PSN Digital Showcase: Graliśmy w Shadow of the Beast

PSN Digital Showcase: Graliśmy w Shadow of the Beast

SoQ | 24.02.2016, 13:03

Jeśli tęsknicie za przygodami Kratosa, to choć na chwilę możecie zapomnieć o Bogu Wojny. Demoniczny bohater Shadow of the Beast masakruje wrogów z porównywalnym wdziękiem, a produkcja okazała się jedną z najlepszych w jakie miałem okazję pograć w Londynie podczas PSN Digital Showcase.

Nadchodzący Shadow of the Beast to remake kultowej w pewnych kręgach pozycji z Amigi z 1989 roku. Jeśli chodzi o historię, gra ma być względnie wierna oryginałowi. W pierwszym z przetestowanych poziomów, rozgrywającym się w świątyni położonej pomiędzy zielonymi polami, których bujająca się trwa pięknie kontrastuje z krwistą czerwienią, pojawiało się i niewinne dziecko i zły lord Maletoth i prowadzony na uwięzi heros - Aarbron. Fani pierwowzoru na pewno skojarzą o co chodzi. Dodam tylko, że pewne zdarzenie sprawia iż nasz demoniczny koleżka zwraca się przeciwko swojemu panu, a zadaniem gracza jest naturalnie pomóc mu w dorwaniu skurczybyka i przerobieniu go na tatar.  

Dalsza część tekstu pod wideo

O Kratosie wspomniałem nie bez przyczyny. Aarbron również szatkuje przeciwników i ciska ich truchłami z brutalną siłą. Do tego wylewana wiaderkami jucha chlapie na wszystkie strony, a ucięte pazurami członki latają na lewo i prawo. Właśnie - gramy w ujęciu 2D więc poruszamy się albo w przód lub do tyłu i z dwóch stron atakują również wrogowie. Dostępny jest blok i unik oraz ataki zwykłe i ogłuszające. Niszcząc zastępy przeciwników napełniamy pasek krwi odpowiadający za ataki specjalne, które z kolei kupujemy w "sklepiku" gdzie rozwijamy również postać. Z czasem potworek będzie miał więcej siły czy zbierał więcej krwistych "punktów" podczas egzekucji, a do odblokowania są również świetne retro-bonusy w postaci "trzeszczącej" muzyki ze starej gry, którą możemy odpalić podczas zabawy, oraz oryginalnej wersji Shadow of the Beast. Cudowny patent, za który fani pierwowzoru na pewno będą wdzięczni deweloperowi.

Wracając do ataków to są np. takie, podczas których Aarbron rzuca się wściekle na wroga, dosłownie go zagryza długimi zębiskami, co pozwala na odzyskanie własnych punktów zdrowia. Taka forma efektownej „apteczki”. Jest też tryb furii oparty o QTE, podczas którego posyłamy poczwary w zaświaty jednym szlagiem i gdy liczy się timing. Do walk mam tylko jedno zastrzeżenie – brak odpowiednio podkreślającego wszystko audio. O ile w God of War każde wbicie ostrza w mięcho i każdą pogruchotaną kość słychać było idealnie, wręcz namacalnie, co nadawało w moim odczuciu starciom jeszcze więcej mocy, tak tu wszystkie efekty jatki są trochę zbyt "płaskie".

Niemniej im wyższy mnożnik ataków tym większa zdobycz punktowa i lepsza ocena na koniec poziomu. Te podzielone są na sekcje, a nasze poczynania w każdej z nich są ocenianie osobno jak w wielu slasherah. Dodaj do tego efektownych i sporych rozmiarów bossów (ponownie kłania się stary dobry Kratos) oraz kilka poziomów trudności (na normalnym wcale nie jest tak łatwo) i otrzymacie obraz gry, która zadowoli zwolenników masterowania i żyłowania wyników. Ponadto między kolejnymi bitkami znalazło się też miejsce na chwilę oddechu - trochę skakania, wspinania się (heros może wbijać pazury w ściany) i proste zagadki. Shadow of the Best wygląda naprawdę solidnie i zapowiada się na jeden z lepszych tegorocznych tytułów cyfrowej dystrybucji.

Podczas imprezy PSN Digital Showcase w Londynie mieliśmy też okazję pograć m.in. z Drawn to Death, Alienation, Kill Strain i No Man's Sky. Więcej naszych wrażeń znajdziecie na portalu w najbliższych dniach.

cropper