Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Nie igraj z ogniem

Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Nie igraj z ogniem

Jędrzej Dudkiewicz | 18.06.2021, 21:00

Są tacy twórcy, których filmy lubię, a nawet cenię, ale którzy jednocześnie znajdują się poza moim radarem – to znaczy nie szukam newsów związanych z tym, co robią, a w konsekwencji nie czekam na ich nowe dzieła. Kiedy już jednak się pojawiają, zwykle jestem zadowolony. Jednym z takich reżyserów jest Taylor Sheridan. Oto recenzja filmu Ci, którzy życzą mi śmierci (2021).

Hannah Faber jest strażaczką, którą gnębią koszmary związane z wielkim pożarem lasu – zginęło wtedy kilka osób, ma więc wyrzuty sumienia, że ich nie uratowała. Pewnego dnia trafia na Connora, który ucieka przed dwójką śmiertelnie groźnych zabójców na zlecenie. Wszystko dlatego, że chłopak jest w posiadaniu informacji na temat bardzo złych czynów wielu wpływowych ludzi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Nie igraj z ogniem

Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Scenariuszowe problemy

Nazwałem Taylora Sheridana reżyserem i chociaż faktycznie pełnił tę funkcję przy Ci, którzy życzą mi śmierci, jak również – jak ktoś nie zna, bardzo polecam – Wind River. Na przeklętej ziemi, to jednak o wiele bardziej znany jest jako scenarzysta. Dość powiedzieć, że to on odpowiada scenariusze do takich filmów, jak Sicario Denisa Villeneuve’a, czy Aż do piekła Davida Mackenziego (obie rzeczy również polecam).

Tym bardziej zaskakujące jest, że Ci, którzy życzą mi śmierci ma tyle problemów scenariuszowych, aczkolwiek może jakimś wytłumaczeniem jest to, że tym razem udział w pisaniu brali też Michael Koryta i Charles Leavitt (czemu i jak układa się współpraca – nie wiem). Po pierwsze, odnoszę wrażenie, jakby w toku kręcenia filmu zapadła decyzja, że musi on zostać skrócony. Przykładowo na początku zostają wprowadzone różne postacie, które nie odgrywają później praktycznie żadnej roli. Tymczasem jak najbardziej miałyby coś do roboty, a to, że twórcy o nich zapominają jest nieco dziwne. Po drugie, nie do końca można być pewnym, o co chodzi w filmie. Czy ma on być bardziej akcyjniakiem, w którym trwa pościg za młodym chłopakiem, czy też chodzi jednak o to, by Hannah uporała się ze swoimi demonami. Jeśli to drugie, to poświęca się temu zaskakująco mało czasu, również pożar, który wybucha w trakcie całego zamieszania jest zepchnięty na dugi plan i de facto nie stanowi żadnej większej przeszkody. Nie do końca wiem, jak to wyjaśnić, ale cały czas w trakcie seansu miałem poczucie, że różne rzeczy albo nie do końca się ze sobą kleją, albo nie zostały odpowiednio przemyślane.

Nie zmienia to jednak faktu, że Ci, którzy życzą mi śmierci to film, który ogląda się całkiem dobrze. Ma niezłe tempo, co jakiś czas pojawia się napięcie, jest tu też kilka dość zaskakujących – w bardzo pozytywnym sensie – scen, o których pisać nie będę, bo podpadałoby to już pod spoilery. Generalnie powiem więc, że chociaż historia jest raczej prosta, to jednak wciąga. To takie trochę staromodne podejście do produkcji, która jakoś tam eksploruje tematy takie, jak odpowiedzialność, gotowość do poświęceń, robienie tego, co słuszne, a nie tego, co łatwe, etc.

Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Dobre aktorstwo

Tym, co ponownie nie kuleje w filmie Sheridana jest bez wątpienia aktorstwo. Grająca główną rolę Angelina Jolie sprawia, że widz jest w stanie zrozumieć, iż jej bohaterka cierpi, co maskuje niepotrzebną brawurą oraz raczej udawanym uśmiechem. Nie ma jednak wątpliwości, że gdzieś głębiej wciąż kryją się pokłady dobra i chęci pomocy innym. Udaje jej się też bardzo szybko stworzyć dobrą relację z Finnem Little, który wcielił się w Connora i zrobił to naprawdę przekonująco. Ciekawą rolę ma również Jon Bernthal, dość inną od tych, które zwykle grywa. Ale to nie pierwszyzna, bo tak samo było właśnie w Wind River. Na przeklętej ziemi, gdzie też grał gościa pełnego ciepła i wrażliwości, a do tego bardzo odważnego. Dobrze sprawdzają się tu również Nicholas Hoult oraz Aidan Gillen (Littlefinger z Gry o Tron). Zwłaszcza ten pierwszy tworzy dobrą kreację bezwzględnego – chociaż właśnie, czy momentami na jego twarzy nie widać pewnych wątpliwości? – zabójcę.

Ci, którzy życzą mi śmierci nie jest filmem idealnym, daleko mu do tego. W przeciwieństwie do Wind River. Na przeklętej ziemi prawdopodobnie nie będę też chciał do niego wrócić. Wydaje mi się, że krył się tu o wiele większy potencjał i byłoby lepiej, gdyby twórcy nieco mocniej przyłożyli się do pisania scenariusza (bo na przykład to, że sami złole zauważają w którymś momencie, że ich działania powinny być bardziej kompetentne nie sprawia automatycznie, że można na to ot tak przymknąć oko). Tym niemniej jest to całkiem solidna produkcja, po której nie wyszedłem z kina rozczarowany.

Atuty

  • Sprawna reżyseria – jest dobre tempo, jest trochę napięcia, historia wciąga;
  • Bardzo dobre aktorstwo;
  • Zdjęcia

Wady

  • Różne problemy scenariuszowe, które wprowadzają czasami trochę chaosu

Gdyby twórcy nieco mocniej popracowali nad scenariuszem, Ci, którzy życzą mi śmierci (2021) byłoby jeszcze lepszym filmem. A tak jest po prostu solidnie.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper