Ciche Wzgórze po krakowsku - Bloober Team mogło być ratunkiem dla Konami?

Ciche Wzgórze po krakowsku - Bloober Team mogło być ratunkiem dla Konami?

Krzysztof Grabarczyk | 25.07.2021, 13:00

Kiedy gatunek wirtualnej grozy zdominowały prerenderowane tła, statyw kamery oraz krew, nie znaliśmy strachu przed tym co nieznane. Ten podobno zaczyna się zawsze w naszej głowie. W tym sztampowym już stwierdzeniu dostrzegam widmo prawdy. Popularyzacja horrorów opartych wyłącznie na surrealistycznych, zdemonizowanych projekcjach i bezskutecznej próbie ucieczki przed nimi nastąpiła wraz z Amnesia: Mroczny Obłęd. 

Po owy nurt sięgnęli kilka lat później krakowscy programiści z Bloober Team. Layers of Fear za punkt otwarcia obiera artystyczny inaczej umysł bohatera, ciągnąc gracza o wiele bardziej w charakterze widza. Stąd uważam Silent Hill za produkt wybitnie ponadczasowy. Pojawił się lata wcześniej, wymagał interpretacji tego co widzieliśmy, potęgował strach wewnątrz świadomości odbiorcy. Zrobił to już w 1999 roku. Nie ograniczał się wyłącznie do marszu i wizualnego odbioru. Dostarczał więcej niż wszystko co ówczesna konkurencja (Resident Evil) emanując nowym, wcześniej nieobecnym rodzajem strachu. Konami niedawno rozpoczęło aktywny merchandising związany z kultową marką, stąd narosło wiele spekulacji o powrocie Cichego Wzgórza. 

Dalsza część tekstu pod wideo

PRLowy folklor

Ciche Wzgórze po krakowsku - Bloober Team mogło być ratunkiem dla Konami?

O sprawie zrobiło się relatywnie głośno, gdy okazało się, że podpisano strategiczną umowę między Konami a krakowskim studiem. Dla Bloober Team partnerstwo z Konami oznacza rozszerzenie perspektywy rynkowej lub przydatny outsourcing. Chociaż to ostatnie wydaje się znacznie bardziej użyteczne z punktu widzenia większego podmiotu - czyli Konami. Uruchomienie oficjalnej linii gadżetów na licencji Cichego Wzgórza sprowokowało tysiące komentarzy odnoszących się do dalszych planów wschodniego wydawcy. Nadal nie usłyszeliśmy niczego ponadto co już wiemy. Dwa tygodnie temu, jeden z przedstawicieli Bloober Team wypowiedział się w kwestii projektów rozwijanych przez studio. Wciąż padły jedynie nazwy robocze, bez żadnych, konkretnych drogowskazów. Dum Spiro oraz Black, dwie szykowane wizje, z których tylko jedna najpewniej ujrzy kiedykolwiek światło dzienne. Pierwszy w chwili obecnej jest w produkcyjnej próżni, co sugeruje komentarz "Dum Spiro nie jest już w tej chwili w aktywnym rozwoju" - oświadczył Tomasz Gawlikowski, szef marketingu Bloober Team. Co zatem z Black? 

Tutaj doszło do gruntownych zmian według dalszej treści komentarza Gawlikowskiego. Rzecz jasna, nie zabrakło niedosłownego odniesienia do wiadomości sprzed kilku tygodni, sugerujących zlecenie przez Konami prac nad wyczekiwanym, nowym Silent Hill. Siedem lat temu, mimo wszystko wciąż legendarny japoński wydawca próbował sięgnąć po rynek zdominowany pierwszoosobowym lękiem przed mrocznymi bytami. Historia Silent Hills zakończyła się niestety anulowaniem nadziei na powrót króla psychologicznych horrorów. Pierwszym, oczekiwanym od lat sygnałem przywracającym nadzieję na powrót koncepcji zapoczątkowanej u kresu poprzedniego millenium, okazało się The Medium. Wcześniej, mniejsze i niezależne zespoły ze wszystkich sił próbowały wiernie naśladować złote lata gatunku, lecz wciąż każdorazowe dokonania lądowały w niszy. Przypadek The Medium mógłbym dzisiaj nazwać luksusowym. Grę opracowano wyłącznie dla konsoli nowej generacji, w tym przypadku Xbox Series X. Na tle reszty indyczej watahy, to znaczna przewaga. Bloober w końcu udało się wcześniej zasłynąć dzięki Layers of Fear oraz kontynuacji, względnie słabszej lecz nadal całkiem apetycznej. 

Kiedy pierwsza raz usłyszałem o The Medium, a bardziej pewnym nazwisku zaangażowanym w produkcję - mimowolnie przed oczami pojawił się obraz otulonego mgłą, dawnego miasteczka. Dzieło krakowiaków bardzo sugestywnie oddaje atmosferę lokalnego folkloru, Krakowa początku lat 80. Krocząc przez już wtedy stare kamienice, mieszkania czy drogi - czuć ciężar tamtych lat. Wizja jest dzięki temu bardzo urokliwa, pozwala na małą wycieczkę w czasy młodości naszych rodziców (przynajmniej moich). Wszystko przy akompaniamencie Akiry Yamaoki. Tę nutę poznałbym wszędzie. System gry ogranicza nas do staroszkolnej eksploracji, przy statyczno-ruchomej narracji kamery. Wszystko czego od dawna brakowało w tego typu grach, jest tutaj zachowane. Oprócz modelu walki, której nie doświadczamy w sensie dosłownym. Niebawem o grze Polaków znowu będzie głośno. Zapowiedziano edycję dla PlayStation 5. To kolejna szansa na większe pasmo sukcesu. 

Projekt życia

Ciche Wzgórze po krakowsku - Bloober Team mogło być ratunkiem dla Konami?

The Medium oraz Silent Hill mają bardzo wiele wspólnego. Nie tylko nazwisko Yamaoki. Mechanizmy opiewające na zwiedzanie oraz analizowanie każdej zebranej wskazówki lub notatki. Wewnętrzne myśli bohaterki określające jej duchowe możliwości. Dawniej, kiedy z uporem maniaka odkrywałem podwójne oblicze miasteczka Silent Hill, nie rozumiałem koncepcji stojącej za tym motywem. W końcu wszystko ma swój odpowiednik po drugiej stronie. Tak też jest w The Medium. Nie doświadczamy dźwięku syren lecz kroczymy pograniczem dwóch rzeczywistości. Coś co próbowano osiągnąć w DarkSeed, zakorzenionej w połowie lat 90. Bloober Team zdało egzamin dojrzałości, zdecydowanie ich wybór z ramienia Konami okazałby się jedną z najlepszych decyzji podjętych przez firmę w ostatnich latach. 

Obie strony milczą lub wymijająco komentują wszelakie domysły, słowotwórczo wyrzucane w licznych wątkach dyskusyjnych. Jakiś czas temu wiele mówiono o Abandoned dla PS5 - niedoszłą inkarnacją Cichego Wzgórza. Hype train z osobą Hideo Kojimy w przedziale daleko nie pojechał. Nic dziwnego, Konami raczej nieprędko z takimi decyzjami, zwłaszcza z udziałem nazwiska szefa Kojima Productions. Ale tę historię dobrze znamy, podobno. Pomimo niedosłownych zaprzeczeń ze strony Bloober Team, głęboko wierzę w powstawanie bardzo ważnego projektu, wspieranego przez samo Konami. Z tym wiąże się jeszcze jedna historia. Dywagacje nad Bloober Team wespół z możliwością prac nad Silent Hill nie byłyby pierwszym takim posunięciem wprost od Konami. Silent Hill: Downpour wydany w roku apokalipsy (2012) stanowił owoc współpracy Konami oraz czeskiego studia, Vatra Games. Na siłę można się doliczyć tutaj szczypty analogii. Pod warunkiem, że ktoś łaskawie potwierdzi faktyczne prace nad renowacją bądź kontynuacją piekielnego miasteczka, które przytłaczało sumienie prawie wszystkich głównych bohaterów. Grę przyjęto niestety chłodno. 

Było to ostatnie, tak wydawniczo znaczące przedsięwzięcie. Krakowski zespół na tyle rozwinął swój warsztat oraz narzędzia deweloperskie, że stać ich na tzw. projekt życia - w tym przypadku, pełnoprawny Silent Hill. Gdyby w zarządzie Konami zasiadł ktoś prawdziwie kompetentny, z miejsca odkryłby ogromny popyt na wskrzeszenie cyklu do dawnej rangi. Zamieszanie z Abandoned i burza mózgów po ogłoszeniu strategicznego partnerstwa z Bloober Team mówią wszystko. Albo nic, z perspektywy wydawcy i jednocześnie właściciela marki. Na szczęście, już teraz możemy poczuć cząstkę dawnej ikry Cichego Wzgórza dzięki The Medium, chociażby przez kompozytorską kreatywność Yamaoki. W każdych warunkach zahacza o mistrzostwo. Czy ostatnie dzieło rodzimego dewelopera okazało się kluczem do największego wyzwania w historii zespołu? Wiemy od kogo to zależy. Wierzycie w taki scenariusz? Czy może gatunek już na zawsze utkwi w niszy? Silent Hill w odpowiednich rękach dałoby nadzieję zmiany aktualnego stanu rzeczy.   

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper