Dziewięcioro nieznajomych (2021) – recenzja serialu [Amazon]. Leczenie psychodelikami

Dziewięcioro nieznajomych (2021) – recenzja serialu [Amazon]. Leczenie psychodelikami

Piotrek Kamiński | 02.10.2021, 21:00

Garść przypadkowych osób trafia do centrum odnowy prowadzonego przez eteryczną Rosjankę, Maszę. Przez dziesięć dni będą starali się poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami. Lecz zdaje się, że część z nich manifestuje się również na zewnątrz...

Jonathan Levine kręci ludzkie uczucia jak mało który reżyser. Czy to walczący z widmem zbliżającej się śmierci Joseph Gordon-Levitt, czy desperacko próbujący zachować swoją młodość bohaterowie "Cichej Nocy", emocjonalnie Levine trafia w samo sedno, wydobywając niesamowicie realistyczne momenty ze swoich aktorów. Psia mać, facet zrobił nawet sympatyczną komedię romantyczną o dziewczynie i zombie, a jego "the Wackness" to do dziś jeden z moich ulubionych filmów o dorastaniu ever. Czego by więc dzisiejszemu serialowi nie zarzucać, na pewno zagra przynajmniej na tej płaszczyźnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dziewięcioro nieznajomych (2021) – recenzja serialu [Amazon]. Leczenie psychodelikami

Dziewięcioro nieznajomych (2021) – recenzja serialu [Amazon]. Kto jest kim

Frances (Melissa McCarthy) jest pisarką. Jakiś czas temu została wyrolowana przez oszusta, przed którym otworzyła serce i do kompletu wydawca właśnie odrzucił jej najnowszą książkę. Nie mając nic do stracenia melduje się w Tranquillum, szalenie ekskluzywnym centrum odnowy prowadzonym przez enigmatyczną Maszę (Nicole Kidman). Przybyła z Rosji terapeutka (?) nie przyjmuje do siebie na turnus byle kogo. Goście zawsze dobierani są tak, aby uzupełniać się, pomagać sobie nawzajem w staniu się lepszą wersją samego siebie.

Razem z Frances do ośrodka trafiają też uzależniony od leków Tony (Bobby Cannavale), próbujący naprawić swoje małżeństwo Ben (Melvin Gregg) i Jessica (Samara Weaving), szukający okazji dziennikarz śledczy Lars (Luke Evens), pragnąca stać się silniejszą, porzucona przez męża Carmel (Regina Hall) oraz rodzina państwa Marconi - Napoleon (Michael Shannon), Heather (Asher Keddie) i ich córka, Zoe (Grace Van Patten). Ci ostatni przybyli do Tranquillum szukać pocieszenia po samobójczej śmierci syna, brata bliźniaka Zoe.

Obsada serialu jest wprost fenomenalna. Aktorzy dosłownie zatopili się w swoich rolach, stanowczą linią oddzielając się od swoich prawdziwych ja. Niby taka to przecież praca aktora, więc o czym tu gadać, ale naprawdę rzadko kiedy zdarza się faktycznie zapomnieć o tym, że mamy do czynienia jedynie z osobą odgrywającą rolę. Jak dobrym aktorem nie byłby Leo DiCaprio, zawsze boleśnie widzę najpierw jego, a dopiero później postać. W "Dziewięcioro nieznajomych" uczucia są miejscami tak żywe, że aż jakby prawdziwe. Nie w każdym przypadku, oczywiście, ale zarówno McCarthy, Kidman, Hall, jak i Shannon są po prostu bezbłędni w tym co robią. Z odcinka na odcinek emocje tylko rosną, aby w wielkim finale znaleźć... No właśnie, co? Chyba lepiej żebym nie mówił.

Dziewięcioro nieznajomych (2021) – recenzja serialu [Amazon]. Z dużej chmury...

Tagi serialu wskazują na thriller. Tak więc cały czas czekałem na początek akcji. Zastanawiałem się czy ktoś umrze, kto to będzie, dlaczego. Ostatecznie do niczego takiego nigdy nie dochodzi, a całe moje napięcie nie wynikało z tego, co serwuje nam reżyser, tylko z własnych oczekiwań. Od czasu do czasu twórcy pokazują nam retrospekcję w trakcie której Masza zostaje postrzelona i prawie umiera. W czasach obecnych, ktoś wysyła jej smsy, grożąc, że ją zabije. Jonathan Levine postanowił jednak nie rozwijać tego wątku w żaden emocjonujący sposób. Masza nigdy nie znajduje się w bezpośrednim niebezpieczeństwie, nie dochodzi do żadnego ataku, czy choćby próby. Ostatecznie dowiadujemy się, kto pociągnął za spust, ale ani nie jest to w ciekawy sposób pokazane, ani nie pcha tego wątku w dosłownie ŻADNYM kierunku. Nie daj się zwieść, "Dziewięcioro nieznajomych" to dramat pełną gębą i nic ponad to.  Może ewentualnie trip po LSD.

Trzonem serialu od początku do końca jest rodzina Marconich. To ich problem jest największy i to im poświęcono lwią część finału. I tak jak historia ich walki z depresją jest ciekawa, tak już pozostałe wątki (może poza Maszą) niespecjalnie. Tony został źle potraktowany przez los, przez co zaczął chlać i ćpać, co w rezultacie zniszczyło jego relacje z rodziną. Podczas swojego pobytu nauczy się nie pić i nie łykać leków jak tic taców. Koniec. Ben i Jessica mają problemy odkąd on wygrał 20 milionów na loterii. Nauczą się nie myśleć tylko o sobie. Koniec. I tak dalej i tym podobnie. Sprawia to, że osiem, trwających blisko godzinę każdy, odcinków zaczyna się w pewnym momencie niesamowicie dłużyć. Poza wspomnianymi pewnie już zbyt wiele razy jak na jeden krótki tekst emocjami, ciągnie nas tajemnicza przeszłość Maszy i te pogróżki, które dostaje, ale ten wątek też ostatecznie do niczego nie prowadzi, więc zakończenie, na poziomie konstrukcji fabuły, najzwyczajniej w świecie zawodzi. I co z tego, że twórcy zadbali o ładne, relaksujące obrazki, wpadającą w ucho ścieżkę dźwiękową i świetną obsadę, skoro finalnie mam wrażenie, że zmarnowałem dobrych kilka godzin życia? Jeśli nie mogę tych emocji wylewających się z aktorów podpiąć pod coś bardziej namacalnego, jeśli nie komplementują one żadnej szerszej fabuły, to czuję, że obejrzałem wydmuszkę. Pięknie pomalowaną, ale jednak pustą w środku.

Atuty

  • Wygląda i brzmi bardzo przyjemnie;
  • Świetna obsada;
  • Żywe emocje.

Wady

  • Część obsady wyraźnie wypycha tylko czas trwania serialu;
  • Cienka, pełna chybionych strzałów fabuła.

Nie ma tu żadnego misternego planu, intrygi, która wywróci mózg widza do góry nogami. Tylko depresja i walka z nią. I to też na skróty.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper