Historia konsol: RDI Halcyon

Historia konsol: RDI Halcyon

Roger Żochowski | 03.04.2016, 09:00

Gdy w maju 2013 roku Microsoft zaprezentował światu Xboksa One, w Sieci z miejsca pojawiły się ironiczne komentarze porównujące go do magnetowidów, dekoderów, odtwarzaczy DVD i wszystkiego, o czym można powiedzieć potocznie „klocek”. RDI Halcyon swoim wyglądem bije jednak XOne w każdej kategorii.

Sytuacja RDI Halcyon pokazuje, że pasja czyni czasami cuda. Bohaterem dzisiejszej historii jest Rick Dyer, jeden z wielu fanów Adventure, fikcyjnej gry interaktywnej mającej bardzo dużo wspólnego w modnymi niegdyś przygodówkami, w których użytkownik posługiwał się tekstem do komunikacji z programem. Rick zapragnął jednak wszystko co przeżył w grze w jakiś sposób zilustrować. Pierwszym narzędziem, które miało mu w tym pomóc, był prototyp kalkulatora druku, w którym rolkę przesuwał do przodu i do tyłu mikroprocesor, rysując na jej powierzchni kolejne informacje i obrazki. To jednak go nie usatysfakcjonowało. Brakowało dźwięku. Dyer postanowił więc wykorzystać do pokazywania obrazów projektor filmowy zsynchronizowany z magnetofonem, z którego można było usłyszeć głos narratora czytającego kolejne sceny gry. A gdyby tak zamknąć to wszystko w jednej maszynie?

Dalsza część tekstu pod wideo

Specyfikacja

Procesor: Z80B Microprocessor (6 MHz) 
Rozdzielczość: 560x480
Kolory: 16,7 mln 
Dźwięk: 16-bitowy
Pamięć: 64Kb
Nośnik: kartridże, dyski laserowe
Porty na pady: 1

Gdy na rynku pojawiły się odtwarzacze dysków wideo, Dyer wpadł na pomysł, że mógłby skonsolidować na jednym nośniku treść audio i ilustracje. Swój projekt nazwał „The Fantasy Machine”, uderzając do wielu firm produkujących zabawki. Te jednak odesłały go z kwitkiem, nie widząc w pomyśle potencjału. Niektóry przedstawiciele wychodzili już w połowie prezentacji, co jednak nie dobiło naszego dzisiejszego bohatera. Okazało się, że nieruchome obrazy z narratorem to za mało, by zawojować rynek. Inspiracja przyszła po obejrzeniu filmu animowanego pt. „Dzielna pani Brisby” z 1982 roku. Rick zdał sobie sprawę, że potrzebuje animacji oraz dobrego scenariusza, by jego gra była w stanie wywołać wśród ludzi emocje. 

Dyer powołał do życia firmę RDI Video Systems, która niedługo potem stworzyła Dragon’s Lair – tytuł kojarzony zapewne przez wielu z Was. Gra była animowana przez weterana Disneya, Dona Blutha i jego studio. Skromny budżet spowodował, że prace nad nią trwały siedem miesięcy. Ponieważ ekipa nie mogła sobie pozwolić na zatrudnienie żadnych modeli, animatorzy używali zdjęć z magazynów Playboy, projektując jedną z głównych bohaterek – księżniczkę Daphne. Te same osoby w celu obniżenia kosztów podłożyły też swoje głosy pod postacie. To wystarczyło, by tytuł zarobił dla firmy niezłe pieniądze. RDI Video Systems zaliczyło pierwszy sukces jako producent gier na dyskach laserowych. Dobra sprzedaż Dragon’s Lair oraz Space Ace (druga produkcja w portfolio firmy) spowodowały, że Rick zaczął myśleć o zaprezentowaniu swojej technologii szerszej publiczności na dedykowanej konsoli wideo. I tak oto w 1984 roku do życia powołana została pierwsza konsola wykorzystująca jako nośnik danych dwustronne dyski laserowe – Halcyon. Jej nazwa pochodziła od komputera „HAL” znanego z filmu „2001: Odyseja kosmiczna”. W połowie lat 80. dyski laserowe przeżywały istny boom, bowiem były niejako gwarantem (jak na tamte czasy) wysokiej jakości oprawy audiowizualnej. Był tylko jeden problem – technologia do tanich nie należała. Za system trzeba było zapłacić (uwaga) 2500 tysiąca dolarów! Kilka stówek zielonych za nowego Xboksa to przy tym niemalże zaskórniaki. Trzeba jednak zaznaczyć, że pierwotnie urządzenie miało jako nośnika używać dysków CED, ale podczas procesu dewelopingu zdecydowano, że są one przestarzałe i zwrócono się w kierunku droższej alternatywy. Tyle, że była to ślepa uliczka. 

Wysoka cena detaliczna zniechęciła inwestorów (plotki mówią, że wyprodukowano tylko kilkadziesiąt sztuk urządzenia), choć trzeba przyznać, że gry prezentowały się lepiej niż na maszynach arcade, co było w tamtych czasach nie lada osiągnięciem. W zestawie z konsolą pakowano także dwie produkcje (Thayer’s Quest i NFL Football LA Raiders vs. SD Chargers), klawiaturę oraz specjalne słuchawki z mikrofonem. System umożliwiał bowiem wydawanie poleceń głosowych, a jeśli wierzyć jego producentom, potrafił rozpoznać aż tysiąc różnych słów z możliwością zaprogramowania kolejnych. Konsola wchodziła też w interakcję z użytkownikiem na niespotykaną dotąd skalę. Gdy ktoś pierwszy raz odpalał system, pojawiał się komunikat proszący o wpisanie imienia. Po dokonaniu tej czynności Halcyon imiennie zwracał się do gracza. Co ciekawe, konsola składała się z dwóch części. Pierwsza to nic innego jak komputer Halcyon zasilany procesorem Z80. Druga to odtwarzacz dysków laserowych Pioneer LD-700, dokładnie taki sam, jaki można było kupić osobno w sklepach. Jednak prawdziwe jaja dopiero przed nami. Na rynku miały pojawić się zewnętrzne moduły, które pozwoliłyby konsoli kontrolować urządzenia gospodarstwa domowego, co miało dać złudzenie, że Hal naprawdę myśli.

Słów kilka o grach

Choć na Halcyon pojawiły się tylko dwa tytuły, trzeba przyznać, że ich wydania były dość nietypowe. Każda gra składała się z dwóch części – kartridża, na którym przechowywane były wszelkie pliki tekstowe niezbędne do uruchomienia gry, oraz dysku laserowego zawierającego ścieżkę audio i wideo. Grę kontrolowaliśmy za pomocą klawiatury lub komend głosowych. Membranowa klawierka była niewielkich rozmiarów i pozwalała zamontować na niej nakładkę z rozmieszczeniem przycisków, różną dla każdej z produkcji. Sterowanie głosem odbywało się z kolei za pomocą headsetu z wbudowanym mikrofonem. 

Ciężko jednak pojąć, czemu na konsoli nie pojawił się okręt flagowy firmy – Dragon’s Lair. System został pogrzebany praktycznie zaraz po jego wyprodukowaniu. Mimo prac nad kolejnymi tytułami – zaprezentowano nawet trailery i screeny z czterech kolejnych gier – ich licznik zatrzymał się na całych dwóch. Halcyon przeszedł więc do historii jako konsola z najmniejszą biblioteką gier (jeśli można to w ogóle nazwać biblioteką), co raczej nie przyniosło dumy jego twórcom. Dorwanie go na aukcji internetowej to jak trafienie szóstki w Lotto, więc szansa na to, że kiedyś będziecie mieli okazję z nim obcować, jest znikoma. Ale coś czuję w kościach, że płakać z tego powodu nie będziecie.

PS Tekst pojawił się pierwotnie w 191. numerze PSX Extreme.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper