rozrywek. Po jakimś czasie można jednak zacząć dostrzegać pewne powtarzające się wzory. Ekipa ADHD (Animation Domination High-Def) przygotowała filmik stanowiący małe kompendium wiedzy na ten temat.

 


 

***

 


Aincrad Floor 74 - October 19, 2024

 


 


Anime Sword Art Online, wedle znawców tematu, jest hitem sezonu. Nic więc dziwnego, że do internetu trafił w końcu film fanowski oparty na tym serialu i grze VRMMO (Virtual Reality Massively Multiplayer Online).

 


 


***

 


How to train your robot

 


 


Rodzime CD Projekt RED oraz Platige Academy organizuje kurs animacji 3D i efektów specjalnych. W ramach projektu powstał filmik inspirowany Gigantami ze stali Shawna Levy'ego. Oto efekt pracy szesnastoosobowej grupy studentów. Pomysł należy do znanego Wam Tomasza Bagińskiego. Fight!

 


 


Plus materiał zza kulis

 


 


***

 


Prevail

 


 


Kolejny tydzień i kolejny fanowski filmik osadzony w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Miecze świetlne w dłoń i do ekranów, by zobaczyć starcie Jedi i Sitha.

 


 

 

***

 

 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 

 

Co łączy Polaków z Laną Del Rey i zwiastunem DZIEWCZYNY Z LILIĄ?

 


 


W sieci pojawił się polski zwiastun „Dziewczyny z lilią”, najnowszego filmu Michela Gondry - twórcy nagrodzonego Oscarem „Zakochanego bez pamięci”. Trailer zawiera przebojowy utwór „I Love You” autorstwa Woodkina (Yoann Lemoine) - francuskiego wokalisty polskiego pochodzenia, szerzej znanego jako reżyser teledysków Rihanny, Katy Perry i Lany Del Rey. „Dziewczyna z lilią”, magiczne love story z plejadą największych francuskich gwiazd, w obsadzie m.in. Audrey Tautou („Amelia”), Romain Duris („Heartbreaker”) i Omar Sy (megahit „Nietykalni”), wejdzie na nasze ekrany 5 lipca.
 
Uznawany za największe odkrycie francuskiej sceny muzycznej Woodkin gościł w Polsce w maju. Twórca nominowanych do Grammy wideoklipów, znany z niezwykłego głosu, dał porywający show w ramach Free Form Festival 2013.


„Każda wizyta w Polsce jest dla mnie niezwykłym przeżyciem. Są tu miejsca, które wyzwalają emocje. Odkrywanie ich na nowo stanowi rodzaj wewnętrznej archeologii, a ja mam obsesję na temat śladów, które po sobie zostawiamy, ulotności wspomnień i tego, w jak sposób deformuje je czas. W Polsce na nowo łączę się z przeszłością. Odnajduję rzeczy, które mnie ukształtowały i naznaczyły. To dzięki nim rodzą się moje obrazy i dźwięki.” - wyznaje Woodkin.


Colin - młody i bogaty wynalazca - ma praktycznie wszystko, czego zapragnie, z wyjątkiem miłości. Za sprawą przyjaciół poznaje piękną Chloe. Wzajemna fascynacja od pierwszego wejrzenia szybko przeradza się w miłość na całe życie. Po wymarzonym ślubie udają się w podróż. Po powrocie Chloe zapada na bardzo rzadką chorobę. Colin zrobi wszystko, aby uratować ukochaną.
 
Nowy film Gondry’ego to ekranizacja „Piany dni” - międzynarodowego bestsellera, określanego „najbardziej wzruszającą historią miłosną, jaka kiedykolwiek została napisana” (Raymond Queneau); autorstwa Borisa Viana - francuskiego pisarza słynącego z niezwykłej wyobraźni i nieprzeciętnego poczucia humoru.

 


***

 


Amerykańska gwiazda zestrzelona nad Bejrutem! MÓJ PRZYJACIEL WRÓG (w kinach od 28 czerwca)

 


 


Przed dwoma tygodniami producent Jerry Bruckheimer zaskoczył świat informacją na temat planowanej kontynuacji megahitu „Top Gun”. Zanim jednak powrót Toma Criuse’a w roli Mavericka stanie się faktem, za sterami wojskowego myśliwca usiądzie inny hollywoodzki przystojniak - Stephen Dorff. Wszystko to w filmie „Mój przyjaciel wróg” - nowym obrazie nagrodzonego Oscarem producenta „Jak zostać królem”. Poruszająca historia przyjaźni palestyńskiego chłopca i izraelskiego pilota zagości w kinach 28 czerwca.
 
„Stephen wygląda jak pilot - człowiek o szorstkiej powierzchowności, która skrywa wrażliwą duszę. Zaintrygował mnie. Gdy poszukuję odpowiedniego aktora do danej roli, staram się znajdować takich, którzy wyglądają, jakby skrywali jakiś sekret. W Stephenie jest coś, co chciałoby się odkryć.” - mówi Eran Riklis, reżyser mający na koncie głośne, wielokrotnie nagradzane „Drzewo cytrynowe”.
 
W trakcie prac nad filmem „Mój przyjaciel wróg”, Dorff miał także rzadką okazję wstępu do wielu baz wojskowych, w których mógł zasiąść za sterami prawdziwego F-16, poznać historię konfliktów zbrojnych Izraela oraz spotkać się z wieloma aktywnymi i emerytowanymi pilotami, którzy podzielili się z nim swoimi doświadczeniami z misji bojowych, lotów z prędkością ponaddźwiękową, a nawet niewoli. „Poznałem pilota, który został pojmany przez Syryjczyków w 1982 roku i był przetrzymywany w niewoli przez dwa i pół roku.” - wspomina aktor. „Obecnie jest pilotem linii pasażerskich El Al, podobnie jak wielu emerytowanych pilotów wojskowych.”
 
Jest rok 1982. Pilot izraelskiego myśliwca (w tej roli Stephen Dorff) zostaje zestrzelony nad Bejrutem i schwytany przez bojowników z Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Do pilnowania jeńca zgłasza się 12-letni palestyński uchodźca Fahed. Chłopak nienawidzi Izraela, ale - skuszony obietnicą powrotu do Palestyny - pomaga pilotowi w ucieczce. Wspólnie podążają przez rozdarty wojną Liban, zmierzając do granicy. Początkowa nieufność Faheda, którego ojciec zginął od izraelskiej bomby, przeradza się w niezwykłą przyjaźń.

 


***

 


"Jest niczym aktorka ze złotej ery kina. Mam do niej wielką słabość!" Michel Gondry zachwycony Audrey Tautou

 

 



5 lipca na ekrany kin wejdzie „Dziewczyna z lilią”, magiczne love story z plejadą największych francuskich gwiazd. W Audrey Tautou zakocha się przystojny „Heartbreaker” - Romain Duris, a towarzyszyć im będzie gwiazda megahitu „Nietykalni”, Omar Sy. Nagrodzony Oscarem reżyser obrazu Michel Gondry („Zakochany bez pamięci”) tłumaczy, dlaczego tytułową rolę powierzył słynnej „Amelii”.
 
„Mam wielką słabość do Audrey. Bardzo podoba mi się to, że w każdym filmie, w którym gra jest tak pełna życia, a jednocześnie potrafi w tak przekonujący sposób zagrać osobę pogrążoną w chorobie. Ma w sobie energię, która była kluczowa do zagrania jej bohaterki. Chloé musi znaleźć w sobie siłę, żeby uspokoić wszystkich wokół siebie, by oni z kolei mogli jej dać ukojenie.”
 
„Gdy patrzysz na Audrey nie masz wątpliwości, że masz do czynienie z gwiazdą. Ma w twarzy przejrzystość, która przywodzi mi na myśl aktorki ze złotej ery kina, jak Lauren Bacall. Ma też tę wrażliwość tak charakterystyczną dla aktorek kina niemego, na przykład tych, które znamy z filmów Chaplina.” - mówi Gondry.
 
Zachodni recenzenci potwierdzają słuszność obsadowych wyborów. Dzięki współpracy wizjonerskiego reżysera z topowymi gwiazdami znad Sekwany powstał „piękny i ujmujący fantazją” (Variety) obraz, zasługujący na miano „jednego z najbardziej wyczekiwanych filmów roku” (Indiewire).

 


***

 


Wywiad z wampirzycą - premiera polskiego zwiastuna BYZANTIUM Neila Jordana (w kinach od 12 lipca)

 


 


Są niemoralne, nienasycone i nieśmiertelne. Dziewczyna Bonda - Gemma Arterton oraz nominowana do Oscara, BAFTY i Złotego Globu, gwiazda młodego pokolenia - Saoirse Ronan posmakują ludzkiej krwi w „Byzantium”, najnowszym obrazie Neila Jordana. Premierowe dzieło reżysera „Wywiadu z wampirem”, to triumfalny powrót do tematyki, która przyniosła twórcy zasłużone miejsce w panteonie mistrzów horroru. W oczekiwaniu na premierę filmu (12 lipca) prezentujemy polski zwiastun „Byzantium”.
 
Dwie kobiety Clara (Gemma Arterton) i Eleanor (Saoirse Ronan), ścigane przez tajemniczego prześladowcę, znajdują schronienie w podupadłym kurorcie nad oceanem. Kiedy na jaw wychodzi ich skrzętnie skrywana tajemnica, staje się to początkiem serii dramatycznych wydarzeń, których geneza sięga kilka wieków wstecz.

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 


 

W kinach...

 

 

 

Człowiek ze stali / Man of Steel (2013)

 



 



 



Reżyseria: Zack Snyder

Scenariusz: David S. Goyer

Produkcja: USA, Kanada, Wielka Brytania

Czas trwania: 143 minuty

Obsada:

Henry Cavill - Superman / Clark Kent / Kal-El
Amy Adams - Lois Lane
Michael Shannon - Generał Zod
Diane Lane - Martha Kent

 

 

Ludzie boją się tego czego nie rozumieją – Jonathan Kent




Ekranizacje komiksów, z roku na rok, coraz częściej pojawiają się w kinach. Osobiście nie narzekam, bo po wielu „suchych” latach, najwyższa pora na ostrą superbohaterską ofensywę, a komiksy uwielbiam od małego. Kiedyś było jednak inaczej. Nowy zeszyt, czy to z TM-Semic czy z Kaczorem Donaldem był świętem. Teraz, zdobycie jakiegoś tytuły nie stanowi problemu. Podobnie zaczyna być z filmowymi produkcjami opartymi na nowelach graficznych – były czymś rzadkim, a teraz jest ich pełno. A jak wiadomo ilość nie zawsze oznacza jakość. Superman wrócił i ma ze sobą niezłe wsparcie. Reżyserem Człowieka ze stali został Zack Snyder (300, Sucker Punch), scenarzystą David S. Goyer (Batman Początek, Mroczne Miasto), a producentem Christopher Nolan (chyba kojarzycie). Dwóch ostatnich panów współpracowało również podczas wymyślania samej historii, co dla fanów trylogii o Mrocznym Rycerzu będzie z łatwością dostrzegalne.

 

Losy Clarka Kenta poznamy od nowa, bo zdecydowano się odciąć dotychczasowego dorobku i w duchu modnego ostatnio przetwarzania historii narodzin superbohaterów zobaczymy jak i dlaczego wylądował na Ziemi. Film rozpoczyna się niczym Assassin's Creed II - od narodzin Kal-Ela. Jego tropem, na trzecią planetę od Słońca, ruszy Generał Zod. Oczywiście wraz z armią sługusów, bo skoro Krypton uległ zniszczeniu biedactwa muszą gdzieś zamieszkać. Tak jak w przypadku innych "nowych początków" Człowiek ze stali czerpie z różnych historii komiksowych oraz ukazuje kilka nowych.

Początki herosów w trykotach miały miejsce w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Wtedy to – siedemdziesiąt pięć lat temu - Jerry Siegel i Joe Shuster dali światu Człowieka ze stali – pierwszego komiksowego superbohatera. Od tamtej pory, ostatni syn planety Krypton na dobre rozgościł się kulturze popularnej. Na jego najnowsze przygody musieliśmy poczekać kilka lat, ponieważ ostania odsłona, czyli Superman: Powrót nie okazała się superprzebojem. Nowy film jest kolejną po Batmanie cegiełką pod odpowiednik Avengers Jossa Whedona, czyli Justice League, w którym spotkają się najlepsi z najlepszych wydawnictwa DC Comics. Uważnie oglądając zobaczycie drobne elementy ze świata bohaterów tego uniwersum – ciężarówka Lexcorp czy satelita Wayne Enterprises

W legendę Metropolis wcielił się Henry Cavill – pierwszy Brytyjczyk w historii. Możecie go kojarzyć z Dynastii Tudorów lub Immortals: Bogowie i herosi, w którym również odtwarzał mityczną postać. Jak ocenić jego występ? Christopher Reeve byłby dumny...gdyby żył. Wiele osób po premierze poprzednich przygód Supermana mówiły to samo o Brandonie Routh'cie, ale teraz w zestawieniu z Cavillem wypada on blado. O ile ten wybór jest uzasadniony, nie jestem w stanie przeboleć Amy Adams jako Lois Lane. Czy Olivia Wilde, Rachel McAdams lub Mila Kunis były zajęte? Pani Adams stara się oddać „charakterek” Lois, ale z marnym skutkiem. Patrząc na tę kreację miałem podobne uczucie jak podczas seansu z trzecią częścią filmu Transporter, w której Frank Martin odchodzi z pewną młodą damą, a zasługuje na kogoś lepszego. Tak samo jest z Clarkiem. Wiem, że to okrutne, ale liczę, iż do drugiej części zostanie ona podmieniona tak jak Don Cheadle zastąpił Terence'a Howarda w Iron Manie 2. Równy zawód sprawił mi Generał Zod, czyli Michael Shannon. Pomijam już to, że Superman miał wielu różnych przeciwników i czy trzeba było znów ukazywać złoczyńcę, którego świetnie zagrał Terence Stamp? Zod Shannona jest stereotypowy do bólu. Pęta się przed kamerą, robi miny, czasem pokrzyczy i nie ma w nim za grosz głębi. Gdyby był uroczym draniem zdołałby się zapisać w panteonie czarnych charakterów, a tak ma tylko czarny strój i prędko o nim zapomnimy. Postacie drugoplanowe zostały zdominowane przez Kevina Costnera, jako Jonathana Kenta oraz Jor-Ela (Russell Crowe). Obaj panowie stanowią  przykład tego samego archetypu ojca, ale z dwóch końców galaktyki.

Czymże byłby film o Supermanie bez latania. Dożyliśmy pięknych czasów, dzięki technice specjaliści od efektów mogą sprawić, że uwierzymy i człowiek może pokonywać siłę grawitacji i osiągać zawrotna prędkość. Inteligentne zaplanowanie sekwencji powietrznych wnosi powiew świeżości i momentami czyni nas współbohaterami – brakuje tylko poczucia pędu na twarzy. W dziele Snydera, za oprawę komputerową odpowiadały trzy firmy. Jedną z nich jest Weta Digital, czyli obok ILM, mistrzowie w swoim fachu. Szkoda tylko, że nie otrzymali możliwości pracy nad całym filmem, bo niestety w kilku przypadkach widać jak na dłoni, że coś jest nie tak. Są to jednak drobiazgi i całościowy efekt wypada bardzo dobrze oraz udowadnia, że najwyższa pora na (porządną) ekranizację Dragon Ball'a, bo sceny pojedynków superludzi od razu nasunęły mi skojarzenia z dziełem Akiry Toriyamy.

W ramach odcinania się od poprzednich filmów i ukazywania historii na nowo zrezygnowano również z kultowego motywu muzycznego Johna Williamsa. Tym razem, za ścieżkę dźwiękową odpowiada Hans Zimmer. Zapewne znacie jego dokonania, ale na uwagę zasługuje fakt, że w jego kompozycjach również dominuje pewien „układ dźwięków”, który po prostu wwiercił mi się w głowę i nie chcę jej opuścić. Tak jak w przypadku trylogii o Batmanie czy nowych przygodach Jamesa Bonda zdecydowano się postawić na większy realizm. Harcerzyk w pelerynie częściej jest targany emocjami – zwłaszcza gniewem. Jest to słuszny zabieg, bo pomaga w utożsamianiu się z postacią, w końcu każdy kiedyś czuł się jak z innej planety, tylko większość nie okazała się rzeczywiście stamtąd pochodzić. Mam jednak problem z nagromadzeniem nawiązań do postaci Chrystusa. Wystarczyło mi jak Jor-El uznał, że Kal będzie dla ludzi niczym Bóg i magiczne 33 wiosny na jego karku. Krzyżowe pozy i tym podobne to już dla mnie zbyt dużo, ale w końcu każdy ma inny prób przyswajania symboli wiary. Amerykański patos również emanuje z ekranu, ale na szczęście w mniejszym stopniu niż np. w Transformers. Ważne też, iż twórcy wprowadzili postacie silnych kobiet – Lois (niezależnie co myślę o obsadzeniu w tej roli Amy Adams), Martha czy przyboczna Zoda Faora, nie są tylko zapychaczami ekranowymi. Ta ostatnia nawet spuszcza niezły łomot Człowiekowi ze stali.

Zasadniczo film składa się z trzech elementów. Retrospekcji, w których Clark jest małym chłopcem i nastolatkiem. Części przed przybyciem Zoda, gdy oglądamy naszego bohatera w drodze, która ma mu dać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Ostatnia składowa to standardowe starcie dobra ze złem, których oglądaliśmy już wiele i zapewne Hollywood nagle z nich nie zrezygnuje. Najgorsze, że właśnie trzeci akt jest najsłabszy, a raczej najbardziej podobny do tego co widzieliśmy już w innych produkcjach tego typu. Dla mnie jednak poprzedzające go sceny wynagradzają ten niedosyt. Na uwagę zasługuje również sposób w jaki Superman unieszkodliwia Zoda. Musze przyznać, że opadła mi szczęka, ale o co chodzi musicie już zobaczyć sami i same.

Zastanawiałem się nad oceną od momentu, gdy opuściłem kino. Z czasem jednak nabrałem pewności, że warto ten film zobaczyć. Z całym szacunkiem jakim darzę Bryana Singera uważam, że jego film był tylko dobry. Ten w większości jest bardzo dobry i pozytywnie nastraja do kontynuacji. Poza tym, nowe przygody o Kal-Ela nie trafiają do kin co roku – chyba, że teraz ulegnie to zmianie. Oto nowy etap w życiu Człowieka ze stali, który warto poznać. Całościowo przypomina bardzo film Batman Początek, jeśli więc twórcy zachowają taką tendencję wzrostową jak w trylogii Nolana, zapowiedziany Man of Steel 2 wbije nas w fotel.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

W tym tygodniu to tyle z filmowego frontu. Zapraszam za tydzień. Do przeczytania!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper