LG OLED 55 B6J - recenzja

LG OLED 55 B6J - recenzja

Rozbo | 24.12.2016, 10:00

Technologia Ultra HD powoli i sukcesywnie ogarnia wyobraźnię nie tylko zwykłych użytkowników telewizorów, ale również (a może przede wszystkim) graczy. Tym razem łapiemy się za bary ze sprzętem, który jest wprawdzie w stanie wydrenować portfel w trybie ekspresowym… ale za to zapewni niepowtarzalne wrażenia zarówno użytkownikom PS 4 Pro, jak i Xbox One S. Panie i Panowie – oto LG OLED 55 B6J

Wprawdzie LG z linii B6J nie jest częścią najbardziej ekskluzywnej rodziny wyświetlaczy koreańskiego producenta, ale pod kątem jakości to najwyższa półka. Matryca telewizora została schowana w niebywale cienkiej obudowie. B6J wygląda jak tafla szkła i robi rewelacyjne, pierwsze wrażenie. Jest przez to oczywiście bardzo delikatny, więc bezpieczne wyjęcie go z opakowania to największe wyzwanie, jakie wiąże się z użytkowaniem telewizora. Solidna, metalowa podstawa jest elegancka i doskonale komponuje się z wyświetlaczem.  Telewizor postawiony na podłożu bądź przyczepiony do ściany prezentuje się po prostu stylowo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Do B6J dostajemy też bardzo fajnego pilota „Magic”, który został wyposażony w akcelerometr i działa dosłownie jak Wiilot. Cały interfejs telewizora można więc obsługiwać zarówno za pomocą tradycyjnego kontrolera z rolką, jak i ruchów samego pilota. Efekt? Działa to niemal kropka w kropkę tak, jak w przypadku sprzętu od Nintendo i niesie ze sobą te same zalety i wady (czyli wygoda i intuicyjność kosztem precyzji). Interfejs WebOS 3.0, choć początkowo może się wydać nieczytelny i trudny do ogarnięcia, w praktyce po kilku minutach okazuje się bardzo przyjazny w użyciu. Co ważne, ikony są wyraźne i duże, aby nie sprawiały problemu w obsłudze zarówno klasycznej, jak i poprzez komendy ruchowe naszego pilota. Menu aplikacji wyskakuje po krawędziach ekranu (z lewej strony i na dole) i nie przesłania całego obrazu. Połączenie pomiędzy telewizorem a smartfonem jest też w gruncie rzeczy proste. Wystarczy odpalić aplikację na telefonie i połączyć z telewizorem, z kolei na ekranie telewizora pojawia się ikonka naszego telefonu, którą trzeba zatwierdzić. 

Przejdźmy jednak do rzeczy – jak z wyświetlaczem?  Mówiąc krótko: petarda! Mówiąc bardziej szczegółowo: zacznijmy od tego, że technologia Ultra HD w tym telewizorze nadaje barwom dosłownie nowego wymiaru. Widać to w szczególności w trybie FILM, ale nie tylko. Australia w testowanej przeze mnie Forzie Hosizon 3 na Xbox One S wyglądała po prostu cudownie! Piękne, żywe złota i pomarańcze zachodzącego słońca, „żywa”, soczysta zieleń lasów, wylewające się z ekranu barwy reflektorów… Dopóki grałem w tę grę na zwykłym LCDk-u, myślałem, że OLED nie jest mi do niczego w życiu potrzebny. Dopiero porównanie sprawiło, że zrozumiałem jak ogromna jest to różnica. Dzięki HDR widać też zdecydowanie więcej detali niż na standardowym wyświetlaczu. Trochę trudno mi teraz wrócić do grania na moim stareńkim telewizorze…

Kolejna sprawa to czerń. Nie, nie czerń. CZERŃ! Naprawdę, nasycenie czerni jest w tym telewizorze nieziemskie, co widać w szczególności w mrocznych grach, wszelkich horrorach. Demo Resident Evil 7 jest tego najlepszym dowodem, podbijając doznania z rozgrywki o 100%. Odpaliłem je w zaciemnionym prawie maksymalnie kotarami pomieszczeniu, nałożyłem słuchawki na uszy i… podziękowałem za technologię VR. To, czego doświadczyłem dzięki B6J i demu RE 7, wystarczyło mi w zupełności i była to całkowita wczuwa. Zresztą daje to niesamowite wrażenie we wszelkich grach, które operują ciemniejszymi barwami, jak np. Gears of War 4.

Doskonałe w  przypadku telewizora LG są też kąty widzenia, jedynie współczynnik input lag (tak ważny dla wszelkich sieciowych strzelanek) może budzić obawy. Jest w granicznej wartości ok. 50ms, za którą wpływa już negatywnie na zabawę. To jest jednak kwestia istotna dla pro-graczy, głównie zainteresowanych FPS-ami. LG ogłosiło zresztą, że już niedługo pojawi się stosowna łatka poprawiająca ten element. W pozostałych przypadkach nie ma to aż tak istotnego znaczenia. W przypadku dźwięku, wbudowane w telewizor głośniczki spisują się poprawnie, choć – wiadomo – to grzech nie zorganizować sobie do takiego telewizora porządnego zestawu kina domowego albo chociażby soundbara :).

Szczerze mówiąc po testach rozstawałem się z LG OLED 55 B6J z bólem serca. Ultra HD to technologia, która w tak znaczącym stopniu wpływa na perspektywę, że trudno po niej wrócić do starszych telewizorów. Zarówno dla filmów, jak i gier to wręcz nowa jakość. B6J jest tego najlepszym przykładem, powiewem nowego, wspaniałego świata, który jednak ma swoją cenę. B6J do najtańszych nie należy (można go kupić za ponad 10 000 zł), ale w przypadku zakupu czuć tutaj wartość niemal każdej wydanej nań złotówki. Inna sprawa, że dla B6J jest też tańsza alternatywa w postaci LG 55EG910V z rozdzielczością Full HD, który kosztuje ok. 6000 zł, a oferuje taki sam, niesamowity poziom czerni. Tak czy inaczej, OLED-y dopiero wchodzą do naszych domów, ale nie sposób zignorować tej technologii. To przyszłość, która nas czeka i niedługo będzie standardem, a B6J jest jednym z jej zwiastunów.


+ Niesamowita jakość obrazu
+ Idealna czerń i kontrast
+ doskonałe kąty widzenia
+ Jakość wykonania obudowy i podstawki
+ Minimalistyczny, elegancki design
+ Wszechstronność i prostota WebOS 3.0 (mimo początkowego, negatywnego wrażenia)


- Zaledwie poprawny współczynnik input lag
- Konstrukcja sprawia wrażenie dość delikatnej

Źródło: własne
cropper