Najlepsze multiplayerowe gry na Pegasusa

Najlepsze multiplayerowe gry na Pegasusa

Roger Żochowski | 01.01.2016, 12:00

W czasach Pegasusa gry multiplayerowe, lub jak kto woli kooperacyjne, wyglądały nieco inaczej niż dzisiaj. Zamiast grania po Sieci czy czatu głosowego liczyła się przede wszystkim wspólna zabawa na kanapie i możliwość i poznawania z kumplem u boku kolejnych poziomów. 

Jako gracz wychowany w tamtych czasach muszę przyznać, że dużo bardziej wolałem taką formę kooperacji, choć nie jestem też hipokrytą i neguję rozwoju technologii, która pozwoliła nam w zaciszu domowym łączyć się z graczami z całego świata. To jednak głównie dzięki Pegasusowi poznałem smak wspólnych potyczek przed ekranem kineskopowego telewizora, tudzież zrywanie się na dużej przerwie lekcyjnej, by pograć z kolegą 10 minut w Contrę. Poniżej lista 15 tytułów, w których tryby multiplayerowe wyrwały mi z życia dziesiątki godzin.   

Dalsza część tekstu pod wideo

15. Ikari Warriors

Nie ma to jak gra o walecznych komandosach, zwłaszcza w czasach, gdy w kinach królowały kolejne odsłony Rambo. Zresztą twórcy gry oficjalnie przyznali, że inspiracją do stworzenia Ikari Warriors były właśnie filmy z Sylvestrem Stallone. Dwóch żołnierzy z opaskami na czołach przebijających się kolejno przez dżungle, rzeki i ruiny, likwidowanie hurtowych ilości wrogów za pomocą karabinów maszynowych i granatów oraz korzystanie na polu walki z czołgów - to najważniejsze cechy gry. Idealny tytuł na rozładowanie emocji po ciężkim dniu w szkole. 

14. Kage - Shadow of Ninja

Może nie była to tak popularna gra jak inne tytuły z listy, ale dla mnie to czołówka jeśli chodzi o produkcje stawiające na kooperacyjne granie. Akcja gry toczyła się w 2029 roku, w czasach gdy kontrolę nad USA przejął przesiąknięty złem do szpiku kości cesarz Garuda. Lord Hayate i Lady Kaede - para głównych bohaterów z klanu wojowników ninja - zostaje wysłana, by go zabić. Kolejne poziomy mogliśmy ukończyć we dwóch graczy tnąc katanami przeciwników, rzucając nożami, bawiąc się linką z hakiem i pokonując kolejnych bossów. Mroczna stylistyka dodawała grze smaczku. 

13. River City Ransom

Produkcja Technos wykorzystująca uniwersum Kunio Kuna. Był to na pozór standardowy beat ‘em up, jednak szybko odkrywało się w nim ogromną porcję miodu i… poczucia humoru. Karykaturalne sylwetki bohaterów nie tylko sadziły wrogom zdrowe piąchopiryny, ale też rzucały przeciwnikami po polu walki jak szmatami, podnosiły różne przedmioty typu sztachety czy opony, a nawet rozwijały swoje umiejętności. Z książek dla przykładu uczyliśmy się nowych ciosów, a zjadając potrawy w restauracjach podnosiliśmy swoją siłę. A wszystko po to, by uratować porwaną dziewczynę i pokonać wszystkie szkolne gangi. Grając we dwie osoby zawsze można było liczyć na kupę śmiechu. 

12. Gold Medal Challenge '92

Olimpiady to jeden z moich ulubionych gatunków gier na Pegasusa. Mashowania przycisków nie raz kończyło się na zakładaniu plastrów na kciuki. W pakiecie znalazły się biegi na 100, 200, i 400 metrów, sztafeta 4x100 metrów, w której ważne było odpowiednie gospodarowanie siłami, oraz maraton ulicami miasta! Gra oferowała aż pięć dyscyplin pływackich, gimnastykę, podnoszenie ciężarów, skok wzwyż, trójskok, oraz rzut młotem i oszczepem. A wszystko to w karykaturalnej stylistyce. Część dyscyplin rozgrywaliśmy z drugim graczem na jednym ekranie, do części zaś podchodziliśmy na przemian. Oprócz Gold Medal warto też wspomnieć o grze Track & Field, która również pozwalała nam wziąć udział w letnich igrzyskach.  

11. Jackal

W grze Jackal bohaterska czwórka żołnierzy ruszała do walki na terytorium wroga, aby zniszczyć tajną broń i uratować uwiezionych jeńców. A wszystko to z pomocą dwóch wojskowych jeepów! Widok z lotu ptaka, sześć poziomów osadzonych w takich miejscówkach jak dżungla, port, starożytne ruiny czy bagna i ostra wymiana ognia z przeciwnikami korzystającymi z łodzi, helikopterów czy czołgów. Nasze pojazdy dysponowały szybkostrzelnymi karabinami zadającym niewielkie obrażenia oraz granatami. Te drugie można było upgrade’ować dzięki uwalnianiu przetrzymywanych w budynkach jeńców. Grę kończyłem nie raz w co-opie na "dwa jeepy", co sprawiało masę frajdy w klimacie kultowego w tamtych czasach Rambo.

10. Double Dragon

Jeden z flagowych przedstawicieli gatunku chodzonych bijatyk na Pegasusie. Głównymi bohaterami gry byli dwaj bracia - Billy i Jimmy Lee. Obaj świetnie sprawdzali się w praniu mord oprychom. Zadaniem gracza było rzecz jasna przejście przez kolejne poziomy osadzone w takich lokacjach jak fabryka, slumsy, las czy kryjówka gangu i uwolnienie porwanej niewiasty. Tak – one zawsze sprawiały problemy, bez względu na epokę. Jak na typową chodzoną bijatykę przystało gracz kierował się w prawą stronę ekranu, oklepywał kolejnych wrogów (ciosy z główki, z wyskoku, przerzuty, soczyste sierpowe), wspomagając się znalezionymi narzędziami mordu (noże, dynamity, pejcze, kije bejsbolowe, beczki itp.). Poza opcją ukończenia gry we dwie osoby gra oferowała też tryb versus.  

9. Mario Bros. 

Idealny przykład na to, że prosta koncepcja może dać graczom masę frajdy. Cała zabawa polegała na eliminowaniu stworów wychodzących z rur kanalizacyjnych. Po przewróceniu ich na plecy, co czyniliśmy uderzając z dyńki w platformę, po której poruszały się maszkary, musieliśmy szybko zasadzić im kopa i pozbyć się z planszy. Jeśli nie zdążyliśmy wrogowie stawali się szybsi i groźniejsi. Im dalej w las tym więcej przeciwników atakowało naszych wąsatych braci i dłużej zajmowało nam ich przewrócenie. Dla przypomnienia dodam, że był to kolejny tytuł z genialnej składanki 168 in 1.  

8. Ice Ice! Hockey Challange 

Następna gra z serii Nekketsu wykorzystująca postać Kunio Kuna. W ten tytuł ciorać mogło nawet czterech graczy. Jak to w serii Nekketsu bywa hokej został przedstawiony w humorystycznej formie. Brutalne zabieranie krążka, walka przy bandach, super-strzały rodem z Goala, uderzenia z wyskoku, specjalne rodzaje boisk (z pękającym lodem, miniami, czy strzelającymi piorunami) i zabawna, mangowa stylistyka - te wszystkie elementy skutecznie przyciągały do ekranu zarówno samotnych graczy, jak i tych lubiących pograć razem z kumplem. Innym hokejem na Pegasusa, który wart jest polecenia był Blades of Steel od Konami. 

7. Battletoads & Double Dragon

Chodzona bijatyka wyprodukowana przez Rare, która jak sama nazwa wskazuje funkcjonowała jako crossover. Ropuchy oraz bracia Lee potrafili odpalać combosy, ataki specjalne, chwyty, szarżować, a czasami także zasiąść za sterami futurystycznych motocykli. Przewijały się również levele ‘wertykalne’ i etapy przywodzące na myśl strzelanki. Tytuł do łatwych nie należał, a deweloperzy utrudnili życie graczom ciorającym w co-opie. Otóż skucha jednego gracza była karana przeniesieniem na początek levelu. Nic tak jednak nie poprawiało humoru jak wbicie rywala w glebę. W tym tytule naprawdę czuć było moc zadawanych ciosów!

6. Micro Machines

Jedna z pięciu gier na kultowym dla wielu kartridżu "Złota Piątka", będącym tak naprawdę składanką gier stworzonych przez Codemasters. W tej zręcznościowej grze wyścigowej kierowaliśmy rozmaitymi mini-pojazdami, ścigając się na stole kuchennym, w ogródku, piaskownicy czy wannie. W zależności od warunków panujących na torach kierowaliśmy innymi maszynkami, co dodatkowo uatrakcyjniało rozgrywkę. Mogły to być motorówki, jeepy, samochody sportowe, bolidy przywodzące na myśl F1, czołgi czy helikoptery. Wielu graczy najmilej wspomina tryby multiplayerowe, w których do wyboru mieliśmy rywalizację Head-to-Head lub turniej składający się z pięciu wyścigów. 

5. Battle City

Kolejna z gier dostępnych na kartridżu 168 in1, czyli popularne "Tanki". Ciekawostką jest fakt, że Battle City na NES-a nigdy oficjalnie nie opuściło granic Japonii. Polscy gracze tylko dzięki Pegasusowi mieli przywilej poznać ten tytuł. Gra składała się z 35 poziomów, podczas których sterowaliśmy czołgiem mającym nie tylko obronić własną bazę pod postacią orzełka, ale także zniszczyć wszystkich oponentów. Tytuł sprawdzał się znakomicie zwłaszcza w kooperacji z drugim graczem. Sporą robotę robił też edytor poziomów, na których mogliśmy następnie toczyć boje. 

4. Goal 3

Kunio-kun no Nekketsu Soccer League, czyli w skrócie Goal 3, to tytuł, przy którym połamałem dwa pady. Multiplayerowe potyczki po obejrzeniu kolejnego odcinka Tsubasy były niemalże rytuałem na osiedlu. Tytuł traktował piłkę nożną z przymrużeniem oka. Cechą charakterystyczną gry były choćby super-strzały, które potrafiły zmieść z pola karnego obrońców i przerwać siatkę w bramce. Specjale powodowały, że piłka robiła się kwadratowa, znikała, zmieniała się w banana, rybę a nawet podążała do bramki pod ziemią. Graliśmy zarówno na trawie,  piachu, jak i w błocie dodatkowo przy zmiennych warunkach atmosferycznych. Rzęsisty deszcz, który zostawiał na boisku ogromne kałuże, tornada czy pioruny rażące zawodników. Drugiej takiej piłki nie było. 

3. Chip 'N Dale Rescue Rangers 1 & 2

Oba tytuły uwielbiałem głownie dlatego, że wcześniej w naszej rodzimej telewizji regularnie oglądałem przygody dwóch kudłatych wiewiórek. Sama gra zaś to kwintesencja kooperacyjnego grania na Pegasusie. Nasi podopieczni potrafili skakać, schylać się, podnosić różne napotkane przedmioty (skrzynki, jabłka, beczki, piłki) i ciskać nimi w przeciwników. Pod koniec każdego etapu czekał standardowo pojedynek z bossem. Podczas rozgrywki gościnnie pojawiali się też inni członkowie Brygady RR w tym Jack Rockfort, Bzyczek czy Gadget. Razem z bratem rysowaliśmy nawet struktury kolejnych poziomów, żeby łatwiej było omijać przeszkody. 

2. Contra

"Nie skacz tak wysoko, bo ginę". "Ty weź górę ja biorę dół". Takie komendy można było usłyszeć praktycznie w każdym domu, w którym dwóch śmiałków właśnie ogrywało Contrę. Jeden biegał w niebieskich gatkach, drugi w czerwonych. Przechodząc kolejne poziomy można było natknąć się na power-upy oznaczone literkami oferujące różne rodzaje pocisków. Pamiętam do dziś design tropikalnej wyspy, wspinanie się wzdłuż wodospadu, walki z bossami czy poziomy obserwowane zza pleców. Nie ma chyba produkcji, którą w co-opie ukończyłbym tyle razy co Contrę. I ten pamiętny śmigłowiec uciekający z wyspy. 8-bitowa klasyka. 

1. Teenage Mutant Ninja Turtles III: The Manhattan Project

To była kultowa gra na moim osiedlu, a w okolicznej wypożyczalni kartridże z grami o przygodach żółwi ninja należały do najwyższej kategorii. Na ich wypożyczenie trzeba było czasem czekać 2-3 tygodnie. Hype na gry z tej serii podkręcały dodatkowo serial animowany oraz film fabularny. W opisywanej odsłonie ścigaliśmy słynnego Shreddera, który porwał uroczą April O’Neil. Do wyboru mieliśmy cztery żółwie, które posługiwały się unikalnymi dla siebie broniami i specjalami. Charakterystyczne było też w grze wykorzystywanie elementów otoczenia jak hydranty czy włazy do kanałów. Dla mnie gra-legenda.   

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper