Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Moc przybyła

Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Moc przybyła

Piotrek Kamiński | 27.11.2021, 21:00

Szkieletor posiadł władzę nad mocą wszechświata. Czy bohaterowie Eternii dadzą radę ponownie zjednoczyć się, aby stawić mu czoła? Czy to w ogóle możliwe? A może tak właśnie wygląda koniec tej opowieści?

Rozpieścił mnie chyba ostatnio "Arcane", bo tak jak w pierwszej części dzisiejszego serialu przeszkadzała mi tylko zbudowana z niewielkiej ilości klatek animacja, ale sam styl nawet chwaliłem, tak teraz cały serial jawi mi się klockowato. Tła nadal robią sympatyczne, nawet jeśli nie jakoś specjalnie powalające wrażenie, lecz same projekty postaci są strasznie... Szerokie. Taki niby klimat, ale jak zobaczyłem Zbrojnego Rycerza bez koszulki, nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że zrobił się szerszy, niż wyższy. Ale to tylko taka prywatna dygresja i efekt niedawnego obcowania z innym stylem, który podszedł mi znacznie bardziej. Druga część "Władców Wszechświata" wygląda zasadniczo tak samo jak pierwsza, więc jeśli komuś podszedł ten styl wtedy, to powinien czuć się usatysfakcjonowany i tym razem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Finał bez trzymanki 

Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Moc przybyła

Książę Adam (Chris Wood) ledwie wrócił do świata żywych, a za moment zaraz znowu będzie martwy. Pierwsza część serialu zakończyła się w bardzo widowiskowy, ale raz jeszcze odstawiający He-Mana na dalszy tor sposób. Odpowiedzialny za serial Kevin Smith uspokajał później fanów, że przecież właściciele marki nie pozwoliliby mu tak po prostu zabić głównego bohatera i najważniejszej zabawki (bo, nie oszukujmy się, to właśnie o zabawki przede wszystkim im chodzi). Nie kłamał. Adam żyje, choć ledwo. Z pomocą przybywa Teela (Sarah Michelle Gellar), która, odkrywszy swoje pochodzenie, uzdrawia ranę zadaną przez Szkieletora (Mark Hamill). Tylko co z tego, skoro dopakowany czarny charakter cały czas depcze im po piętach? Rozpoczyna się trwający niemalże cały sezon pościg, którego finał może uratować, albo zniszczyć cały wszechświat.

Ogromną krzywdę wyrządził swojemu nowemu dziecku Netflix dzieląc sezon na dwie części. Jasne, w ten sposób można puścić część odcinków długo przed pozostałymi, ale jeśli w zasadzie cała pierwsza połowa była ledwie przygotowaniem do głównej bitwy, którą serwuje nam część druga, to fragment widowni, w tym i ja, może odnieść mylne wrażenie co do kierunku artystycznego, poszanowania ukochanych postaci i paru innych rzeczy, na które zdecydowali się scenarzyści. W omawianych dzisiaj odcinkach znajdziemy znacznie zdrowszy balans między nowym, a starym, a i nasz wielki, główny bohater będzie miał faktycznie coś do zrobienia. Kolejne odcinki raz za razem biorą się za skostniałe już wyobrażenie na temat tego, czym jest "He-Man" i co można, a czego nie można z nim zrobić, po czym wywracają to wyobrażenie do góry nogami. Rozbudowują uniwersum, przyglądają się mechanizmom działania tego świata i nie boją się zapytać, co by było gdyby zrobić coś inaczej. W większości wypadków ich wnioski prezentują się raczej interesująco, a już na pewno widowiskowo!

Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Nie wszystko udało się poprawić

Władcy Wszechświata: Objawienie, część 2 (2021) - recenzja serialu [Netflix]. Moc przybyła

Kevin Smith potrafi pisać ciekawie i z sercem. Stracił trochę pazur, jeśli chodzi o pisanie żartów, ale za to nabrał więcej wyczucia, jeśli chodzi o emocje. Dlatego zastanawiam się skąd tyle dziwnych, nieodpowiednich do sytuacji reakcji we "Władcach Wszechświata". Już w pierwszej części Teela poczuła się tak zdradzona faktem, że nikt nie powiedział jej, że Adam to He-Man, że postanowiła rzucić pracę i wypiąć się na pogrążonych w żałobie króla i królową (z czego król też nie znał sekretu swojego syna). Tym razem przed królem staje wielka, dzika bestia, a ten bez cienia wahania stwierdza, że to jego syn i idzie go przytulić, mimo że Adam jest w tej chwili zasadniczo Hulkiem. Wzruszające i w ogóle, ale trochę się nie klei. Innym razem, kiedy w chwili największej potrzeby na pomoc przybywają mieszkańcy innych królestw, raz jeszcze pan król pyta z lekkim rozbawieniem, co takiego było w tej próbie o pomoc. Zapomniał, że znajdował się chwilę od śmierci? Może trochę radości, albo ulgi? Największym jednak nieporozumieniem była dla mnie Evil-Lyn (Lena Headey). Niby z takim imieniem wiadomo czego się spodziewać, ale w poprzedniej części Smith zbudował solidne podwaliny pod jej ewentualną zmianę frontu, nadał jej głębi. Tymczasem w ostatecznym rozrachunku jej ewolucja sprowadza się do bycia... bardziej złą. Niby to wciąż jakiś progres i nawet wtedy udało się przemycić odrobinę pierwiastka ludzkiego do jej opowieści, ale mam wrażenie, że to trochę niewykorzystany potencjał. 

Kiedy spojrzeć na "Władców Wszechswiata: Objawienie" jak na jedną całość, okazuje się, że to całkiem porządny serial. Smith w interesujący sposób rozłożył na czynniki pierwsze mitologię serialu i poskładał ją na kilka nowych, intrygujących sposobów. To wciąż bardziej historia Teeli, Andry i Evil-Lyn, niż He-Mana i Szkieletora, ale tamci dwaj też finalnie mieli swoją rolę do odegrania i doczekali się kilku zaskakujących scen. Głosy postaci to bardzo wysoka półka, choć miejscami ich reżyseria zdaje się lekko kuleć i jedynie animacja ostatecznie pozostaje bardzo, przepraszam za wyrażenie, netflixowa - chociaż i pod tym względem można spokojnie wymienić przynajmniej ze trzy wybijające się z tłumu sceny walk, udowadniające, że jak artyści chcą, to potrafią. Koniec końców, moc przybyła do Władców Wszechświata. Nawet jeśli trochę się po drodze rozwodniła.
 

Atuty

  • Ciekawie poszerza i dekonstruuje świat "He-Mana";
  • Porządnie dobrane głosy;
  • Lepsze tempo niż w pierwszej połowie;
  • Kilka dobrze animowanych walk z pomysłem.

Wady

  • Dosyć uboga animacja;
  • W paru miejscach dziwna reżyseria;
  • Motywacje postaci czasami nie działają.

Kevin Smith obiecywał, że zrobi "Władców Wszechświata" dla fanów oryginału i ostatecznie słowa dotrzymał. Serial nie jest idealny, ale oglądany jako całość, oferuje wiele dobrego i pokazuje jak duży potencjał ma wciąż marka.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper