Recenzja Nienawistna ósemka - Tarantino po raz ósmy

Recenzja Nienawistna ósemka - Tarantino po raz ósmy

Dawid Muszyński | 29.12.2015, 07:50

Quentin Tarantino powrócił do swojego ulubionego gatunku, spaghetti western, i serwuje nam tym razem ciekawy kowbojski kryminał. Oto moje wrażenia po pokazie prasowym filmu”Nienawistna ósemka”

Niedawno zakończyła się wojna secesyjna. Wielu żołnierzy z ulgą powróciło do domów do swoich rodzin, jednak kilku z nich tak bardzo przyzwyczaiło się do zabijania, że postanowili zostać łowcami nagród. Jednym z nich jest John „Szubienica” Ruth eskortujący do aresztu Daisy Domergue, wartą 10 tys. dolarów – żywa czy martwa. Jego podróż zakłóca zamieć śnieżna, przez którą musi zrobić nieplanowany przystanek w zajeździe na pustkowiach Wyoming, gdzie znajduje się kilka podejrzanych osób. A jak wiadomo pieniądze, zwłaszcza duże, wydobywają z ludzi najgorsze instynkty. Kto przeżyje do końca zamieci?

Dalsza część tekstu pod wideo

„Nienawistna ósemka” to historia o kłamstwie i o kłamcach. Widz nie może mieć pewności, że każdy z bohaterów jest tym za kogo się podaje. Wiele opowieści okazuje się być zmyślonymi na potrzebę chwili, a powielanymi tak często, że zaczęły żyć własnym życiem. Atmosfera filmu jest bardzo klaustrofobiczna i przypomina pierwszą produkcję Tarantino - „Wściekłe psy” tyle, że na Dzikim Zachodzie. Mamy tu rozmowy o sensie życia, historii, moralności. Dialogi zostały tak dobrze napisane, że widz traci poczucie czasu i nawet nie wie, kiedy minęły te 3 godziny przed ekranem.

Ósmy film Tarantino jest gorszy pod względem opowieści od „Django”, ale ma za to wiele ciekawych walorów artystycznych. Chociażby decyzja by nakręcić tę produkcję panoramicznie, z użyciem formatu 70 mm, doskonale sprawdzającego się w filmach podróżniczych. Reżyser znakomicie uchwycił zimowe krajobrazy, piękne leśne pejzaże i wszechobecny śnieg. Dzięki zastosowaniu tej technologii widz ma wrażenie, że razem z bohaterami siedzi w tym ciasnym, drewnianym zajeździe i z poziomu stolika obserwuje rozgrywające się wydarzenia. Klimat ciągłego zagrożenia udziela się wszystkim. Co ciekawe, żaden z aktorów nie miał na planie 

ani chwili wytchnienia, ponieważ bardzo często wszyscy znajdują się w jednym kadrze, co również jest efektem użycia takiego formatu taśmy filmowej. Ich zachowanie dużo zdradza o skrywanych intencjach. Fani będą mieli nie małą frajdę, oglądając ten film kilka razy, by wyłapać wszystkie smaczki ukryte przez reżysera na drugim i trzecim planie.

Ogromnym plusem tego filmu jest znakomicie dobrana obsada i kostiumy. Na ekranie zobaczymy rewelacyjny duet: Samuela L. Jacksona grającego byłego kawalerzystę, majora Marquisa Warrena i Kurta Russella jako nieustraszonego łowcę nagród Johna Rutha. Nie zabraknie również innych ulubieńców Tarantino jak Tima Rotha, Zoe Bell czy Michaela Madsena. Dużym zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się na ekranie Channinga Tatuma, który nie wydawał mi się nigdy typem aktora, który może przypaść do gustu Quentinowi.

Nie można też nie zwrócić uwagi na genialną ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Ennio Morricone, który powrócił do westernu po 40 latach. Jest to o tyle ciekawe, że kompozytor był śmiertelnie obrażony na Tarantino za nieuzgodnione wykorzystanie jego muzyki w „Django”, którego nie był wielkim fanem. Nie usłyszymy jednak charakterystycznego gwizdania, z którego słynęły kultowe filmy o dzikim zachodzie. Był to świadomy wybór Morricone, który nie chciał już powielać starych schematów.

„Nienawistnej ósemce” nie udało się jednak uniknąć kilku wpadek. Jedną z nich jest nadmierna i nieuzasadniona brutalność, która nawet jak na Tarantino jest niepotrzebna. Niekiedy odnosiłem wrażenie, że w ten sposób reżyser postanowił zapełnić momenty pomiędzy jedną płomienną dyskusją a drugą. Przez ten zabieg film ma miejscami nierówne tempo.

Jeśli wierzyć Quentinowi Tarantino, to do zakończenia kariery filmowej zostały mu jeszcze dwa filmy. Mam nadzieję, że jeszcze zmieni zdanie. Na razie zapowiedział, że zabierze się za realizację serialu, też w konwencji westernu.

 

Tekst: Dawid Muszyński

+ znakomite postaci
+ wspaniała scenografia
+ ciekawa intryga

- nadmierna, nawet jak na Tarantino brutalność
nierówny rytm filmu 

Ocena: 7 /10 

Dawid Muszyński Strona autora
cropper