Z wizytą na polskich stanowiskach indie gamescomowych

Z wizytą na polskich stanowiskach indie gamescomowych

JaMaJ | 22.08.2016, 12:47

Rufusa Kubicę z Kill Bill vol. 2 ("Rufus - he's the man!") poznałem podczas pokazu Tormenta: Tides of Numenera. Zaprosił mnie na swoje stanowisko, gdzie 11bit Studios, kojarzeni najpewniej z This War of Mine, prezentowali dwie z wydawanych przez siebie gier.

Tower 57 - twin stick shooter połączony ze staroszkolnym dungeon crawlerem, w którym szukamy kluczy do otwierania zamkniętych drzwi, z za każdego rogu atakują przeciwnicy, a życie uprzykrzają przeszkadzajki. Monety sypią się z rozwalanych skrzynek, spora destrukcja otoczenia, dynamika rozgrywki - nie sposób się nudzić. Co-op (lokalny i online) oczywiście zaimplementowany, możliwość kupowania ekwipunku, korzystania z apteczek czy skrzynek z amunicją. Obecne dashowanie pozwala nadać grze bardziej dynamicznego charakteru i pozwala bardziej agresywnie podchodzić do co większych potyczek. Schludna grafika, utrzymana w dieselpunkowym klimacie, z przebijającymi się tematami art deco, przez co gra wygląda jak pixelartowy, młodszy brat Bioshocka. Gra, poza PC, PS4 i XO pojawi się także na... Amidze, właściciele tej kultowej maszynki mają więc na co czekać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Beat Cop - to już coś z dużo lepiej zarysowanym charakterem. Klimat szyty grubymi nićmi - dialogi, muzyka, wizualia - wszystko przywodzi na myśl lata 80. Jesteśmy policjantem wrobionym w morderstwo (oczywiście rzekomo), który został zdegradowany do roli krawężnika. Cięte riposty i bezkompromisowość to jego drugie imię i tylko od nas zależy jaką rolę obejmiemy. Czy będziemy typowym dirty cop, szukającym łatwego zarobku gdzie tylko się da, czy raczej przysłużnym policjantem działającym na rzecz lokalnej społeczności. Gra oferuje dużą swobodę w tym temacie - walimy mandaty i tylko od nas zależy czy będą to mandaty za faktyczne wykroczenia czy też za te wyimaginowane. Aresztujemy złoczyńców lub pozwalamy im, jeżeli dojdzie do takiej możliwości, wytłumaczyć się, podtrzymując swoje argumenty plikiem zielonych banknotów. W międzyczasie szukamy poszlak wskazujących kto, dlaczego i po co nas wrobił i ponownie - tylko od nas zależy co zrobimy z pewnymi wskazówkami - będziemy drążyć ściągając na siebie niebezpieczeństwo czy po prostu przemilczymy pewne sprawy? Gra obiecuje nieliniową fabułę z wieloma zakończeniami i jest czystej postaci oldschoolową przygodówką i właśnie z tego powodu nie mogę jej się doczekać.

11bit Studios radzi sobie świetnie, wybrali fajne gierki do dystrybuowania i pozostaje czekać na następny krok z ich strony - tym razem jako developera.

Przechadzając się po hali biznesowej, spotkałem Michała Mielcarka, tym razem w roli wystawcy, prezentującego tytuł, nad którym dziubie ostatnio studio iFun4all - Serial Cleaner.

Serial Cleaner - Gra jest zręcznościową łamigłówką, którą przyrównałbym do tego typu gier z ery wczesnego PSX - pomimo, iż nie wygląda jak Kurushi - tak zamysł wykorzystywania systemu i zręczne pokonywanie zagrożenia obie gry prezentują taki sam. W wielu grach mordujemy, zabijamy, masakrujemy. Ale ktoś ten burdel, kiedy na miejscu zbrodni znajdują się już policjanci, musi w końcu posprzątać. Do akcji wkraczamy my - zręcznie unikając wzroku ciekawskich policjantów, musimy przenieść ciała do bagażnika swojego samochodu. W przypadku zauważenia nic nie jest jeszcze stracone - zawsze można się schować do szafy, na co nie reagują policjanci znajdujący się zaledwie metr od nas. W późniejszych etapach gry na wydostanie czeka kilka trupów, a i rozbryzganą krew wypadałoby posprzątać, co jednak powoduje hałas, zwracając uwagę pobliskich gliniarzy. Można przesuwać elementy otoczenia by wpływać negatywnie na zakres pola widzenia stróżów prawa, bądź blokować nimi wyjście z pomieszczenia. Gra jest zwięzła, prosta w założeniu i przystępna, z jasnymi zasadami, której styl graficzny przywołuje na myśl Interstate '76, a randomowe rozłożenia ciał po porażce (kiedy daliśmy się złapać policjantom) zmusza do rozmyślania sposobu przejścia za każdym razem.

Obok Miela rozłożyli się chłopaki z Awesome Game Studios, prezentujący Badass Hero.

Badass Hero - roguelite shooter z domieszką platformówki, okraszony motywami rodem z Comix Zone. Podgląd mapy prezentuje poszczególne plansze ekranu niczym kadry z komiksu, interfejs, opisy, ręcznie rysowany styl graficzny - wszystko wyciągnięte wprost z komiksu. Gra jest w dość wczesnym stadium rozwoju, a już teraz jest bardzo płynna, ze świetnym feelingiem płynącym ze strzelania (twin stick), no i rogulite'owym sposobem karania gracza. Po każdym zgonie zaczynamy od początku, jednak zebraną do tej pory walutę (atrament) wykorzystujemy na dopalanie naszego modyfikowalnego bohatera. Byłem zaskoczony jakością tej niepozornej gry. Wszystko tutaj działa jak należy. Widać, że twórcy odrobili pracę domową - rozkład przeciwników, sposoby ich atakowania, design poszczególnych kadrów - nic tu nie jest przypadkowe, wszystko jest przemyślane i widać, że chłopaki są wyjadaczami w temacie roguelite. Jeżeli ktoś lubi takie klimaty - ma pewniaka w tym temacie.

Większość narzeka na indyki, ale gdyby nie one, takiej rasowej przygodówki, jaką jest Beat Cop, nigdy byśmy nie zobaczyli. Takich gier po prostu już się nie robi. I gdyby była tworzona na PS4/XO jako AAA dostalibyśmy pierdyliard mechanik, które zrobiłyby z niej kolejnego FPSa, czy coś innego na co akurat jest moda i co akurat się sprzedaje. Liczy się pomysł i grywalność, kwestie grafiki to sprawa drugorzędna. Dopóki rozumiem wydarzenia toczące się na ekranie, wszystko jest jak w najlepszym porządku. Łatwo jest szydzić z prostej grafiki, że "nie po to mam high endowego peceta", że to popierdółki. Wielu z developerów, których największe tytułu dzisiaj ogrywacie, zaczynało właśnie od takich niezależnych produkcji. Na nich szlifowali skille i szukali nowych rozwiązań. Czym innym jest parskać zza monitora, czym innym jest czuć pasję tych ludzi wyrażoną w produkcie, który reprezentują. Produktom, którym grywalnościowo nie ma co zarzucić. A jeszcze jak słyszę, że większość z tych czterech gier zrobiły 2-3 osoby, to już w ogóle moja głowa jest bliska eksplozji. Wszystkiego dobrego, powodzenia i NIECH ŻYJE POLSKI GAMEDEV!

Źródło: własne
cropper