Filmy widma. O najgłośniejszych, niedokończonych projektach filmowych

Filmy widma. O najgłośniejszych, niedokończonych projektach filmowych

Dawid Ilnicki | 19.09.2021, 12:00

Historia kina zna przypadki wielkich filmowych projektów, które nagle porzucono, najczęściej z powodu braku finansowania lub rezygnacji samych reżyserów czy największych gwiazd. Zdarzają się jednak przypadki obrazów z różnych powodów niedokończonych, o których dyskutuje się do dziś.

Jednym z najważniejszych wydarzeń tegorocznego festiwalu filmów dokumentalnych DOCS Against Gravity, w którego edycji online można brać udział do 3 października, był pokaz znakomitego filmu Jakuba Mikurdy “Ucieczka na Srebrny Glob”. Twórca, który wcześniej przyglądał się dziejom święcącego tryumfy we Francji Waleriana Borowczyka w filmie “Love Express” (dostępnym na HBO GO), tym razem zajął się krętymi kolejami losu wielkiej superprodukcji, jaką miało być “Na srebrnym globie” Andrzeja Żuławskiego. Wielkie, epickie science-fiction, absolutnie nie w amerykańskim, a bliskim raczej “Stalkerowi” czy “Solaris” Tarkowskiego stylu, zapowiadało się znakomicie także dzięki świetnemu materiałowi literackiemu autorstwa Jerzego Żuławskiego. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Film Mikurdy w kapitalny sposób odtwarza historię realizacji tego filmu, którego tworzenie odradzał Żuławskiemu sam Andrzej Wajda, u boku którego reżyser późniejszego “Potępienia” rozpoczynał swą wielką karierę. Mistrz polskiego kina uważał bowiem, że rodzima kinematografia nie jest w ogóle przygotowana na tego typu widowisko, które z pewnością zakończy się fiaskiem. Początki były jednak bardzo obiecujące, a do projektu mocno zapalili się zarówno aktorzy, jak i reszta członków planu, wykonując niejednokrotnie iście katorżniczą robotę, z której zdaje sprawozdanie również wspomniany film dokumentalny. Przedsięwzięcie z dnia na dzień wydawało się coraz trudniejsze, a kolejne sceny tworzyło się coraz ciężej. Mimo wszystko wydawało się, że obraz jednak powstanie.

O ostatecznej klęsce realizacji “Na srebrnym globie” zadecydowały w dużej mierze czynniki polityczne, a konkretnie decyzja ówczesnego wiceministra kultury i sztuki Janusza Wilhelmiego o natychmiastowym zaprzestaniu prac nad nim. Po dziś dzień interpretuje się ją przede wszystkim jako chęć dopieczenia wspomnianemu wcześniej Wajdzie, którego niewygodny dla władzy “Człowiek z marmuru” stawał się coraz popularniejszy na Zachodzie. Niejako rykoszetem ucierpiał zatem obraz Żuławskiego, zrealizowany w tym czasie w niemal 80%. Powrót do niego po dekadzie z oczywistych względów nie był już tak udany, w międzyczasie bowiem cała ekipa straciła zapał do realizowania niezwykle trudnego widowiska i w ostateczności zostało ono przede wszystkim zmontowane, tak by mogło mieć swoją premierę kinową. Oglądaniu go dziś towarzyszy poczucie potężnego chaosu, związanego z patrzeniem na dzieło niedokończone, które pierwotnie miało wyglądać zupełnie inaczej. Jednocześnie przypomina ono o przypadkach innych filmów, których realizacja rozpoczęła się, ale z różnych powodów nie mogli jej zakończyć jej twórcy.

Orson Welles - król niedokończonych projektów

Filmy widma. O najgłośniejszych, niedokończonych projektach filmowych

Złośliwi powiadają, że Orson Welles przeszedł do historii kina jako reżyser zaledwie jednego, wielkiego obrazu - “Obywatela Kane’a”, który do dziś rozpala wyobraźnię kinomanów. Świadczy o tym choćby wielka popularność “Manka” Davida Finchera, który opowiada o czasach tworzenia tego arcydzieła. Choć sam Welles zrealizował wiele innych filmów, żaden z nich nie mógł stanąć w jednym rzędzie z jego drugą pełnometrażową produkcją. Co interesujące, twórca ten ma na koncie wiele projektów, które zostały rozpoczęte, ale po pewnym czasie prace nad nimi ustały. 

Historia niezrealizowanych przez niego projektów sięga 1939 roku, w którym miały się zacząć prace nad ekranizacją “Jądra ciemności” Josepha Conrada, do której Welles dobrał aktorów, napisał scenariusz, wybrał plany zdjęciowe, a nawet nakręcił próbne sceny. Niestety RKO, z którym wtedy współpracował, przestraszyło się ogromnego budżetu filmu, zwłaszcza w kontekście pojawiającego się na horyzoncie widma wojny w Europie i szybko zakończyło jego tworzenie. Następnie artyście marzyło się również nakręcenie dziejów Jezusa Chrystusa, przeniesionego w czasy XIX-wiecznej Ameryki, współpraca z Charlie Chaplinem, a także historia dziejąca się w Ameryce Łacińskiej. O trzecim z tych projektów “It’s All True” powstał nawet dokument korzystający z fragmentów zarejestrowanych scen, które udało się odzyskać. Sam film miał zaś premierę dopiero w 1992 roku, również jednak zmontowany z tego co po nim pozostało.

Wśród projektów, w które Welles był w pewnym czasie zaangażowany są takie, które mówią sporo nawet średnio rozeznanej w literackiej spuściźnie krajów zachodnich osobie. Pracując po wojnie w Europie reżyser był zainteresowany tworzeniem m.in. filmu o Cyrano de Bergeracu, własnej adaptacji Mody Dicka, a nawet Don Kichota, który jak zobaczymy później był w XX wieku nieomalże bohaterem przeklętym dla twórców filmowych. Pechowy okazał się dla artysty również przełom dekad 60. i 70., gdy realizował jeden ze swych ostatnich filmów “The Other Side of the Wind”, opowiadający o konflikcie starszego reżysera z młodszym kolegą po fachu. Niestety obrazu nie udało się ukończyć, bo na przeszkodzie stanęły problemy reżysera z IRS, a nawet Irańska Rewolucja, podczas której zatrzymano część nakręconych materiałów. Dzieło ostatecznie pokazano dopiero w 2018 roku na Netflixie, funkcjonuje jednak jako kolejny, niedokończony przez Amerykanina projekt.

Hitchcock, Kubrick i ten przeklęty Don Kichot

Filmy widma. O najgłośniejszych, niedokończonych projektach filmowych

Jednym z wielkich projektów, którym zainteresował się Wells była wspomniana ekranizacja “Don Kichota” Miguela de Cervantesa. Zdjęcia do tego filmu wystartowały w 1957 roku, prace nad nim zakończyły się właściwie dopiero w 1972 roku. Edycja filmu miała miejsce jeszcze na kilka miesięcy przed śmiercią reżysera w 1985 roku. Koncepcja tego dzieła zmieniała się jednak nieustannie, a ekipa realizująca była rzucana w przeróżne miejsca: od Meksyku przez Włochy po Hiszpanię. Welles nieustannie dokręcał nowe sceny, dodawał do scenariusza nowe pomysły, na przeszkodzie w realizacji dzieła stanęła również śmierć dwóch aktorów grających główne role. Film ostatecznie ujrzał światło dzienne w 1992 roku, dokończony przez innego reżysera Jesusa Franco. Nie spotkał się jednak z dobrym przyjęciem, bo uznano go za wyjątkowo mętny, co nie może dziwić.

Orson Welles nie jest jednak jedynym twórcą, który napotkał ogromne trudności realizując ekranizację wielkiego dzieła Miguela Cervantesa. O nakręceniu obrazu na jego podstawie marzył również Terry Gilliam, który rozpoczął nad nim prace w 1998 roku, zabezpieczając całkiem spory budżet 32 milionów dolarów. Niestety projekt ten od początku miał wyjątkowego pecha. Ulokowanie planu zdjęciowego na terenie wokół bazy wojskowej spowodowało problemy z nagrywaniem dźwięku. Kolejnym ciosem była wielka powódź, która zatopiła dużą część pieczołowicie przygotowanego planu zdjęciowego. Na domiar złego grający w filmie Jean Rochefort miał poważne problemy ze zdrowiem. Prace nad tym filmem ostatecznie przerwano w 2000 roku. Reżyser przez lata nie porzucił jednak swej idei, którą ostatecznie urzeczywistniono w 2018 roku, ale był to już zupełnie inny obraz niż wcześniej planowano. 

Gorycz porażki związana z niedokończonym projektem nie jest obca również innemu, klasycznemu twórcy filmowemu jakim niewątpliwie jest Alfred Hitchcock. Po dwóch komercyjnych porażkach jego filmów w latach 60. twórca “Psychozy” zaczął pracować nad scenariuszem do niskobudżetowego filmu, traktującego o mordercy-nekrofilu działającemu w Nowym Jorku. Zarówno współpracujący z nim wcześniej scenarzysta Robert Bloch, jak i korespondujący francuski twórca Francois Truffaut uznali zarys scenariusza za zbyt szokujący. Prace nad tą produkcją jednak postępowały, a zatrzymały się dopiero pod koniec lat 60. gdy reżyser zaczął realizować kolejny obraz “Topaz”. Po filmie mającym nosić tytuł “Kaleidoscope” lub “Frenzy” pozostały jednak zdjęcia, obecne w dokumentach o Hitchcocku, a także użycie tego drugiego tytułu w 1972 roku.

Innym twórcą z długą listą zaczętych, a niezrealizowanych filmów jest Stanley Kubrick. Po wielkim sukcesie “Odysei Kosmicznej 2001” Amerykanin zamarzył sobie wielkie, biograficzne widowisko o Napoleonie Bonaparte, do którego jak zwykle podszedł niezwykle skrupulatnie. Jego zespół opracowywał nawet swoiste kalendarium, odtwarzające najdrobniejsze szczegóły codziennego życia swego bohatera. Niestety na porażkę tego filmu wpływ miały przede wszystkim komercyjne klapy innych, podobnych widowisk (zwłaszcza rosyjskich) i spodziewana suma pieniędzy potrzebna do realizacji takiego dzieła. Zdecydowanie bliżej realizacji był inny obraz Kubricka “The Aryan Papers”, rozgrywający się w czasach Holocaustu, do którego wybrano już aktorów i lokalizację zdjęć. O zakończeniu prac nad filmem zadecydowali przedstawiciele Warner Bros., którzy bali się fiaska w zaledwie rok po premierze “Listy Schindlera”. Sam Kubrick zdecydował się zaś skupić na swej ostatniej produkcji: “Oczy Szeroko Zamknięte”.

Inne niedokończone obrazy

Jednym z najczęściej wspominanych w tym kontekście tytułów jest realizowany przez Russa Meyera film “Who killed Bambi?”, do którego scenariusz napisał znany krytyk filmowy Roger Ebert. Projekt ten z dzisiejszej perspektywy wygląda jednak na chęć zdyskontowania wielkiej popularności Sex Pistols. Meyer był już odpowiedzialny za podobne dzieło, mające swoją premierę w 1970 roku “Poza doliną lalek”, które odniosło całkiem spory sukces. Tym razem jednak z projektu zrezygnowano po zaledwie jednym dniu zdjęciowym, tłumacząc tę decyzję wyjątkowo słabym scenariuszem (który sam Ebert, zapewne w ramach obrony dobrego imienia, opublikował później na stronie internetowej) i niechęcią do tworzenia kolejnego filmu tylko dla dorosłych. Mając na uwadze charakter postaci Johnny Rottena i Sida Viciousa można się było bowiem spodziewać sporej dawki wulgarności.

Wyjątkowo smutną historią jest opowieść o tworzeniu kolejnego obrazu, traktującego o życiu innego muzyka. W 2014 roku rozpoczęły się zdjęcia na planie filmu “Midnight Rider”, opowiadającego o liderze The Allman Brothers, Greggu Allmannie, którego miał zagrać William Hurt. Realizacja dzieła zakończyła się jednak tragicznie, bo na skutek kompletnego niedopatrzenia przez kierownictwo na planie, podczas kręcenia zdjęć na moście kolejowym, doszło do wypadku, w którym zginęła asystentka operatora kamery, a siedem osób zostało rannych. Prace nad produkcją zostały wstrzymane, następnie zawieszone, a osobom odpowiedzialnym postawiono zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci. Procesy w tej sprawie toczą się do dziś.

Pośród wielu niedokończonych projektów jest również kilka animacji. Do historii jako pierwszy animowany film stworzony wyłącznie komputerowo przeszło “Toy Story” Disneya w 1995 roku. Już od 1976 roku trwały jednak prace nad zapowiadanym jako totalny przełom w kinematografii “The Works”. Twórcy wyraźnie jednak nie docenili ogromu całego przedsięwzięcia, a ówczesna technika kompletnie nie nadążała za ich wyobraźnią i ostatecznie udało się stworzyć zaledwie 10 minut tej produkcji. Problemy z coraz większymi wydatkami na realizację swego dzieła miał również Henry Selick, realizujący “The Shadow King”. Autor chwalonej “Koraliny” z 2009 roku nie zdołał przekonać szefostwa studia do kontynuowania bardzo dobrze zapowiadającego się projektu. Z podobnymi problemami mierzyli się twórcy animowanej ekranizacji komiksów z serii “Waterman”, w której głosu jednej z postaci miał użyczyć Leslie Nielsen. Aktor podobno dograł wszystkie swoje partie przez śmiercią w 2010 roku, ale sam twórca animacji przyznał, że była ona gotowa co najwyżej w 40% i do dziś nie schodzi z listy niedokończonych projektów.  

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper