Recenzja filmu „Psy mafii” – nie ufaj nikomu

Recenzja filmu „Psy mafii” – nie ufaj nikomu

Dawid Muszyński | 19.03.2016, 08:00

Obraz „Psy Mafii” sposobem prowadzenia historii przywodzi na myśl „Infiltrację” Martina Scorsese, a klimatem „Królestwo zwierząt” Davida Michoda. Szkoda, że trochę gorzej ze scenariuszem.

John Hillcoat stworzył wielowątkową historię o nieoczekiwanych splotach i zwrotach akcji, rozgrywającą się w skorumpowanym środowisku policji, brutalnych gangsterów i rosyjskiej mafii. Przestępcy i powiązani z nimi policjanci szykują się do wielkiego skoku, który ma ich ustawić na resztę życia, a niektórym zwrócić wolność. Plan jest skomplikowany i wymaga precyzji oraz pewnej ofiary. Jak można się domyśleć, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nad wszystkim czuwa bezwzględna i nieprzewidywalna rosyjska mafia, na czele której stoi jej królowa – Irina Vlaslov (Kate Winslet).

Dalsza część tekstu pod wideo

Chiwetel Ejiofor, Casey Affleck, Woody Harrelson, Aaron Paul, Gal Gadot, Norman Reedus, Anthony Mackie i Kate Winslet – taka obsada powinna gwarantować rozrywkę na najwyższym poziomie. Częściowo tak jest. Niestety, film zawodzi trochę na poziomie scenariusza autorstwa Matta Cooka. Wprowadza on bowiem zbyt wielu bohaterów, dając im tym samym zbyt mało czasu na zaprezentowanie się widzom i zbudowanie mocniejszej relacji. W efekcie niektóre postaci dosłownie przelatują nam co i rusz przez ekran, nie wnosząc nic istotnego do historii lub pojawiają się tylko po to, by zmienić kierunek akcji, po czym znów znikają gdzieś w ciemnych zaułkach miasta.

Najciekawiej z całej obsady wypada postać Jeffrey’a Allena granego przez Woody’ego Harrelsona. Zabawne, że temu aktorowi przypadają ostatnio same role bohaterów uzależnionych od alkoholu i innych używek. Nie podlega jednak wątpliwości, że  takich gości odgrywa na ekranie pierwszorzędnie. Może i lepiej, że wcześniej z tej roli zrezygnował Christoph Waltz, Woody wydaje mi się być lepszym wyborem. Przyjemnie też patrzy się na Kate Winslet jako bezduszną szefową żydowsko-rosyjskiej mafii. Muszę przyznać, że z obłędem jej do twarzy. Rozczarowuje za to Chiwetel Ejiofor, choć to nie jego wina.  Postać Michaela Atwooda została po prostu słabo napisana. Autor nie wiedział chyba, w którą stronę chciałby poprowadzić tego bohatera, przez co jest on zagubiony, nudny i nieciekawy. Podobny brak pomysłu można zaobserwować przy Gale Gadot, której rola sprowadza się tylko do kilku scen, w których pojawia się w obcisłych szortach.

Reżyser John Hillcoat, wcześniej odpowiedzialny za chociażby ciekawego „Gangstera”, nie zrobił teraz słabego filmu, ale na pewno jest on poniżej oczekiwań, jakie z nim wiązano. Miał być gęsty, mroczny, wręcz brudny klimat i skupienie się na relacjach bohaterów. Niestety, na to wszystko brakuje czasu. Atmosfera w „Psach mafii”  czasami gęstnieje, ale szybo zostaje rozmyta, by sztucznie podgonić akcję. Gdy jednak ta akcja nabiera tempa, to trzeba przyznać, że są to sceny sprawnie nakręcone i dobrze zrealizowane. Choć nie ma ich zbyt wiele, to gdy już się pojawiają, cieszą oko, jak choćby scena z odciętymi głowami latynoskiej mafii ułożonymi na masce jednego z samochodów. Szkoda, że reżyser nie zdecydował się na więcej takich obrazków. By dodatkowo podkręcić ponury klimat konspiracji i ciągłego zagrożenia, większość scen rozgrywa się w barach, pod mostami, w ciemnych zaułkach czy na parkingach, wszystko oczywiście pod osłoną nocy. Ten prosty zabieg sprawdza się idealnie.

Cały ten klimat pieczołowicie budowany przez aktorów i reżysera  psuje niestety zakończenie, które wydaje się być nieprzemyślane. Matt Cook pisząc scenariusz nie miał chyba fajnego pomysłu na zakończenie wszystkich wątków, więc poszedł po najmniejszej linii oporu, by dociągnąć do napisów końcowych.  Nie wpływa to znacząco na ostateczną ocenę filmu, ale na pewno pozostawia pewien niesmak. Ma się wrażenie, że czegoś brakuje, że można było wycisnąć z tej opowieści więcej.

Na plakacie widnieje hasło „Nie wszystko jest tym, czym się wydaje”, jeśli jednak liczycie na jakąś tajemnicę i twisty w fabule, to możecie się mocno zawieść. Nic takiego tu nie ma. Ów slogan odnosi się bowiem do skorumpowanych policjantów i niczego więcej. Nie jest to jednak zarzut do filmu, a raczej do twórców rodzimej wersji plakatu.

„Psy mafii” nie są filmem wybitnym, ale na pewno wartym poświęcenia tych dwóch godzin, by przenieść się do dotkniętej wojną gangów Atlanty.

 

Ocena: 7/10

+ obsada
+ klimat

- scenariusz
idiotyczne tłumaczenie tytułu
 

 

Dawid Muszyński Strona autora
cropper