2021 wcale nie taki straszny - będzie w co grać

2021 wcale nie taki straszny - będzie w co grać

Krzysztof Grabarczyk | 13.06.2021, 13:00

Jak go malują. Ubiegłoroczny boom w świecie interaktywnej rozgrywki nie dawał praktycznie szans na równie imponujący rozkwit dla branży w tym roku. Wiosenny przypływ wyczekiwanych superprodukcji, końcówka generacji w wydaniu Sony oraz nadejście kolejnego pokolenia konsol w listopadzie.

Jednym słowem, działo się. Tak intensynwnego kalendarza nie było od lat. Pandemiczna rzeczywistość jedynie sprzyjała ogromnego zainteresowaniu domowymi rozrywkami w ramach rekomendacji pozostania w czterech ścianach. Wiele zespołów musiało przejść na zdalny tryb pracy, co mimowolnie sugerowało liczne opóźnienia tytułów zapowiedzianych na obecny, 2021 rok. Tymczasem nie do końca jest tak źle. Powoli ustają nawet głosy niezadowolenia związane z wcześniejszą niedostęnością konsol nowej generacji. Czy zatem najgorsze jest już za nami? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Checkpoint

2021 wcale nie taki straszny - będzie w co grać

W pierwszej kolejności, odniosę się do przejedzonej kwestii braku PlayStation 5/XSX w sklepach, z naciskiem na japońską platformę. Cała sytuacja we wszystkich negatywnych skutkach mogła nas jednak czegoś nauczyć. Po pierwsze, nigdy nie wyciągajmy z portfela więcej niżeli to konieczne. Nawet w obliczu faktycznego deficytu towaru w magazynach. Odnoszę wrażenie, że niezdrowa chęć przesiadki na nowszy system bierze często górę nad rozsądkiem. Rozsądek może jednak zaczyna brać górę nad obsesyjnym pragnieniem mocniejszej konsoli. Międzygeneracyjny rytuał przejścia będzie znacznie dłuższy niż kiedykolwiek wcześniej. To jednocześnie dobra i zła wiadomość. Starajmy się skupiać raczej na pozytywnych stronach ostatnich kilkunastu miesięcy. Gry oferują coraz więcej jakości. Z jednym, małym wyjątkiem, o którym już powiedziano chyba wszystko. Oby ten rok pozytywnie zaskoczył również pod względem nocnych eskapad w Night City. Ku uciesze niezadowolonym.

Tymczasem, obecnie da się już nabyć PS5 w prawie normalnej cenie. Aukcje internetowe coraz mniej obchodzą w absurdalne oferty. Ludzie włączyli logikę. Przynajmniej na razie. Mamy okres wakacyjny, więc siłą rzeczy mniej czasu poświęcamy na podróże w wirtualnych światach. Postanowiłem jednak wykorzystać ten czas aby nadrobić osobiste zaległości. Zdecydowanym atutem dwóch, pierwszych kwartałów 2021 roku jest możliwość częściowego lub nawet całkowitego wyczyszczenia backlogu. Nie wierzę, że nikt z Was go nie ma. Zeszły rok naprawdę dostarczył masę interesujących pozycji. Od emocjonalnych blockbusterów, po powroty dawnych legend na niezależnych perłach kończąc. Z racji społecznych ograniczeń, przenieśliśmy się bardziej w pielęgnację naszych wirtualnych osobowości - czyli gamertagów.

Niezależnie od posiadanej platformy do grania. Kilka dni temu postanowiłem odświeżyć klasykę gatunku prosto od braci Wachowskich, czyli Matrix. To dzisiaj jeden z tych kultowych obrazów, który bardzo wyrafinowanie sprawdza się jako echo dawnej prognozy dzisiejszego świata. Też wiele osób prowadzi życie normalne oraz to drugie, wirtualne. Taka anegdotka na końcówkę akapitu. Różnica między ludźmi uzależnionymi od mediów społecznościowych a wprawnymi graczami polega na tym, że pasjonaci interaktywnej rozrywki znają kompromisy, w końcu pasja wymaga finansowych poświęceń, nie bazuje na iluzji zdjęć, prawda? Przynajmniej moje pokolenie 30+ wychodzi z tego założenia. 

Hardcore

2021 wcale nie taki straszny - będzie w co grać

2021 przewidywano jako najsłabsze ogniwo w całym przejściu z jednej generacji w kolejną. Obawy częściowo pokryły się wraz z pierwszą połową roku. Styczeń oraz luty zapamiętałem jako okres desperackich polowań na konsole nowej generacji. W przypadku PS5, styczniowy rzut wyprzedano już w połowie grudnia. Akurat szczęśliwie udało mi się załapać. Dzisiaj, co chwilą w powiadomieniach widnieją sklepowe oferty. Głoszenie plotek w stylu braku dostępności sprzętu zwyczajnie przestało być modne. Dla chcącego nic trudnego. Wystarczy poszukać. Skalperstwo niestety wymusiło kompletację ofert na bazie zestawów, więc z tym należy się już pogodzić. Grono ludzi nadal liczy na oferty związane wyłącznie z "gołą" PS5. Do przyszłego roku można raczej o tym zapomnieć. 2021 mimo tego, chyba nauczył nas wszystkich nieco cierpliwości. Dziś już nie reagujemy wybuchowo na jakiekolwiek przesunięcia daty premiery wyczekiwanej gry. Przypomnijcie sobie sytuację z zeszłego roku, gdy Naughty Dog poinformowało o przełożeniu debiutu The Last of Us: Part II. Hejtom nie było końca.

Niedawno usłyszeliśmy o kolejnych, możliwych niedotrzymanych terminach. Mowa o Horizon: Forbidden West czy God of War: Ragnarok. O wiele bardziej atmosferę podgrzała informacja o skierowanie hitów Sony na obie generacje PlayStation. Dla dużych zespołów pandemiczne okoliczności pracy mogły się znacznie odbić na harmonogramie. Wiele firm prawdopodobnie dopiero w ubiegłym roku na poważnie rozpoczęło produkcję z myślą o konsolach nowej generacji. Niekoniecznie deweloperzy mniejszych tytułów. To nie sytuacja, w której nad grą siedzi kilkaset osób i podejrzewam, że nie wszyscy do końca się znają. Tutaj mamy częściej do czynienia z zespołem kilkunastu ludzi, współpracujących w o wiele bardziej zacieśnionym gronie. Nie potrzeba również zbyt wielu zestawów deweloperskich konsol. A rezultaty potrafią zapierać dech w piersiach.

Spójrzmy na Kena: Bridge of Spirits, sprawiające wrażenie produkcji AA skierowanej na PS5, tymczasem tytuł pojawi się jeszcze na leciwym poprzedniku. Wszyscy nie mamy specjalnie co narzekać. Jeśli nie macie obsesyjnej chęci ogrywania nowych gier w lepszej wydajności bądź z technicznymi ficzerkami, starsze konsole zaoferują co nieco. Zwłaszcza wzmocnione modele PS4/Xbox One. Wraz z Returnal rozpoczął się ciąg gier skierowanych dla bardziej wymagającej publiczności. Niebawem wleci oparta na zawodzie superzabójcy, utrzymana w stylu art-deco od mistrzów z Arkane Studios, Deathloop. Podoba mi się, że produkcje nowej generacji są takie niestandardowe, przez co oferują doświadczenia nieznane dotąd szerszej publice. Machina premier wreszcie zaczyna się należycie rozkręcać. A przecież nieważne na czym gramy, liczą się gry, prawda? Tymczasem lecę odwiedzić upiększony Midgar. Do następnego. 

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper