Gry sportowe bez licencji? Nie, dziękuję

Gry sportowe bez licencji? Nie, dziękuję

Kajetan Węsierski | 04.07.2021, 17:00

Gry sportowe są naprawdę mocną częścią rynku gier wideo - wiele z nich nie ma jednak dostępu do oficjalnych licencji związanych z nazwami czy wyglądem. I dla mnie jest to ogromna wada. 

Jak dobrze wiecie (albo i nie), uwielbiam gry sportowe. I choć rozumiem przez to cały zakres tego typu produkcji - od tych oferujących możliwość wcielenia się w zawodników danej dyscypliny, aż po te, które wymuszają na nas aktywność fizyczną, dziś chciałbym się jednak skupić konkretnie na tych pierwszych. Chodzi więc o pozycje, które pozwalają nam za pomocą kontrolera wejść w świat konkretnej dyscypliny sportowej. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wiele takich gier traktuje się jako pożywkę dla „niedzielnych graczy”. Wynika to z faktu, że sięgają po nie nawet ludzie, którzy nie mają styczności z całą branżą. Wiecie, te osoby, dla których konkretny tytuł o piłce nożnej jest właściwie synonimem tej gałęzi rozgrywki. A słowo „grać” często jest synonimem dla „pykania w Fifę”. Wrócę jeszcze jednak do tego tematu, a tymczasem zacznijmy od podstaw.

Głośni przedstawiciele

Gier sportowych jest dziś cała masa, a rokrocznie otrzymujemy co najmniej kilka naprawdę mocnych przedstawicieli, co jest właściwie standardem. I tak wypada zacząć od Electronic Arts, które posiada w swoim portfolio tak głośne marki jak FIFA (piłka nożna), Madden NFL (futbol amerykański), NHL (hokej na lodzie), UFC (MMA), a także choćby PGA Tour (golf). Lista jest naprawdę imponująca.

Gry sportowe bez licencji? Nie, dziękuję

Jednak nie tylko EA może pochwalić się mocnymi grami sportowymi. Błędem byłoby na przykład zapomnieć o serii NBA 2K od… 2K, która jest największą marką koszykarską w branży oraz WWE 2K od tych samych wydawców. Mamy również MLB The Show od Sony albo PES’a od Konami. Dla fanów taktycznych zabaw z piłką nożną jest oczywiście Football Manager, a wielbiciele sportów na kortach na sto procent odnajdują się w Tennis World Tour.

I nie mogę pominąć sportów wyścigowych, których również jest cała masa. Jest Project CARS, mamy Gran Turismo, Moto GP czy potężną markę, jaką jest F1, którą niedawno zagarnęło Electronic Arts. W tej podkategorii mógłbym wymieniać i wymieniać, a prawdopodobnie byłbym w stanie zapełnić tak cały tekst. Nie o to jednak chodzi. W tych akapitach chciałem Wam po prostu zarysować to, z jak rozległym tematem mamy do czynienia. 

Siła licencji

Jest natomiast pewien temat, który prawie zawsze towarzyszy rozmowom o grach wideo, a mianowicie licencje. Najgłośniej wybrzmiewa on chyba w przypadku produkcji piłkarskich, ale głównie dlatego, że to one cieszą się największą popularnością. Wystarczy spytać losową osobę związaną z futbolem, czego brakuje w PES’ie i można być prawie pewnym, że w odpowiedzi wskaże właśnie licencje. 

Gry sportowe bez licencji? Nie, dziękuję

To jest siła Fify, która cały czas zdaje się najbardziej przyciągać niedzielnych graczy. Umówmy się, osoby, które nie stawiają mechanik na pierwszym miejscu, chcą grać swoimi ulubionymi zespołami. Kumple, którzy spotykają się w piątkowy wieczór, chcę rozegrać El Classico albo Derby Anglii - Manchester United przeciwko Liverpoolowi. Nikomu nie zależy na pojedynku Man Blue vs Madryt White

Podobnie ma się to w kontekście innych dyscyplin sportowych. Od jakiegoś czasu słyszy się o nowej grze związanej z wrestlingiem, która niestety nie zaoferuje wszystkim dobrze znanych postaci z World Wrestling Entertainment. Pozwolę sobie w tym przypadku założyć w ciemno, że zainteresowanie będzie nijakie. A na pewno dalekie od tego, jakim może się pochwalić seria od 2K. I to pomimo całej swojej beznadziejności. 

Brak licencji? Nie, dziękuję 

I nie jestem tym faktem zaskoczony. Choć osobiście naprawdę bardzo mocno cenię sobie kwestie związane z mechanikami rozgrywki oraz przeróżnymi szczegółami, licencje w grach sportowych mają dla mnie wręcz kluczowe znaczenie. I tak jak żadne nazwiska nie są w stanie wypełnić mi braków w rozgrywce, tak samo nawet najlepszy gameplay nie sprawi, że zapomnę o tym, że nie ma licencji. 

Ostatnio wspominałem o tym przy mojej recenzji We Are Football od THQ Nordic. I po kilku kolejnych godzinach podtrzymuję swoje zdanie - braku prawdziwych zawodników nie da się zastąpić. Nie mam przyjemności z rozwijania Manchesteru United, gdy mam tam Adama Smitha, Johna Doe czy Sama George’a. Nie czuję przywiązania i wydaje mi się, że nie jestem w tym wszystkim sam. 

Gry sportowe bez licencji? Nie, dziękuję

Z tego względu już od premiery każdej kolejnej odsłony PES’a czekam do momentu wydania odpowiedniej paczki od fanów, którzy uzupełniają dużą dziurę w serii od Konami. Wtedy mogę grać i w pełni cieszyć się tym, co oferuje mi gameplay. Chcę radować się tymi piłkarzami i czuć, że rozgrywam spotkania, które rzeczywiście mogłyby mieć miejsce. Sport nie jest bowiem samą grą, ale także całą emocjonalną bombą. 

Podsumowując

Gry piłkarskie nie są jednak jedyne. Nie potrafiłbym grać przez dziesiątki (a nawet setki) godzin w grę koszykarską, nie mogąc prowadzić ulubionej drużyny i zawodników z NBA. Żadna pozycja bokserka nie dawałaby mi frajdy, gdybym nie mógł rozegrać rewanżu pomiędzy Canelo a Saundersem. I w końcu jaka byłaby przyjemność z pojedynków w MMA, gdybym nie czuł, że Adesanya okłada Whittakera? 

Zdaje sobie w tym wszystkim sprawę, że sam tekst może mieć kontrowersyjny wydźwięk - wszak ilu ludzi, tyle opinii. Chciałbym jednak w tym sposób zachęcić Was, Drodzy Czytelnicy, do dyskusji na ten temat. Czy Waszym zdaniem gra sportowa musi mieć licencje, aby traktować ją poważnie i rozpatrywać w ramach rozgrywki na długie miesiące? Dla mnie nie ma w tej materii wątpliwości, ale chętnie poznam inną perspektywę. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper