Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Czas na wielki finał!

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Czas na wielki finał!

Iza Łęcka | 05.09.2021, 20:01

„Dom z papieru” nieśpiesznie dobiega końca – ekipa Profesora już ponad 100 godzin spędziła w Banku Hiszpanii, wydarzenia przybierają na sile i stają się coraz tragiczniejsze, a gang powoli jest osaczany niemal ze wszystkich stron. Czy najlepszym w swoim fachu rzezimieszkom uda się odnieść sukces i wynieść hiszpańskie złoto? Zapraszam do recenzji sezonu 5A.

Historia zaczęła się w 2017 roku – wtedy to Netflix wykupił prawa do emisji serialu „La casa de papel”, który kilka miesięcy wcześniej był transmitowany na hiszpańskim kanale Antena 3. Świat oszalał na punkcie „Domu z papieru”, a dla włodarzy platformy był to jasny sygnał, że produkcje europejskie mogą przynieść nowych subskrybentów i jeszcze większą popularność usługi. Po sukcesie pierwszych serii streamingowy gigant nawiązał współpracę z filmowcem stojącym za całym sukcesem – tym, który stworzył Profesora, Tokio i Berlina, a później miał okazję wykreować następne historie. Po wielu odcinkach, trzech napadach i kilku ofiarach, nadszedł czas na wielkie rozstanie i finał emocjonującej historii. Jak skończy się 5. sezon serialu Netflixa dowiemy się dopiero w grudniu – obecnie sprawdzamy część 5A.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Emocjonująco i dramatycznie

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Czas na wielki finał!

Napad na Bank Hiszpanii trwa już ponad 100 godzin, problemy piętrzą się nieubłaganie, a wróg atakuje z każdej strony. Uratowanie Lizbony, do którego doszło pod koniec 4. sezonu, jest tylko jedną z wielu bitew, które udało się wygrać. Profesor jest w potrzasku, zakładnicy powoli zaczynają kombinować, jak w najdogodniejszym momencie uciec i uratować się z opresji, a pułkownik Louis Tamayo postanawia nie przebierać w środkach i za wszelką cenę, mając w poważaniu bezpieczeństwo cywilów, policzyć się z terrorystami. Budynek banku stał się twierdzą, do której niełatwo się dostać, policjanci są pewni, że gang pomimo przeciwności realizuje rzetelny plan swojego przywódcy, a kolejnym realnym zagrożeniem dla powodzenia akcji staje się negocjatorka Alicia Sierra. Karta odwróciła się po raz kolejny i staje się jasne, że ekipa jest w sytuacji bez wyjścia – czy istnieje szansa, by napad w ogóle się udał?

„Dom z papieru” albo się kocha, albo nienawidzi – jeżeli dotrwaliście do 5. sezonu, to możecie być pewni, że scenariusz ponownie będzie poszatkowany na wydarzenia rozgrywające się w banku, sceny retrospekcji, jak również rzewliwe rozmowy o miłości, uczuciach, tęsknocie czy znaczeniu prawdziwej przyjaźni – oczywiście w najdogodniejszym momencie, gdy wróg stoi u bram. Tutaj nie wszystko trzyma się kupy, niektórym widzom ten styl opowieści zwyczajnie nie będzie odpowiadał, a bezsensowne zwroty akcji będą drażnić. I przyznam się szczerze, że z podobnym podejściem rozpoczęłam również tę serię, jednak szybko zmieniłam zdanie. 5. sezon „Domu z papieru” ma być wielkim końcem, ukoronowaniem historii, która wciągnęła nas kilka ładnych lat temu, dlatego chciałam przede wszystkim czerpać przyjemność z wartkiej akcji, scen walki i ostrzeliwań, których w nowych odcinkach nie brakuje, licząc jednocześnie, że Alex Pina jeszcze czymś zaskoczy. Kilka razy twórcy udało się mnie wprawić w osłupienie – głównie wtedy, gdy nie bał się zdecydowanie popchnąć fabułę do przodu, tracąc po drodze kilku bohaterów.

W recenzowanym sezonie 5A najbardziej interesujące wydają się sceny z przeszłości, podczas których poznajemy nowych bohaterów. Wielka miłość Tokio oraz syn Berlina to postacie intrygujące, niestety jednak ich potencjał nie został wykorzystany w pełni. Nie wiem, co czeka nas w ostatniej części tej układanki i czy mężczyźni powrócą jeszcze na ekran, ale ponownie to powtórzę – Netflix już dawno powinien dać sobie spokój z „La casa de papel” i rozpocząć nieco inne historie, spin-offy skupiające się na wielu rabusiach. W końcu doświadczenia Berlina, Profesora czy Tokio są skarbnicami następnych przygód, które można było zrealizować z jeszcze większym efekciarstwem, tym samym pozyskując sobie kolejnych fanów. „Dom z papieru” byłby znakomitym początkiem całej serii utrzymanej w stylu heist i na pewno znalazłby wielu przychylnych odbiorców. Szkoda, że 5. sezon i następny napad niemal nie różni się przebiegiem od wcześniejszych skoków, a scenarzyści działają na zasadzie „zdartej płyty” - pojawia się problem, ekipa Profesora staje pod ścianą, cudem udaje się wyjść z opresji i tak w kółko. Tym razem zdobycie złota z Banku Hiszpanii okazuje się jednym z najgorszych pomysłów, na jaki można było wpaść, bo przeciwnicy również nie przebierają w środkach i za wszelką cenę chcą wyjść z tego pojedynku z tarczą. Scen walki i wybuchów nie brakuje.

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Z pompą

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Czas na wielki finał!

Alex Pina konsekwentnie kontynuuje dawno już przyjętą koncepcję pościgu i rywalizacji buntowników z systemem, choć po drodze cały sens i głębsze przesłanie straciło nieco na wyrazie. Już w trakcie prac na planie 5. sezonu „Domu z papieru” autor podkreślał, że ostatnie odcinki serialu będą nie tylko wielkim zakończeniem – to moment kulminacyjny, w trakcie którego doczekamy się podsumowań wielu wątków. Widzowie, którzy przez 4 sezony śledzili przygody gangu Profesora są żądni jeszcze więcej – większej ilości walk, akcji i emocjonujących chwil, a reżyser pragnie podać im to jak na tacy. Po zobaczeniu najnowszych odcinków muszę przyznać, że Pina daje radę. Jest brutalnie, atak wymierzany jest z najmniej oczekiwanych punktów, a tempo nie zwalnia. Co prawda, postacie nadal nie stronią od ckliwych dialogów i melodramatycznych kwestii, które już bardziej drażnią niż podnoszą emocjonalność serialu na wyższy poziom, ale to jedna z cech charakterystycznych tej produkcji.

Recenzowany „Dom z papieru” nie jest obrazem, w którym stawia się na logiczne rozwiązania – ma być przede wszystkim wybuchowo. Podobnie jest w sezonie 5A, gdzie bohaterowie są niemal nieśmiertelni, pomimo masy eksplozji, ostrzeliwania ścian Bank Hiszpanii wydaje się niezniszczalną twierdzą i po raz kolejny jeden przebiegły, inteligentny typek jest w stanie wystrychnąć na dudka najlepszych specjalistów policji czy wojska. Ta formuła już powoli się wyczerpuje, ale nadal może sprawiać sporo frajdy, jeżeli tylko przymkniemy oko na pewne niedoróbki. Siłą są jednak charakterne postacie. Co by nie mówić, aktorzy grający w recenzowanym „Domu z papieru” to bardzo zgrany zespół, który dobrze się ogląda, a ich kreacje można zapamiętać na długo – nawet jeżeli nas denerwowały. 

Dom z papieru (2021) - recenzja sezonu 5A [Netflix]. Czy warto sprawdzić najnowsze odcinki?

Alex Pina powoli żegna się z widzami „Domu z papieru” i robi to w swoim stylu – momentami jest zbyt uczuciowo, ktoś przesadził z ilością ostrzeliwania i armat dymnych, ale nie zabraknie zdumiewających chwil. Twórca serialu nie boi się ryzykować, co wydaje mi się najlepszym podejściem w przypadku ostatnich odcinków. Mimo iż nie spodziewałam się aż tak dramatycznego zakończenia, z niecierpliwością czekam na następną część. Oglądając sezon 5A bawiłam się całkiem dobrze i tego również Wam życzę.

PS Jeżeli nie jesteście fanami serialu, odejmijcie od oceny głównej przynajmniej jedno oczko.

Atuty

  • Alex Pina nie boi się zaskakiwać
  • Na ekranie dzieje się naprawdę wiele
  • Nie mamy czasu się nudzić
  • Mocne zakończenie sezonu
  • Solidna gra aktorska całej ekipy

Wady

  • Wiele nielogicznych rozwiązań
  • Zmiany tempa wydarzeń
  • Niewykorzystany potencjał nowych bohaterów

„Dom z papieru” dociera do wielkiego finału i robi to w przyzwoitym stylu. Jeżeli wcześniej oglądaliście serial z zapartym tchem, nie powinniście poczuć się zawiedzeni. Dla wielu widzów będzie to po prostu dobre widowisko z wieloma scenami walki i znanymi bohaterami.

7,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper