Czy gry wychowują internetowych terrorystów? Przekonał się o tym producent Mortal Kombat X

Czy gry wychowują internetowych terrorystów? Przekonał się o tym producent Mortal Kombat X

Mateusz Gołąb | 01.04.2015, 15:57

Przy okazji GamerGate na światło dzienne wypłynął bardzo poważny problem prześladowania w obrębie branży. Wygląda na to, że nie wzięliśmy sobie tego do serca.

Ostatni rok był dla naszej branży stosunkowo dziwny, burzliwy i w niektórych momentach nawet dramatyczny. Co gorsza my sami, jako gracze, jesteśmy sobie winni. Gry wideo mają chyba jednych z najbardziej oddanych fanów w porównaniu z jakimkolwiek innym medium przekazu. Problem w tym, że ci fani bardzo często przeradzają się w czystych fanatyków. Wszyscy wiemy jak to z tym jest. Wystarczy spojrzeć na fanatyzm w innych dziedzinach życia, żeby zauważyć jak wiele szkody przynoszą takie działania. Każdej zamieszanej w to stronie. Osoby atakowane ponoszą szkody z wiadomych powodów – boją się o zdrowie i życie najbliższych, a napastnicy z czasem zostają napiętnowani przez społeczeństwo.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Dlaczego o tym piszę? Bo ewidentnie nie uczymy się na błędach. Miałem cichą nadzieję, że po zeszłorocznej ogólnobranżowej tragedii, jaką było cale zamieszanie związane z Anitą Sarkeesian i ruchem GamerGate wyciągnęliśmy pozytywne wnioski. Okazuje się, że niekoniecznie. Nie będę się tutaj zagłębiał w tematykę feminizmu, czy innych spraw z tym związanych, bo mam tutaj swoje osobiste poglądy, które niekoniecznie pasują do tego miejsca. Warto jednak zaznaczyć, że działacze związani z growym feminizmem mylą się w jednej konkretnej sprawie. Bycie prześladowanym w branży nie jest domeną kobiet deweloperek i kobiet graczy. To dotyka niemal każdego w mniejszym, czy większym stopniu i niestety, ale twórcy gier coraz głośniej biją na alarm, że regularnie otrzymują pogróżki.

 

To nie oblicze dziennikarstwa growego potrzebuje zmian, ale mentalność graczy i ich kultura osobista

 

Obserwuję scenę związaną z mordobiciami, bo uwielbiam ten gatunek gier. Kilka dni temu producent gry Mortal Kombat X – Shaun Himmerick zrezygnował z korzystania z twittera po tym jak ktoś zagroził jego żonie i córce, jeżeli ten nie wprowadzi do gry postaci Reiko.

 

Mógłbym tutaj wpleść jakiś żart związany z tym, że to tylko gry, ale nie jest mi w żaden sposób powód do śmiechu. Zwłaszcza, że nigdy nie wiemy kto stoi po drugiej stronie internetowego kabla. Wiele rzeczy można znosić i nawet je ignorować. Sam zresztą spotykam się z głupimi żartami na co dzień. Przecież piszę w internecie. W dobie zamachów, napuszczania grup antyterrorystycznych na Bogu ducha winnych streamerów i ogólnego braku poszanowania dla drugiej osoby nie można jednak przejść obojętnie wobec bezpośrednich gróźb wymierzonych w zdrowie lub życie człowieka.

 

Powodem tego, ze nie chcę pisać na twitterze nie są fani proszący o konkretną postać, czy jakieś przecieki. Rozumiem to. To się nazywa pasja i miłość do serii Mortal Kombat – czaję to. Żaden problem

– pisze Shaun

Jestem wystarczająco gruboskórny, aby być odpornym na losowe wycieczki osobiste. Jestem też  dużym chłopcem i potrafię sobie z tym poradzić. … Nie jestem jednak w stanie przejść obojętnie wobec gróźb skierowanych w stronę mojej żony i córki. Te na tle seksualnym są tym bardziej niepokojące.

W zeszłym roku przy okazji afery z GamerGate wielu twórców pozwoliło sobie na ujawnienie pogróżek, z którymi musieli się mierzyć przez ostatnie miesiące lub lata. Wypowiedział się na ten temat m.in. David Vonderhaar – projektant Call of Duty: Black Ops 2. Grożono mu śmiercią za zmiany wprowadzone do systemu rozgrywki za pośrednictwem patcha. Stephan Toulouse – człowiek, który przez sześć lat stał na czele polityki prywatności usługi Xbox Live potwierdził, że jest to powszechny i poważny problem. Sprawę Phila Fisha i skasowania Feza 2 pamiętamy wszyscy. Przykłady gróźb i prześladowania można mnożyć, a te ujawnione publicznie, to tak naprawdę jedynie wierzchołek góry lodowej.

 

Shaun Himmerick nie wytrzymał.  Komu jeszcze zatrujemy życie?

 

Dodatkowo robimy sobie sami straszną krzywdę. Z jednej strony lamentujemy, gdy w mediach mówi się o grach nieprofesjonalnie i niepochlebnie, a z drugiej podkładamy ogień pod własne gniazdo. I jak w takiej sytuacji przetłumaczyć innym, że nasze medium jest niegroźne, gdy produkujemy internetowych terrorystów? Fanatyzm odbije nam się czkawką. Musimy odróżnić bycie wiernym fanem od bezpośredniego szkodzenia sobie i innym. Dyskutowanie to jedno, ale groźby w jakiejkolwiek formie to już sprawa poważna i każdy ma prawo przestać czuć się bezpiecznie w ich obliczu.

 

Nie dziwię się, że tacy ludzie jak Fish, czy Shaun Himmerick wycofują się z udzielania w sieci. Każdy ma swoje granice. Afera z zeszłego roku również nie wybuchła bez powodu i przeciwnicy GamerGate mieli w tym wszystkim trochę racji. Tylko dlaczego robić z tego wielki konflikt skoro można porozmawiać? Czy to kwestia anonimowości w sieci, że ludziom puszczają hamulce i wychodzi z nich zwierzęca natura? Dlaczego gracze tak nieadekwatnie agresywnie reagują w tak prozaicznych sytuacjach?

 

Jakie są wasze spostrzeżenia?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Mortal Kombat X.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper