Hyde Park: Pirackie kopie gry - jak dziś podchodzisz do tego tematu?

Hyde Park: Pirackie kopie gry - jak dziś podchodzisz do tego tematu?

Roger Żochowski | 01.11.2014, 15:30

Piractwo to temat rzeka, jednak zapewne większość z Was może się do niego bez problemu odnieść w kilku zdaniach. Tym razem chcielibyśmy Was zapytać o to, jak na korzystanie z kopii zapasowych zapatrywaliście się kiedyś, a jak wygląda to dzisiaj. Oczywiście wszystko w ramach kolejnego Hyde Parku, który wraca (kolejny raz), po przerwie. 

Pytanie tygodnia: Pirackie kopie gry - jak dziś podchodzisz do tego tematu? 

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Roger
 
Ostatnio rozmawiając z jednym ze znajomych z CI Games przypomniał mi się koszmar z dzieciństwa, który wraca co kilka lat. Imię Roger, jak zapewne się domyślacie, zawsze wzbudzało mniejszą lub większą sensację wśród nowo poznanych osób. Ba, większość myślała, że to ksywa i dopiero po latach znajomości wyprowadzałem ich z tego błędu. Niestety - była pewna kreskówka, która prześladowała mnie przez kilka klas w podstawówce. Bez zbędnego rozwlekania - rzućcie okiem na wideo. 



To już chyba wolałbym się nazywać Denver. 



DriveClub okazał się jedną z największych wtop tego roku. Boli tym bardziej, że była to tak naprawdę jedyna duża premiera Sony w gorącym okresie jesienno-zimowym. Japończycy muszą się obudzić, bo w ostatnich miesiącach awaria goni awarię, a konkurencja nie śpi. Microsoft zaczyna się nam w końcu rozkręcać (kilka bardzo dobrych exów), a Nintendo notuje coraz lepsze wyniki finansowe. Nadal uważam, że jeśli Sony dobrze wszystko rozegra i nie straci wypracowanej przewagi i wygra tę generację konsol. Widać jednak, że obozy konkurencji szykują się na kolejną batalię - będzie ciekawie. Ja tymczasem wrzucę tu screenshot z DriveCluba, który wykonał Sojer. Nie wiem jakim cudem wykręciłem taki wynik - chyba byłem pijany, albo leciałem odrzutowcem.



Pytanie tygodnia: Gdy jako dzieciak zaczynałem swoją przygodę z grami nie wiedziałem tak naprawdę co to pirat. Łaziło się z dyskietkami na giełdę, przegrywało kolejne tytuły i sprawdzało w domu czy są fajne. Potem przyszedł Pegasus i wymiana żółtymi kartridżami na bazarach kwitła w najlepsze. Czy wiedziałem, że to "tylko" klon NESa? Za cholerę. Oryginalne gry kupowałem dopiero na Sedze Mega Drive i to też nie do końca świadomie. Potem przyszła era PSX-a, i wyprawy na Stadion Dziesięciolecia po tłoczone CD. To właśnie wówczas człowiek zaczynał doceniać pachnąca książeczkę, możliwość zerwania folii i zobaczenia na spodzie płyty czarnej powłoki. Miałem masę gier, ale tak naprawdę doceniałem najbardziej te oryginalne, które masterowałem na wszelkie sposoby. Być może jest to wytarty frazes, ale oryginały mają duszę.

W czasach PSXa kierowałem się prostą zasadą - jeśli gra spodoba mi się na piracie, kupie ją legalnie w sklepie. Tak w moje łapki trafiły Fiinal Fantasy VII, VIII, kolejne Tomb Raidery, Resident Evil czy Vigilante 8. W przypadku Nintendo 64 - takiego wyboru nie było, więc tutajj kupował człowiek "w ciemno" oryginały. Sięgając po PS2 (a potem Dreamcasta, GameCube'a i pierwszego Xboksa) wiedziałem już doskonale, że należy doceniać i szanować twórców ulubionych gier i serii, płacąc im za dobrze wykonana pracę. Dziś uznaję podobną filozofię, polując przy okazji na Allegro na tytuły, które kiedyś ogrywałem na piratach, a dziś chciałbym cieszyć się ich pudełkowymi wersjami na półce. Nie oszukujmy się - w dzisiejszych czasach jest masa różnych możliwości i naprawdę nie trzeba już piracić, aby móc cieszyć się elektroniczną rozrywką. W moim przypadku tyczy się to też filmów czy muzyki, które lubie postawić na półce w limitowanych edycjach. Z piractwa wyleczyłem się lata temu, ale uważam, że każdy powinien w tej kwestii zmierzyć się z własnym sumieniem. Mnie cieszy, gdy mogę przyczynić się w niewielkim stopniu do wyniku sprzedażowego i ewentualnego rozwoju danej serii czy dewelopera. Nawet jeśli jest to niszowa produkcja, w którą w Polsce grają trzy osoby na krzyż (hi Goichi Suda). 

 

Zax

 
Forza Horizon 2 jest rewelacyjna, podoba mi się bardziej niż Forza Motorsport 5. Na pewno ma ładniejszą grafikę - w ogóle w tej chwili to mój wizualny lider, jeśli chodzi o wyścigi (wolę kolorowe toskańskie pejzaże, niż scenerie z DriveClub). Dla mnie to najlepsza "samochodówka" ostatnich lat, którą śmiało mogę polecić nawet osobom, które nie zaliczają się do szczególnych fanów motoryzacji. Miód leje się szerokim potokiem.
 
Pytanie tygodnia: Pirackie kopie gier? Jestem dinozaurem już chyba, bo pamiętam czasy, jak chodziło się na giełdę i kupowało się legalnie "piraty". Dosłownie każdy to robił, kto grał w tamtym czasie. Oczywiście mówię o wczesnych latach 90. , kiedy ustawa o prawie autorskim nie przeszła jeszcze nowelizacji. A teraz? Teraz mamy aukcje internetowe, dzięki którym każdy może dorwać za małe pieniądze używane tytuły (chyba, że to Suikoden 2, który osiąga niebotyczne ceny...). I to rozwiązuje problem finansowy. Piracenie przestało się chyba opłacać i dobrze. Mam tylko nadzieję, że nigdy nie odejdziemy od fizycznych nośników danych, bo nie jestem fanem cyfrowej dystrybucji. Przykład? Ostatnio chciałem pograć na PS4 w zakupione niedawno cyfrowo pozycje, ale akurat wieczorem siadł net w domu. I co? I nic. Pograć nie mogłem, bo Sony musi "sprawdzić licencję" na swoich serwerach. Chciałem pokazać pobrane już dawno temu demo P.T. dziewczynie i się okazało, że też bez połączenia z serwerami PSN... nie mogę go odpalić. Totalna głupota!
 
 
JaMaJ
 
NBA. Sezon się rozpoczął, Waszyngton na razie 1-1, ale Marcin "The Polish Hammer" Gortat niezmiennie niezawodny. Tak samo niezawodne okazuje się NBA 2K15, od którego wprost nie można się oderwać. Klimat największej koszykarskiej ligi świata bije mocno, a i zdarzenia w grze nie pozwalają myśleć o NBA 2K15 jak o zwykłej grze. Przykładowo dziesięciopunktowe prowadzenie jest tak samo nieobliczalne jak w prawdziwej koszykówce - nie tyle, że nie przesądza o wygranej, ale takie prowadzenie również jest łatwiej stracić niż załóżmy paropunktowe. Tak po prostu jest i ciężko stwierdzić dlaczego tak się dzieje. Tak samo w play-offach, które obecnie rozgrywam w trybie MyCareer. Topowe zespoły nie pozostawiają złudzeń i można się dwoić i troić, ale o ile Chicago czy Miami nie popełnia błędów - szanse naszej wygranej są znikome. Nie tylko sposób rozgrywania jest identyczny jak w prawdziwych meczach, ale i cała otoczka, włącznie z tymi niewyjaśnionymi sytuacjami - nieraz za Chiny nie można trafić najprostszego rzutu spod kosza - niewydolność gracza, stres w meczu o wysoką stawkę - tutaj wszystko ma znaczenie i bardzo to doceniam. Przewspaniała gra, nie tylko jako sportowa, ale również jeżeli chodzi o bezkompromisowość wykonania, prezentację czy gameplay. Za rogiem czają się największe hity - z Far Cry 4 na czele, ale nie zapomnijcie o tym diamencie - jeżeli szukacie odskoczni od wszędobylskiej przemocy, banałów i kopiowania sprawdzonych patentów - walcie w NBA 2K15 jak w dym.
 
Druga sprawa. Karygodne decyzje Sony. Najpierw brak dedykowanych serwerów dla Destiny, co odbija się czkawką całemu PSNowi - za każdym razem po włączeniu konsoli muszę czekać od kilku do kilkunastu minut na korzystanie z funkcji sieciowych PS4 (załadowanie się listy znajomych, granie online, itd.). Nader często ostatnio zdarza się również wyrzucanie z gry podczas rozgrywek multiplayerowych. Do tego cała sytuacja z Drive Club, do której nawet nie chce mi się już wracać i Playstation Plus, który jest nieśmiesznym żartem. Ja rozumiem, że teraz Plusa i tak czy siak trzeba mieć do grania online, ale olewanie graczy jeżeli chodzi o growy content to przesada. Wielu broni tego modelu, że niby otrzymujemy 60 gier rocznie za bezcen i nie jesteśmy w stanie tego "przegrać", ale serio wolałbym 5-6 pełnoprawnych tytułów rocznie zamiast wiader indyków. Czy naprawdę Assassin's Creed 4: Black Flag to byłby teraz aż taki rarytas żeby wrzucić go do biblioteki gier na PS4? Przypominam - mówimy o Sony. SONY! Japońskim gigancie, którego sprzęty elektroniczne stoją na najwyższej półce, a nie potrafią poradzić sobie z infrastrukturą sieciową swojego flagowego produktu. Komedia. Wszystko działało spoko do czasu kiedy konsol nie było aż tak dużo na rynku, a teraz - padaka. Jeszcze po roku od premiery konsoli otrzymujemy update pozwalający na odpalanie mp3 z usb sticka... Znowu znajdą się porządniccy, którzy najwyraźniej znaleźli się tu przez przypadek i wyłączają swoje gry po ujrzeniu kropli krwi czy kombinacji liter zaczynających się od FU.., ale nie mogę tego inaczej skomentować: Kurwa mać, Sony! Ogarnijcie się, macie wielkiego minusa!
 
Pytanie tygodnia:
Za moich czasów (jak to brzmi - jakbym był starym dziadem. Ale w sumie...), kiedy byłem gówniarzem na utrzymaniu rodziców, nie było innej opcji żeby sprawdzać większość dostępnych gier. Teraz mamy prasę, internet - można dokładnie wybadać co nam się podoba i na co czekamy bez własnoręcznego sprawdzania tytułu. Kiedyś nie było opcji niesprawdzenia czegoś organoleptycznie. Chciałeś wiedzieć jak coś wygląda, jak w coś się gra - musiałeś sprawdzić sam. Już nie mówię o tym, że nie było stosownych przepisów regulujących stan prawny piractwa, było na to nieme przyzwolenie, jako że Polska to był dla wydawców gier kompletny zaścianek i nikt nie myślał, że można u nas "legalnie" zarobić. Tak po prostu było - giełdy, koledzy, znajomi znajomych - wszędzie królowały pirackie kopie, ale o piractwie jako takim się po prostu nie myślało - takie były czasy. I o ile teraz nigdy bym nie użył pirackiej kopii (wiem ile pracy, wysiłku i pieniędzy idzie na produkcję najlepszych produkcji - niektórym należy się wynagrodzenie), tak kiedyś było to absolutnie na porządku dziennym. W dobie wszechobecnych tytułów korzystających z dobrodziejstw trybu online, korzystanie z największych hitów jedynie dla czysto złudnego singla (np. seria Call of Duty) zdaje się być głupstwem. Bo jeżeli stać kogoś na konsolę, to czy nie stać go na kupno paru używek w roku? Przecież najlepsze nawet gry sprzed paru lat dalej dostarczają, z można jes wyrwać za 30-50zł. No ale cóż począć, jeżeli kogoś naprawdę nie stać? Albo komuś się wydaje, że wszystko należy mu się za darmo? Że takie dobra dodane, jak gry czy filmy powinny być traktowane jako dobro wspólne przeznaczenia społecznego - jak na przykład parki. Co wtedy? Wydaje mi się jednak, że w pewnych sytuacjach czy realiach piractwo można usprawiedliwić, ale to już temat na dłuższą rozkminę...
 
PS. Jeżeli macie jakieś sugestie co do działania portalu, czy dostępnych na nim treści - zalewajcie kierownictwo mailami. Ankiety ankietami, ale Wasz głos indywidualny jest tak samo słyszalny, dlatego zamiast po cichu skrobać coś na shoutboxie - walcie do naczelnych z pomysłami oficjalnymi kanałami. Jesteśmy tu dla Was - nie dla ciężarówek pieniędzy od Sony i ledwo-co-pełnoletnich nagich modelek przynoszących w zębach promki - pamiętajcie! (Shoutbox to zło wcielone - widzicie co robi z człowiekiem po zaledwie jednym wieczorze?)
 
Wojciech
 

Cześć! Mamy w końcu listopad. Od dawna czekam na ten miesiąc i to nie z powodu zbliżających się urodzin, a po prostu końcówka roku jest wyśmienita. Dopiero minął październik, zagraliśmy w wiele świetnych gier, a teraz będzie równie ciekawie. Martwię się odrobinę o wolny czas, ale rodzina wie, że dopiero w grudniu wrócę do życia. Teraz mój dzień wygląda następująco – rano gram, popołudniu praca, wieczorem gram, w nocy praca… I tak minął październik. Minął bardzo szybko.
 
W listopadzie mieliśmy się w końcu przeprowadzić na swoje, ale remont drugiego piętra się przedłużył, jeszcze nie oddali nam schodów i dalej czekamy. Mam nadzieję, że w grudniu wszystko zostanie zakończone i będziemy mogli zobaczyć Kevina u siebie! Stałem się w zeszłym tygodniu posiadaczem PC-ta… To było dość dziwne, bo przez ostatnie 10 lat ciągle egzystowałem na laptopach – mniejszych, większych, podłączonych do monitora. Tak można żyć, ale gdy już chce się bawić obróbką grafik / filmów to niezbędna jest buda. Przez ostatnią dekadę straciłem obeznanie w temacie i musiałem zaciągnąć rad kilku znajomych – dzięki Kinga i Łukasz!
 
Po odebraniu sprzętu musiałem to wszystko złożyć i… Tutaj nie było tak źle. Wystarczył spokój i wszystko wchodziło w odpowiednie dziurki. Przed pierwszym załączeniem był strach, ale teraz wszystko śmiga. Jeszcze tylko ogarnę kable i można zamykać! :D Na tapecie pierwsze listopadowe smakołyki – jakiś tam Szef i taka szybka strzelanka. Pierwsze wrażenia bardzo dobre, ale w ten weekend będą większe testy!
 
Pytanko tygodnia: jestem zdecydowanym przeciwnikiem. W dzisiejszych czasach mamy tyle promocji i tyle możliwości szybkiego zarobku, że można grać na oryginałach. Nie zawsze w najnowsze tytuły, trzeba czekać na promocje, ale można. Ja sam miałem kiedyś taką sytuację, że przez rok po kupieniu konsoli, grałem tylko w jeden tytuł – ten jeden tytuł, który dostałem z konsolą. Później zbierałem, spłacałem sprzęt i w końcu… Sprzedałem konsolę! To może nie najszczęśliwsza historia, ale musiałem kupić nowego laptopa, dzięki któremu zarobiłem na X360, PS3, 3DS-a. Nigdy nie zapomnę dnia, gdy X360 do mnie wrócił – akurat na premierę Mass Effecta 2! Było grane! Wracając do pytania, bo uciekłem – można grać na oryginałach, ale trzeba to robić z głową!

 
Monika

Nie cierpię nie mieć czasu na nic, zwłaszcza na granie! A ostatnio z powodu pracy jestem w ciągłych rozjazdach. Znajomi dzwoniąc do mnie, rozpoczynają rozmowę od: „Cześć mam na imię Ewa! Pewnie mnie nie pamiętasz, ale kiedyś się często widywałyśmy...” i muszę się gęsto tłumaczyć, dlaczego się tak wyalienowałam. Gdy wreszcie włączam konsolę, wściekam się na zbyt długie aktualizacje, ładowanie gry itp. Przecież muszę szybko grać, a pozostało tylko 6 godzin do rana! Cholerne next-geny i patche w dniu premiery.
 
W przerwach od Destiny włączam Plants vs Zombies: Garden Warfare. Mega gierka! Łatwa, przyjemna, a design plansz i postaci po prostu rozłoży na łopatki największego gbura! Polecam na odstresowanie. Oczywiście rozpoczęłam odliczanie do nowej części Call of Duty. Naprawdę stęskniłam się za porządną wojskową strzelaniną i mam nadzieję, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich odsłon, tym razem się nie zawiodę! Aczkolwiek... Nie-nie będę wróżyć z fusów. Wszystko się okaże już po weekendzie.
 
Prywatnie... No cóż. Zapiernicz taki, że nie ma czasu taczki załadować. Parafrazując klasyka: robota, dom, konsola, robota, dom. Dobrze, że przed nami kilka dni wolnego, będzie czas nadrobić zaległości i wreszcie porządnie odpocząć. Czego oczywiście życzę i Wam :)
 
Ps. Jak spotkacie Hiva, trzymajcie się w bezpiecznej odległości! Jego gazy mają straszliwe następstwa...

 
Pytanie tygodnia: Moje podejście do pirackich gier jest ciągle niezmienne. Chociaż psioczę na absurdalnie wysokie ceny oryginałów, to nadal twierdzę, że piractwo jest zwykłym brakiem szacunku dla cudzej pracy.
 
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper