Final Fantasy VII: Remake - upiększony Midgar rozbudził moje zmysły

Final Fantasy VII: Remake - upiększony Midgar rozbudził moje zmysły

Krzysztof Grabarczyk | 19.06.2021, 18:00

Zapowiedź usprawnionego wydania renowacji bodaj największej legendy w historii marki PlayStation nikogo nie powinna dziwić. Square Enix działa trochę jak Tecmo Koei lub sam Capcom. Kolejny, japoński wydawca lubujący się w licznych reedycjach flagowych pozycji. 

Final Fantasy VII: Remake od początku jawiło się na mocny, wymieszany nostalgiczne z ogromem nowości fabularno-koncepcyjnych produkt, definiujący bogatą końcówkę poprzedniej generacji. Napędzany dzięki Unreal Engine, z bardzo wysokiej jakości modelami postaci, rozszerzonym profilem drugiego bohatera historii - steampunkowego Midgaru. Efekt do tej pory zachwyca, nawet na bazowym modelu PlayStation 4. Chociaż już na początku w oczy rzucały się drobne różnice między fragmentami gry. Wraz z ujawnieniem prac nad Intergrade, a tym samym nowogeneracyjną aktualizacją, postanowiłem raz jeszcze zagłębić się w nową wizję osiągnięć dawnego Squaresoftu. I warto. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Koniec z kompromisami

Final Fantasy VII: Remake - upiększony Midgar rozbudził moje zmysły

Sprawdzając kilka dni temu odświeżoną historię wokół Avalanche oraz energii Mako, mojej pamięci nie umknęły pewne techniczne defekty, które zaobserwowałem w trakcie rozgrywki jeszcze na PlayStation 4 Pro. Owszem, Final Fantasy VII: Remake wraz z pierwszymi, hołdujący oryginalny koncept ujęciami od pierwszych chwil to imponujące osiągnięcie. Przynajmniej w sferze audiowizualnej. Warstwa techniczna prezentowała jednak znaczne wahania jakości. Po analizowaniu całej gry, nietrudno odnieść wrażenie, że zdecydowana większość mocy obliczeniowej poszła w obłędnie wykonane sylwetki bohaterów. Stąd rozumiałem obecność tak wielu scenek przerywnikowych oraz zbliżeń kamery. W ruchu całość prezentowała wręcz nowogeneracyjny poziom. Po obejrzeniu pierwszych materiałów z gry, przez moment zdawało mi się, że Square Enix faktycznie postanowiło wyprzedzić konkurencję.

Przypomnę, że tytuł pojawił się równo tydzień po debiucie innego, pełnego odświeżenia - Resident Evil 3 (2020, Capcom). W związku z premierą współczesnej iteracji Midgaru, przypomniała mi się znana obecnie sytuacja cenowa gier. Square Enix w ramach problemów z kanałami fizycznej dystrybucji, nieco zawyżyło cenę pudełkowego wydania. Za tytuł musieliśmy wyłożyć ponad 270 zł. Z ciekawostek, gra powstała wyłącznie dla konsol Sony. Przypadek? Co jednak zdecydowania wpłynęło na mieszany odbiór tytułu w kwestii czysto technicznej? Midgar to wspaniała, postindustrialna aglomeracja w kształcie pizzy. Zresztą, twórca jego pierwotnej wersji miał przed oczami zdjęcie owej włoskiej potrawy w trakcie projektowania. W skali 1:1 twórcom nowej wersji udało się przenieść znane z oryginału lokacje, przy znacznym rozszerzeniu wielu miejscówek. W tym miejscu zaczynają się lekkie schody. Wystarczyło spędzić nieco więcej czasu na eksplorowaniu Slumsów w pamiętnym Sektorze 7, aby z miejsca zauważyć tekstury opiewające niekiedy jakością czasów wczesnego PlayStation 3.

Niestety, nie było tutaj mowy o pojedynczych wybrykach. Takich nierówności gra posiada znacznie więcej na poprzedniej generacji. Kwestia niedoboru technicznego to nie tylko tekstury, lecz również modele postaci niezależnych, drugoplanowych. O ile żołnierze Shinry prezentują jeszcze względnie przyzwoity poziom, tak wszelakie NPC to ponownie generacja wstecz. Tendencja rzuca się w oczy najbardziej w trakcie przemykania między gęsto zaludnionym Wall Market. Pop-up obiektów za bardzo raził w oczy. I potwierdzi to każda osoba ogrywająca Final Fantasy VII: Remake. Nie zrozumcie mnie jednak źle - to świetna produkcja, sięgająca po najlepsze chwile spędzone z oryginałem, wzbogacona kreatywną zawartością na płaszczyźnie emocjonalnej i wizualnej. Wraz z pojawieniem się usprawnień dzięki mocniejszej konsoli, otrzymujemy najbardziej definitywne wrażenia. To kompletne doświadczenie. Bez żadnych kompromisów. 

Rytuał przejścia

Final Fantasy VII: Remake - upiększony Midgar rozbudził moje zmysły

W ramach ujawnienia Final Fantasy VII Remake: Intergrade, Tetsuya Nomura w dość interesujący sposób wyjaśnił dobór podtytułu odświeżonego wydania. "Intergrade" odnosi się do znaczenia nowej wersji jako pomostu między uniwersum FF7 Remake oraz jego dalszymi rozdziałami. W końcu sequel sprawdzimy już chyba tylko na PlayStation 5. Chociaż ostatnie decyzje wydawnicze sugerują jeszcze twarde roszady pomiędzy generacjami. Trudno ocenić na jakim etapie trwają prace nad kontynuacją historii wykraczającej już poza Midgar. Epopeja pt. "Versus XIII - XV" raczej nam nie grozi. Technologia jest gotowa, Square Enix póki co nie ma zamiaru pisać nowego silnika, jak swego czasu miało to miejsce przy królewskiej eskapadzie Noctisa. Final Fantasy VII: Remake wreszcie należycie prezentuje się w świetle konsoli nowej generacji. Sterowanie bardzo zyskało na responsywności. Poprzednio dość zauważalne opóźnienia komplikowały chwilami bardziej wymagające starcia. Doświadczyłem tego podczas symulacyjnej walki z pewnym, legendarnym summonem. Po zainstalowaniu aktualizacji, rozgrywka satysfakcjonuje na nowym poziomie. Możecie uznać, że nieco przesadzam lecz już pierwsze chwile gry definiują ulepszoną mechanikę. Starcia mają przecież o wiele bardziej dynamiczny charakter, co wymaga dopracowanego sterowania.

Dual Sense sprawdza się wybornie. Zdecydowałem się zagrać na PlayStation 5 jeszcze przed patchem. Sam proces aktualizacji gry do poziomu Intergrade jest dość złożony. Update nie pojawi się automatycznie w powiadomieniach, lecz należy go pobrać dopiero z okna gry w PlayStation Store, przy czym wymagane jest potwierdzenie użycia fizycznej wersji gry. Różnica po aktualizacji jest widoczna gołym okiem. Sam zdecydowanie preferuję tryb wydajnościowy. Final Fantasy VII Remake zdecydowanie stawiał od samego początku na intensywną akcję. Powrót do Midgaru w luksusie 60 klatek na sekundę stanowi dla mnie wystarczającą rekomendację aby ponownie chłonąć uwspółcześnioną wizję z 1997 roku. Przejścia między opcjami walki, kompanami w drużynie, skrócone do maksimum czasy ładowania - zdecydowanie poprawiają komfort, gra się w to przyjemnie jak nigdy. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić Remake w trybie rozdzielczości, uruchamiając przygodę całkowicie od nowa. Intro wzorem z oryginału, uderzało szczegółowym przepychem Midgaru z ujęciami na postać Aerith. W oczy z miejsca rzuca się poprawione oświetlenie, natomiast tekstury w dalszej części rozgrywki już nie odstają wykonaniem.

Podobnie jak totalny brak doczytywania się obiektów. Twórcy sprawnie dostosowali tytuł do nowej generacji, oferując wreszcie lepsze udźwiękowienie. Mowa tutaj o 3D Tempest. Sam usłyszałem różnicę w bardziej zaludnionych centralnych lokacjach, w których zewsząd spotęgowano efekt odgłosów tłumu, i to działa. Upiększone Final Fantasy VII: Remake zacząłem ogrywać od nowa, więc cieszy fakt, że progres trofeów również zaczyna się od zera. Chętnie powrócę do najpiękniej zrealizowanego w uniwersum FF7 Midgaru. Square Enix dość pozytywnie mnie zaskoczyło. Firma słynie z wrodzonej pazerności, natomiast update jest kompletnie darmowy dla posiadaczy fizycznego wydania PS4. Wszyscy wiemy, że podczas dewelopingu, zespół dokonał licznych zmian na drodze fabularnej, często rozbudowując wcześniej lekko zarysowane relacje w okienkach dialogowych. Podobnie jak obecność "duchów", czy o wiele bardziej złożona rola Aerith, postaci zyskującej w moim odczuciu najbardziej w całej grze. Sam należę do grona fanów oryginału, lecz zaproponowane koncepcje przyjąłem z otwartymi ramionami. Teraz, wraz z edycją PlayStation 5, brzmią i prezentują się lepiej niż kiedykolwiek. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy VII Remake.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper