Anne Boleyn (2021) – recenzja miniserialu [Canal+]. Phoenix Wright by to wygrał

Anne Boleyn (2021) – recenzja miniserialu [Canal+]. Phoenix Wright by to wygrał

Piotrek Kamiński | 03.08.2021, 21:00

Serial o ostatnich miesiącach życia angielskiej królowej Annie Boleyn, który stał się sławny jeszcze zanim wyemitowano pierwszy odcinek. Lecz, czy kontrowersyjny casting to jedyne, czym może pochwalić się serial Brytyjczyków?

Miejmy to już za sobą. Tak, aktorka wybrana do roli Anne Boleyn, postaci historycznej, powinna była być bardziej podobna do oryginału. Widziałem tłumaczenia jakoby chodziło o metaforyczne pokazanie jak bardzo Boleynowie nie pasowali do reszty dworu, ale prywatnie w ogóle tego nie kupuję. No dobrze. Zapomnijmy jednak na chwilę o tym, że coś takiego jak różne kolory skóry w ogóle istnieje i przyjrzyjmy się kreacji Jodie Turner-Smith czysto aktorsko. Czy podobała powierzonej jej roli? Krótko: tak.

Dalsza część tekstu pod wideo

Anne Boleyn (2021) – recenzja miniserialu [Canal+]. Historia po łebkach

Królowa Anna jest w ciąży z synem Króla Henryka VIII. Martwi się o bezpieczeństwo dziecka, ponieważ nie donosiła już dwóch ciąż. Nie pomaga to jej pozycji, która i tak nie należy do najmocniejszym, biorąc pod uwagę jak szybko Anna znalazła drogę do królewskiego łoza po śmierci poprzedniej żony Henryka, dla której była damą dworu. Część możnych panów nigdy nie zaakceptowała jej jako prawowitej królowej, a pogardę innych zyskała niewprawnie rozgrywając swoje karty w politycznej grze, w którą grać musi każdy monarcha. Na domiar złego jej król zaczął podejrzanie długo zawieszać wzrok na jednej z jej dam dworu, Jane Seymour (Lola Petticrew) - sentyment dobrze jej znany, jako że sama właśnie w ten sposób zasiadła na tronie obok niego. Zdawać by się mogło, że jedynym jej prawdziwym przyjacielem jest jej brat, George (Paapa Esiedu).

Anne Boleyn (2021) – recenzja miniserialu [Canal+]. Phoenix Wright by to wygrał

Polityczna gra rozgrywająca się na oczach widza jest szalenie ciekawa, nosząca znamiona najlepszych lat "Gry o Tron". Dla fanów historii Wielkiej Brytanii nie będzie to nic nowego, co najwyżej podanego w nowy sposób, lecz wszyscy ci, którzy o Annie jedynie słyszeli, lub wręcz dowiedzieli się kto to taki za sprawą tego serialu, będzie to na pewno intrygujące doświadczenie. I, niestety, zbyt krótkie.

Jako pierwszy biję brawo wszystkim serialom, które dają radę opowiedzieć swoją historię zwięźle, w niewielkiej liczbie odcinków. Lecz tak jak można przesadnie rozwlec fabułę (na was patrzę, seriale superbohaterskie CW), tak można również nie dać jej wystarczająco dużo czasu na odpowiednie wybrzmienie. Odnoszę wrażenie, że aby w pełni docenić nowy serial Channel 5, trzeba znać podłoże historyczne, ponieważ trzy pięćdziesięciominutowe odcinki "Anne Boleyn" nie robią tego w należyty sposób. Postacie po prostu są i knują. Wydarzenia zostały puszczone w ruch długo przed tym jak rozegrała się pierwsza scena. Całość nie jest może niezrozumiała, ale zdecydowanie brak jej klarowności, a produkcja nie jest tak długa jak wspomniana już "Gra o Tron", więc nie daje widzowi czasu na samodzielne rozpracowanie kto, z kim, jak i dlaczego. Jakby fani historii przygotowali produkcję dla innych fanów, laików mając w nosie. Trochę jak najlepsze lata PSX Extreme ;).

Anne Boleyn (2021) – recenzja miniserialu [Canal+]. Lecz przynajmniej klimatycznie

Co by o "Anne Boleyn" nie mówić, nie można odmówić jej wierności czasom (wiem, brzmi komicznie biorąc pod uwagę wspomniany już kolor skóry królowej, ale zgodziliśmy się już, że staramy się na czas trwania tej recenzji o tym nie pamiętać. Wystarczająco dużo 1/10 już się po internecie kręci z tego względu). Kostiumy wyglądają doskonale. Bardzo naturalne, ciemne wręcz oświetlenie daje poczucie, że znajdujemy się faktycznie w szesnastym wieku, w czasach, kiedy elektryczność nie istniała i jeśli było ciemno, to jedyne światło na jakie mogliśmy liczyć pochodziło z mało wydajnych świec. Dodajmy do tego wiarygodnie napisane, unikające nowomowy dialogi i wychodzi na to, że mamy do czynienia z solidnie stworzoną produkcją historyczną.

Jedyne dwie rzeczy, do których mogę się przyczepić, to, że nie zawsze kupowałem grę aktorską Jodie Turner-Smith, która potrafiła w pół sekundy przejść z opanowanego, dworskiego wychowania w złość, po czym równie nagle wrócić do wcześniejszych manier. I rozumiem, ze nagłe wybuchy złości i powrót do normalności nie są niczym niezwykłym, lecz w tym wypadku nie kupuję tego, jak zostało to zagrane. Gryzła mnie również czasami złośliwość uśmieszków, którymi postacie raczyły królową, nie spotykając się przy tym z żadnym rodzajem kary, lub chociaż reprymendy. Ale może to po prostu moja naturalna złośliwość i zawiść, którą projektowałem na postać.

"Anne Boleyn" prawdopodobnie nie przekona do siebie widowni walorami estetycznymi oraz grą aktorską. Publiczność zbyt wielką wagę przykłada do tego, kto został wybrany do zagrania głównej roli. Wiem, bo i ja mam z tym problem. Lecz nie o moje osobiste preferencje tutaj chodzi, a o to, czy dostaliśmy dobry, wartościowy produkt. I tak jak czuję, że serial za mocno polega na już istniejącej wiedzy widzów, tak prócz tego intryga i sposób, w jaki została przedstawiona angażują widza i zdecydowanie warte są jego uwagi. Dało się to zrobił lepiej, ale nie jest źle. A już na pewno nie tak źle, jak mogłyby sugerować oceny.

Atuty

  • Bardzo dobrze zagrany;
  • Ujęcia i oświetlenie tworzą porządny klimat;
  • Ciekawa, choć trochę nijak pokazana intryga.

Wady

  • Wydarzeniom brakuje dobrze nakreślonego tła;
  • Decyzje aktorskie Jodie Turner-Smith miejscami potrafią zdziwić;
  • Podobnie jak brakuje tła, i epilog zwyczajnie nie istnieje.

Anne Boleyn pośmiertnie uznano niewinną. I tak samo serial rehabilituje się swoją jakością po tym, jak narobił negatywnego szumu castingiem. Porządne 2 i pół godziny telewizji.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper