MultiVersus ma duży potencjał, ale może być ogromną wtopą. Twórcy muszą działać ostrożnie

MultiVersus ma duży potencjał, ale może być ogromną wtopą. Twórcy muszą działać ostrożnie

Kajetan Węsierski | 25.11.2021, 21:30

Zapowiedziana niedawno gra od Play First Games, nad którą czuwa Warner Bros., wydaje się projektem dość odrealnionym. Być może jest w tym szaleństwie nutka sensu? 

Będę z Wami szczery - gdy pierwszy raz dotarły do mnie doniesienia o grze zatytułowanej „Multiversus”, byłem przekonany, że to jakiś fanowski projekt, który cudem został mocno rozdmuchany. Niby formuła z Super Smash Bros. i bohaterowie z popularnych kreskówek to coś sensownego, ale nie mogłem uwierzyć, że ma to sens poza stronami jak gry.pl czy wyspagier.pl. Serio, to taki poziom abstrakcji. 

Dalsza część tekstu pod wideo

A jednak! Zaledwie trzy tygodnie po pierwszych przeciekach pojawiły się oficjalne potwierdzenia ze strony wydawców i dziś możemy mówić o tym, jak o czymś realnym (jakkolwiek odrealniony pomysł by to nie był). Jaki ma to sens, ile z obietnic zostanie spełnionych i czy jest właściwie miejsce dla takiej gry na dzisiejszym rynku branżowym? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dalszej części tekstu, choć mam wrażenie, że nie będzie to wcale takie proste. 

Multiversus - o co właściwie chodzi? 

Pierwsze plotki pojawiły się jeszcze w październiku tego roku, gdy do sieci zaczęły wyciekać zrzuty ekranu z tajemniczej platformowej bijatyki od Warner Bros. Te pod koniec ubiegłego miesiąca zalały sieć i nie byłoby w tym nic przesadnie podejrzanego, gdyby nie ruchy wytwórni, która zdecydowała się blokować materiały i żądać ich usunięcia. Tak skrojone działania mogły świadczyć tylko o jednym - coś było na rzeczy! 

MultiVersus ma duży potencjał, ale może być ogromną wtopą. Twórcy muszą działać ostrożnie

Z czasem zaczęły wyciekać kolejne wiadomości oraz coraz więcej szczegółów na temat produkcji. Mogliśmy oglądać zrzuty ekranu z kolejnych aren, poznawać bohaterów, którymi przyjdzie nam walczyć oraz same założenia tego, co planuje Warner Bros. I, pozostając w szczerości od pierwszego akapitu, nie brzmiało to najlepiej. Raczej jak coś, co może upaść jeszcze zanim zostanie ogłoszone. 

A jednak stało się inaczej. 18 listopada, a więc zaledwie kilka dni temu, oficjalnie zapowiedziano bijatykę od głośnej wytwórni, w której zobaczymy masę postaci znanych z animacji i kreskówek. Kogo wymienia się obecnie wśród potwierdzonych? Takie tuzy jak Batman, Superman, Kudłaty, Arya Stark czy Steven Universe. A to zaledwie kilka pierwszych z brzegu - roster może być tu nieograniczony. 

Całość ma być inspirowana serią Super Smash Bros. (co chyba nikogo nie zdziwi), a walki mają się toczyć w formule 1 vs. 1, 2 vs. 2 i każdy na każdego. Brzmi ciekawie? Dla ostudzenia zapału muszę jednak przypomnieć, iż twórcy zdradzili, że „gra będzie dostępna w modelu biznesowym free-2-play”. To zdanie odstrasza graczy, przeraża i powoduje, że ma się ochotę trzymać od tego z daleka. Niestety. 

Bros before… 

Warner Bros. tworzy grę bazującą na Super Smash Bros. - cóż, tylu tu braterstwa, że można się poczuć częścią rodziny. Niestety w głowie mącą mi obawy, że będziemy mieli do czynienia z czymś dużo bardziej nastawionym na zysk i biznes. Obawiam się licznych mikropłatności, setek postaci w formie DLC za kilka dolarów i przeróżnych trybów, które również będziemy mogli odblokować za kasę. 

MultiVersus ma duży potencjał, ale może być ogromną wtopą. Twórcy muszą działać ostrożnie

I nawet jeśli MultiVersus nie będzie dla każdego, albo będzie zajeżdżał próbą skopiowania fenomenu od Nintendo, wciąż może być to całkiem sprawnie zrealizowana gra. Immortals: Fenyx Rising czerpał garściami z Zeldy i okazał się naprawdę bardzo dobrym tytułem, a Naughty Dog mocno inspirowało się formułą Mario Kart przy swoich wyścigach z Jamrajem w roli głównej. I również wyszło im to raczej na plus. 

WB nie kryje się z podpatrywaniem rozwiązań od japońskiego giganta. I jeśli będzie to rzeczywiście chęć zaczerpnięcia pewnych wzorców, to bardzo dobrze. Jak się uczyć, to od najlepszych. Wszystko rozbije się tu więc o odpowiednie wyważenie projektu oraz dopracowanie najmniejszych szczegółów. W takich grach to właśnie one są kluczowe i one odpowiadają za ostateczny odbiór. 

Podsumowując - mnogość licencji jest, doświadczenie z grami wideo jest, motywacja jest. Wszystko zdaje się na miejscu. Martwi tylko ten model biznesowy, który może wskazywać, że niekoniecznie sama jakość gry będzie stała na pierwszym miejscu. Cóż, nie zamierzam przekreślać wszystkiego już starcie. Powiem więcej - jestem raczej dobrej myśli. To się naprawdę może udać, ale trzeba zachować spore pokłady ostrożności. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper