Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

redakcja | 25.04.2017, 20:17

Podczas weekendu 18-19 marca w niedalekim (a dla wielu Polaków – zupełnie bliskim) Dublinie odbył się GamerCon, konwent dla graczy wszelkiej maści. Pomysłodawca i organizator, Ferdi Roberts, przez lata mieszkał w Dolinie Krzemowej, gdzie brał udział w wielu gamingowych konwentach, a po powrocie do Irlandii zapragnął zorganizować imprezę o amerykańskich rozmiarach, jakich w Irlandii jeszcze nie było: setki stanowisk do gry, konkursy cosplayowe, esport, spotkania z youtuberami, koncert na żywo. Zapraszamy na relację z tego wydarzenia! 

Irlandia to kraj, który ma największy w Europie odsetek graczy względem ogółu ludności, wydaje się zatem idealnym miejscem na tego typu wydarzenie. Pomysł szczytny, jak jednak było z jego wykonaniem?

Dalsza część tekstu pod wideo

W sobotę rano przed dublińskim Convention Centre zaczęły ustawiać się kolejki graczy z całego kraju, w tym bardzo dużo rodziców z dziećmi, szczególnie że cały konwent reklamowany był mocno jako impreza rodzinna. Ludzi przyszło mnóstwo, około godzin południowych długość oczekiwania na wejście do budynku sięgała blisko pięciu godzin, nitka kolejki ciągnęła się już wokół okolicznych budynków, a pogoda – jak na Irlandię przystało – nie dopisała. W pierwszej kolejności zaczęto wpuszczać posiadaczy biletów VIP, które według regulaminu upoważniały jedynie do spotkania z youtuberami, co oczywiście spotkało się ze sprzeciwem czekających w kolejce z biletami standardowymi. Facebookowa strona konwentu i dedykowana aplikacja zawrzały od filmików i komentarzy rozwścieczonych graczy zmuszonych do stania w deszczu we wciąż rosnącej kolejce. Irlandzkie media zaczęły opisywać dantejskie sceny, do jakich dochodziło przed i wewnątrz budynku, jako że kolejki mnożyły się także na terenie samego eventu: do sklepu z jedzeniem, do nielicznych ubikacji, a nawet do schodów na wyższe piętra, gdzie na fanów czekali m.in. youtuberzy. Najczęściej udostępnianym filmem został ten, w którym jeden z przemoczonych rodziców krzyczy przed wejściem do budynku na samego pomysłodawcę imprezy, Robertsa, chcącego osobiście przeprosić przybyłych za niedogodności. Wielu komentujących w mediach społecznościowych zarzucało organizatorom zwykły skok na kasę lub wręcz oszustwo, zauważając kąśliwie, że nazwa wydarzenia jest nieszczęśliwie trafna (ang. con – okantować) lub sugerując, że powinno się ją zmienić na QueueCon (ang. queue – kolejka).

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Co zawiniło? Maksymalna pojemność Convention Centre to 7 tysięcy osób. Biletów sprzedano prawie 25 tysięcy. Nie przewidziano, że uczestnicy będą chcieli zostać w budynku cały dzień. Po południu pojawiła się informacja o możliwości zwrotu pieniędzy dla tych, którym nie udało się wejść do środka mimo długich godzin oczekiwania. Nie było jednak mowy o zwrotach za ewentualną podróż lub zakwaterowanie dla przyjezdnych.

Duża część posiadaczy niedzielnych biletów musiała skorzystać z oferowanych zwrotów lub wystraszyła się możliwych kolejek, bo drugiego dnia po południu na teren konwentu wszedłem bez żadnych problemów, gładko przechodząc przez ścieżki utworzone z barierek, poprzedniego dnia mieszczących tłumy ludzi. W środku jednak na pustki nie można było narzekać.

Największy tłok zastałem na parterze, gdzie znajdowały się stanowiska z grami na najnowsze konsole Microsoft i Sony, standy ze sprzętem Creative Soundblaster, Razer, Alienware i główna scena, na której m.in. prezentowano cosplayowców. I tutaj pierwszy zgrzyt, prowadzący nie znali niektórych z najbardziej popularnych postaci ze świata gier, takich jak Solid Snake, więc niestety prawdopodobnie byli to przypadkowi ludzie nieszczególnie związani z gamingiem. Na tym samym piętrze można było zagrać na PS VR, jednak kolejki tradycyjnie sięgały drzwi wejściowych – żeby zagrać, trzeba było rezerwować miejsce mailowo na kilka dni wstecz, ludzie jednak ustawiali się z dziećmi mimo to i z oczywistych powodów denerwowali się, gdy w końcu docierali do stanowisk. W strefie PlayStation można było też zagrać w Horizon Zero Dawn na PS Pro na ogromnym telewizorze 4K, co szczególnie na mnie, posiadaczu staruśkiego LCD 32”, zrobiło ogromne wrażenie (a sądząc po tłumach przed ekranem, nie tylko na mnie).

Nie tak tłoczno było z kolei na drugim piętrze, gdzie królował esport. Na wielkich ekranach można było oglądać zmagania graczy w CS:GO i League of Legends, okraszone komentarzem na żywo. Próżno jednak było na nich szukać Rocket League, na które mocno liczyłem; zapowiedzi konwentu zapraszały bowiem grupy śmiałków do rejestrowania się do rozgrywek, jednak najwidoczniej chętnych było zbyt mało. Gdy zapytałem gościa z obsługi, gdzie się podziało RL, wskazał na komputery obok, gdzie można było “sobie pograć”, o ile miało się konto na Steam... O profesjonalnych rozgrywkach z innymi graczami w tę miododajną perłę można było zapomnieć. Na tym samym piętrze była też strefa “Mature” z grami dla dorosłych, takimi jak Mortal Kombat X, Call of Duty, Counter Strike i Injustice, gdzie najmłodsi nie mieli wstępu. Co ciekawe, trochę dalej, obok komputerów z Rocket League i LoLem, matki ustawiające się dla swoich dzieci w kolejce do (źle skonfigurowanych) HTC Vive z podwodnym demem, wysyłały pociechy do wyrywania kręgosłupów na stanowiskach bez szyldu “Mature”, jednak z tymi samymi grami.

Atrakcje na najwyższym piętrze (ale niekoniecznie na najwyższym poziomie) zarezerwowane były dla posiadaczy bietów VIP, tam rezydowali Youtuberzy, którzy prowadzili swoje panele lub po prostu witali się z fanami, w większości Minecrafterzy. Osobiście nie znałem żadnego, nawet większość moich irlandzkich grających znajomych na dźwięk ich ksywek unosiło jedynie brew, jednak gawiedź, jaka przepychała się do stolików po autografy była wystarczająco agresywna, by założyć, że to jednak postacie w pewnych kręgach dość znaczące (Ali-A, Jeromeasf, UberDanger, Claire Siobhan).

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Gamercon – relacja z największej w Irlandii imprezy dla graczy

Przed wyjściem z Convention Centre zahaczyłem jeszcze o strefę PlayStation, licząc na mniejszą kolejkę do konsoli z Horizon Zero Dawn. Ku mojemu zaskoczeniu kolejki nie było już wcale – w całej strefie Sony wysiadł prąd, nie było nawet światła. Sytuację uratowano kilkanaście minut później, ja już jednak przesiadywałem z lepszą połową wśród kineskopowych ekranów w Strefie Retro, gdzie "starsza młodzież" oblegała konsole swojej młodości: PlayStation 1 i 2, Dreamcast, NES, SNES, N64, Gamecube, a także robione na zamówienie automaty do gier od Arcade Blasters. I szczerze mówiąc, to była dla mnie najbardziej udana część całego konwentu.

Na facebookowej stronie Gamerconu wciąż jako pierwszy wyświetla się długi post, w którym Ferdi Roberts przeprasza za źle przygotowaną imprezę. Cała historia stawia pod znakiem zapytania kolejne odsłony, które były planowane w 2017 roku w Londynie, Berlinie i Madrycie. Na razie nie ma nawet żadnej informacji, czy w ogóle się odbędą. Plan był ambitny, gorzej jednak z jego wykonaniem: organizacyjny chaos, zbyt duża ilość sprzedanych biletów, brak grywalnych dem lub choćby niegrywalnych zapowiedzi nowych tytułów i tradycyjnie Nintendo jako wielki nieobecny, mimo zbliżającej się wtedy premiery Switcha (tylko Strefa Retro). Aby Gamercon przetrwał i w przyszłości pojawił się także w innych miastach (być może również w Polsce?) Ferdi będzie musiał się mocno napracować.

 

[Tekst przygotował nasz czytelnik Sebastian - jeszcze raz dziękujemy!]

Źródło: własne
redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper