Perełki z Szaraka: Level 04

Perełki z Szaraka: Level 04

Roger Żochowski | 30.07.2011, 13:30

Zapraszam Was na czwarty już odcinek "Perełek z Szaraka". Na pierwszą konsolę w dorobku Sony ukazało się wiele świetnych produkcji, o których dziś niewielu już pamięta. O jednej z nich przeczytacie w rozwinięciu.

Obecnie na rynku gier traktujących o piłce nożnej, liczą się tylko dwie produkcje: Fifa oraz Pro Evolution Soccer. Za czasów pierwszego PlayStation, tytułów podejmujących tematykę futbolu było znacznie więcej. Za jeden z nich odpowiedzialni byli nawet producenci Ridge Racera - Namco.

 

 

LiberoGrande

Wydawca: Namco
Producent: Namco

Data Premiery: 1997

 

LiberoGrande można śmiało uznać za protoplastę trybów znanych z Fify i Pro Evo (Become a Legend i Be a Pro), w których sterujemy tylko i wyłącznie jednym graczem. Japończycy nie bali się zaryzykować i wydali na rynek tytuł, w którym to stawaliśmy się częścią drużyny, mogąc kierować ruchami tylko i wyłącznie jednego zawodnika (kamera umieszczona za plecami). Oczywiście była możliwość dostosowania strategii do swoich preferencji, jednak formacja schodziła w tym momencie na dalszy plan.
 

Początkowo sterowanie zawodnikiem nie należało do łatwych (przerzuty czy strzały to nie lada wyzwanie), ale w tym właśnie tkwił urok tej produkcji. To arcade pełną gębą (konwersja z automatów), z masą zagrań, świetnym trybem treningowym (Challenge 9) i miodem wylewającym się beczkami z ekranu. Namco dało nam nawet możliwość zagrania z drugim graczem (przeciwko sobie lub razem w drużynie), jednak ze względu na charakter gry ekran dzielił się w tym momencie na pół (nie pamiętam, by wcześniej w jakiejś grze o piłce nożnej zastosowano takie rozwiązanie).
 

Licencja podobnie jak w Pro Evo nie porażała (zalewie 32 drużyny narodowe). Dostępni w grze zawodnicy byli podobni do swoich rzeczywistych odpowiedników, ale mieli pozmienianie nazwiska (np. Zinedine Zidane to Zenon Zadkine). Świetnie odwzorowano za to publiczność. Trybuny cały czas żyły i to zarówno jeśli chodzi o przyśpiewki jak i zachowanie kibiców (dziś wygląda to słabo, ale kiedyś te "bujające" się piksele robiły wrażenie). I choć inteligencja naszych kolegów z zespołu nie porażała, a czasem wręcz irytowała, od LiberoGrande ciężko było się oderwać. Swego czasu był to istny powiew świeżości w grach sportowych. Dziś już mało kto tak ryzykuje.

 

LiberoGrande intro

 

LiberoGrande gameplay

Dalsza część tekstu pod wideo
Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper