Największe afery w 2016 roku

Największe afery w 2016 roku

Rozbo | 28.12.2016, 19:00

Mijający rok dostarczył w kwestii hardware’u i software’u. Były gogle VR, nienawiść do Call of Duty, zachwyt nowym Uncharted, pokemonowa histeria i wiele, wiele innych. A wśród nich trochę jadu i kwasu – wieści co najmniej kontrowersyjnych lub bulwersujących. Zobaczcie nasze podsumowanie najważniejszych z nich.

Nie będę ściemniał, nasza branżunia lubi kontrowersje. Może nie taplamy się w tym tak jak showbiz, ale kontrowersyjne tematy też przewijają się wśród twórców gier i ludzi się nimi zajmujących. 2016 nie obfitował może w tak gorące historie jak w 2015 (pamiętacie KojimaGate?), ale nie brakło kilku co najmniej interesujących wydarzeń. Może nie emocjonowały one aż tak bardzo. Może niektóre z poniżej wymienionych to tylko wybryki, nieporozumienia lub absurdalnie rozdmuchane aferki, ale niektóre sygnalizują poważne problemy naszej branży, z którymi będzie trzeba się po prostu zmierzyć. To one pozostawią niesmak na długo, jeszcze w nadchodzącym, 2017 roku:

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Pupa niezgody

Poprawność polityczna – lubimy ją, prawda? Nie? OK, tak myślałem. Nie mam nic przeciwko poprawności politycznej, dopóki jest stosowana należycie i dotyka prawdziwych problemów, ale akcja, która miała miejsce przed premierą świetnego Overwatch to niestety przykład niczym nieuzasadnionej przesady.

O co chodzi? Przed majową premierą gry na forum Blizzarda pojawił się komentarz fana, któremu nie podobała się zwycięska poza Smugi - jednej z bohaterek OW. Była ponoć seksistowska, wulgarna i sprowadzała biedną pannę do roli ordynarnego symbolu seksu (aha…). Developerzy postanowili zastąpić tę pozę inną, mniej uwydatniającą kobiece wdzięki objawiające się tuż pod plecami. I wtedy rozpętało się prawdziwe piekło, wojna między oburzonymi przeciwnikami tej cenzury, a zwolennikami poprawności politycznej. Cóż, absurd, zważywszy na fakt, że w Overwatch pewna inna pani o wiele bardziej eksponuje swoje walory.

Savoir-vivre trenera Pokemonów

Nie da się ukryć, że Pokemon Go było niesamowitym sukcesem, a przez pewien czas było też ogólnoświatową histerią. Ludzie (casuale i hardkorowcy) łazili po mieście z komórkami, łapali Poksy i nie zważali na nic, byle tylko zdobyć stworka. Oczywiście, wszystko ładnie pięknie, dopóki szalona gawiedź nie przekraczała pewnych granic.

Ponieważ aplikacja korzysta z mapy GPS, żeby nałożyć wirtualne lokacje i stwory na rzeczywiste miejsca, to Pokemony pojawiły się również w miejscach niezbyt stosownych, jak np. cmentarz wojskowy Arlington, Muzeum Holokaustu w USA, czy też Muzeum Auschwitz-Birkenau, czyli obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Przedstawiciele tych placówek zwrócili się do producentów gry o usunięcie PokeStopów i samych stworków z tych lokalizacji, ale nie wszędzie poszło gładko. Np. w przypadku Oświęcimia Niantic początkowo odmówiło pomocy, twierdząc przecież, że gra wówczas nie została oficjalnie wypuszczona na rynek europejski. Cóż, aplikacja to jedno, ale na zachowanie ludzi nie ma niestety rady… Trenerzy Pokemonów na pewno w ramach tutoriala mogliby odebrać kilka lekcji stosownego zachowania.

Mafijne porachunki na szczycie

Grand Theft Auto znajduje się na szczycie najbardziej popularnych serii gier wideo, które odniosły oszałamiający sukces. A gdzie sukces, tam i duża kasa. Gdzie duża kasa, tam…. No właśnie, podziały i niesnaski. Na początku roku prezes Rockstar North, Leslie Benzies, opuścił firmę. Pracował w niej 15 lat i był odpowiedzialny za stworzenie GTA III i V. Przedstawiciele Rockstar w oficjalnym komunikacie napisali: „Leslie zawsze będzie przyjacielem firmy i oczywiście będziemy za nim tęsknili, ale życzymy mu powodzenia w przyszłości.” Wiecie, jak to jest z tymi formułkami.

Na jaw wyszła informacja, że Leslie został wysłany na przymusowy, płatny urlop już w 2014 roku i został „wykolegowany” z firmy zaraz po powrocie z tego urlopu. Długo jednak nie siedział bezczynnie. W kwietniu złożył pozew przeciw braciom Hauser (założycielom Rockstar Games), żądając 150 milionów dolarów z tytułu niewypłaconych tantiem. W pozwie można było znaleźć ciekawe, pikantne kawałki o tym, jak bezwzględnie działa „imperium Hauserów”. Podobno wielka przyjaźń pomiędzy braćmi a Benziesem skończyła się, gdy ten ostatni zaczął dopominać się o swoją dolę. Wówczas został oszukany i wywalony z firmy. Oczywiście Rockstar wszystkiemu zaprzecza. Kto tu konfabuluje? Nie wiadomo. Ale tak to jest, jak kasa uderza ludziom do głowy.

Sprośne Psy 2

Watch_Dogs 2 to gra dla wesołków. W odróżnieniu od nieco bardziej mrocznego i poważnego prequela Ubisoft uderzył tym razem w klimaty emo-ludków łażących w rurkach i głupich żartów. Ale chyba się zagalopowali, gdy jeden z graczy odkrył, że pewien NPC nie nosi bielizny i dumnie prezentuje swoją… waginę. Mało tego, dzielny poszukiwacz prawdy opublikował swoje odkrycie poprzez PSN i dostał za to bana od Sony.

Jak się później okazało, w grze było jeszcze więcej frywolnych NPC-ów (zarówno mężczyzn jak i kobiet) paradujących po wirtualnym San Francisco bez bielizny. Gracze zaczęli publikować, Sony banować, a Ubisoft? W końcu wypuściło łatkę ubierającą wszystkich zboczeńców w grze. I tyle zostało ze swobody obywatelskiej w Watch_Dogs 2.

Ciemna strona YouTube’a

Youtuberzy mają obecnie w naszej branży jak pączki w maśle. Ale, jak pokazała historia z lipca, niektórym z nich wciąż jest mało. Niejaki Syndicate oraz TmarTn byli właścicielami stronki hazardowej dotyczącej Counter Strike: Global Offensive o nazwie CSGOLotto.com. O co chodzi z tym hazardem na rzeczonej stronce (i innych jej podobnych)? Otóż gracze umieszczają w puli swoje przedmioty (płatne skórki), po czym następuje losowanie i pulę zgarnia jeden gracz.

Dwaj wspomniani cwaniaczkowie na swoich kanałach pokazywali, jak to wygrywają fantastyczne przedmioty na rzeczonej stronce, zapominając jednak dodać, że są z nią ściśle powiązani. Czyli uczciwość takiego losowania była raczej wątpliwa. O sprawie zrobiło się głośno, a obaj youtuberzy spotkali się z zasłużoną nienawiścią dotychczasowych fanów. Nawet przepraszali, udając potulne baranki. Mleko się jednak rozlało, zaufanie zostało utracone, a smród się rozniósł. Poza tym Valve wypowiedziało wojnę wszelkim stronkom hazardowym dotyczącym przedmiotów z CS:GO.

You shall not review!

Premiera Dooma była dość dziwna. Najpierw była fatalna beta multiplayera, która odrzuciła ludzi, potem Bethesda odmówiła wysłania kopii recenzenckich przed premierą gry (pewnie z obawy przed pogorszeniem sytuacji). Potem, po premierze gry, okazało się jednak, że Doom to gra świetna i spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. To wystarczyło, by włodarze Bethesdy wpadli na szatański pomysł – nie wysyłania jakichkolwiek kodów recenzenckich jakiejkolwiek wydanej przez nich gry przed jej premierą.

Oczywiście mediom się to nie spodobało. Zwłaszcza, że jeśli praktyka Bethesdy przyjmie się na szerszą skale (a właściwie już się przyjęła, bo tego typu obostrzenia dotyczą coraz większej ilości gier, choć dotychczas były uzależnione od danej produkcji, a nie były ogólnym zarządzeniem konkretnego wydawcy), to pozbawi to konsumentów do odpowiednio wczesnego dostępu do informacji. Zważywszy na długość większości gier Bethesdy i ilość czasu potrzebną na rzetelne ich przetestowanie, ma to niebagatelne znaczenie.

Kosmiczna ściema

Wiadomo – historia No Man’s Sky zasługuje na miano największej afery tego roku. Gra Hello Games poprzedzona była bogatą i fantazyjną kampanią marketingową, całym szeregiem wywiadów z uśmiechniętym szefem studia, Seanem Murrayem, obiecującym gruszki na wierzbie, fascynujące, proceduralnie generowane światy, zaawansowane opcje rozgrywki, wciągającą przygodę etc.

Gdy jego dzieło wylądowało na półkach sklepowych (do tego dość problematycznie, bowiem dosłownie na ostatnią chwilę twórcy w premierowym patchu dorzucali jeszcze masę funkcji) okazało się, że NMS nie jest nawet w połowie taką grą, jaką nam obiecano. Co gorsza, za produkt będący, bądź co bądź, indykiem, mały team Hello Games zażyczył sobie kwotę pełnoprawnej produkcji. Reakcja graczy i dziennikarzy była niesamowicie emocjonalna i agresywna. Dawno bowiem nie było takiego rozdźwięku między nakręconym hype’em a rzeczywistością. Hello Games i sam Murray zostali dosłownie obrzuceni internetowym gównem (zresztą dość zasłużenie) i przestali nawet odpisywać na komentarze forumowiczów na swojej oficjalnej stronie. Gdy pewnego dnia na profilu firmy pojawił się tweet sugerujący, że NMS było błędem, szybko został usunięty. Podobno ktoś włamał się na serwery i zamieścił taki komentarz, choć do dziś nie wiadomo, czy nie był to emocjonalny, szczery wpis pracownika studia. Hello Games wypuściło pierwszą łatkę naprawiającą swoją grę dopiero 5 miesięcy po premierze. Było już jednak za późno – serwery wieją pustką. Gracze nie zapominają.

Twórcom zarzucano kłamstwa (zarówno jeśli chodzi o prezentowane przed premierą materiały, jak i nieprawdziwą informację o zaimplementowaniu trybu multiplayer), a sprawą zainteresowała się nawet brytyjska organizacja ds. tropienia nieuczciwych praktyk marketingowych – Advertising Standards Authority (ASA). Pozew został oddalony, ale widmo niesławy nad Hello Games już raczej nie zniknie.  

Źródło: własne
cropper