Recenzja filmu „Wołyń” - Prawda jest brutalna

Recenzja filmu „Wołyń” - Prawda jest brutalna

Dawid Muszyński | 05.10.2016, 13:59

Wojciech Smarzowski zrealizował najważniejszy film w swojej karierze, który na zawsze zapisze się na kartach polskiej kinematografii.

Dzięki filmowi „Wołyń” już prawie wszyscy wiedzą, co się wydarzyło w 1939 roku w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Wydarzenia te obserwujemy z perspektywy Zosi (genialny debiut Michaliny Łabacz), młodej Polki, bezgranicznie zakochanej w Ukraińcu Petro. Ich wielka miłość zostaje wystawiona na próbę, gdy ojciec dziewczyny postanawia wydać ją za majętnego wdowca, sołtysa wsi Macieja Skibę (w tej roli świetny Arkadiusz Jakubik). Zaraz po ślubie zrozpaczona Zosia zostaje sama z dziećmi męża, który zostaje powołany na front. Tymczasem między mieszkającymi obok siebie Polakami, Ukraińcami i Żydami dochodzi do coraz liczniejszych aktów przemocy. Dziewczyna staje się świadkiem i uczestniczką tragicznych, brutalnych wydarzeń, których kulminacją jest rzeź dokonana na ludności polskiej przez bezwzględnych oprawców z UPA.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wojciech Smarzowski stara się odpowiedzieć na pytanie, skąd wziął się taki poziom okrucieństwa. To ono bowiem króluje w tym obrazie. Sceny bestialstwa jak obdzieranie ludzi żywcem ze skóry, wycinanie potomstwa ciężarnym kobietom z brzucha, palenie dzieci czy zabijanie noworodków widłami są tutaj bardzo realistycznie pokazane. Nie raz widz odwróci wzrok od ekranu, by na to nie patrzeć. Reżyser pokazuje w „Wołyniu” wszystko to, co ukraińscy historycy chcieliby ukryć. Nie oszczędza też polskich odwetowców, którzy w swoich działaniach niczym nie ustępują naszym sąsiadom. Jednak od początku do końca reżyser klarownie pokazuje kto jest ofiarą, a kto agresorem. Kto bratał się z nazistami, pijąc zdrowie Hitlera i przymilał się do sowietów, a kto po prostu starał się tę wojnę przeżyć, czekając na nadejście lepszych czasów. Trudno w tej opowieści dojrzeć dobro. Oczywiście mamy pozytywne postacie Ukraińców, ale widz szybko o nich zapomina, gdyż jest to tylko margines.

Świetnym posunięciem było powierzenie głównej roli debiutantce – Michalinie Łabacz, która po mistrzowsku wywiązała się z powierzonej roli. Widz obserwuje przemianę bohaterki z niewinnej dziewczyny, nastolatki, w dojrzałą kobietę zniszczoną przez świat, w jakim przyszło jej dorastać. Historia jej nie oszczędziła. Choć kibicujemy jej od samego początku, dobrze wiemy, że ta opowieść raczej nie ma wielkich szans na happy end. To w końcu film Smarzowskiego, który nie oszczędza swoich bohaterów. Wystarczy wspomnieć „Drogówkę” czy „Dom zły”. Swój talent aktorski po raz kolejny udowadnia również Arkadiusz Jakubik, dla którego rok 2016 jest szczególny, jeśli chodzi o znakomite role. Niedługo będziemy mogli go oglądać w wybornym filmie „Jestem mordercą”. Zagrany przez niego Maciej Skiba to typowy, ciężko pracujący polski chłop, który od życia ciągle dostaje po głowie, ale nigdy się nie załamuje. Dla niego najważniejsza jest rola i rodzina. Niekoniecznie w tej kolejności.

Wojciech Smarzowski jeszcze nie tak dawno wystosował apel do widzów, by wspomogli jego film finansowo, bo na ostatniej prostej okazało się, że do skończenia projektu zabrakło mu 2,5 mln zł. Udało mu się zebrać jedynie 830 tys. zł. Nie wiem czy to wystarczyło na zrealizowanie sceny, o którą reżyser tak walczył, ale ja nie odczułem by „Wołyń” był filmem nieskończonym. Jest genialnie nakręcony. Świetnie opowiedziany. Posiada bardzo duży ładunek emocjonalny, który momentalnie przenosi się na widza. Obok tego filmu nie da się przejść obojętnie. Jak po obejrzeniu „Pianisty” obudziły się we mnie mocne uczucia anty niemieckie, tak po „Wołyniu” czuję wielki niesmak do obywateli ukraińskich. I to nie dlatego, że nie wiedziałem, co się wtedy wydarzyło, bo posiadałem tę wiedzę. Jednak przeczytanie o tym, a zetknięcie się z tak silnym obrazem tego zwierzęcego, wręcz barbarzyńskiego okrucieństwa wywiera tak silne emocje i tak zapada w pamięć, że nie można o tym zapomnieć. Jestem przekonany, że dla wielu osób ten seans może być bardzo trudny. Niektórzy może nawet nie wysiedzą do końca.

„Wołyń” jest filmem niezmiernie potrzebnym. Na takie rodzime kino czekaliśmy od lat. O takich wydarzeniach kino powinno opowiadać, by nie zostały zapomniane, zamiecione pod dywan. To, co zdarzyło się w Wołyniu było aktem ludobójstwa, o którym powinien usłyszeć cały świat. Jestem również przekonany, że Smarzowski jest obecnie jedynym reżyserem, który mógł zrealizować ten film w sposób neutralny, bardzo stonowany politycznie, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Po tym filmie nikt nie poczuje się dumny, widzowie raczej w ciszy rozejdą się do domu, mając przed oczami horror ludzkiej nienawiści.

Przesłanie „Wołynia” jest mocniejsze przez to, co obecnie dzieje się w naszym kraju i nie tylko. Znów do głosu dochodzą ludzie o skrajnie nacjonalistycznych przekonaniach, nienawidzący innych nacji. Smarzowski swoim filmem przestrzega widzów przed tym, do czego właśnie prowadzą takie zachowania i szerzenie nienawiści. Chyba nikt nie chce, by historia zatoczyła koło.

Źródło: własne

Atuty

  • Debiut Michaliny Łabacz
  • Przejmująca historia
  • Montaż
  • Praca kamery
  • Muzyka

Wady

  • Trochę za długi (149 minut)

Jeden z ważniejszych filmów ostatnich lat i najważniejszy w karierze Wojciecha Smarzowskiego.

9,0
Dawid Muszyński Strona autora
cropper