Czy Sony strzeliło sobie w stopę informacją, że GT7 i God of War trafią na PS4?

Czy Sony strzeliło sobie w stopę informacją, że GT7 i God of War trafią na PS4?

Maciej Zabłocki | 07.06.2021, 21:30

Sony w tej generacji popełnia zadziwiająco dużo błędów. Ostatnie informacje pokazują tylko, że ludzie odpowiedzialni za marketing i PR niespecjalnie znają się na swojej robocie. Polityka firmy nieco zmieniła się za sprawą nowych rządów, a Jim Ryan powoli urasta do rangi najbardziej nielubianego szefa PlayStation w ostatnich dwóch dekadach. 

Gdy Sony wchodziło na rynek z PlayStation 4, zrobiło to z ogromnym przytupem. Byliśmy wtedy pod wielkim wrażeniem prowadzonej kampanii marketingowej, która celnie i bardzo skutecznie punktowała największego konkurenta. Legendarny jest już materiał, gdy ówczesny szef gamingu PlayStation, Adam Boyes pożycza grę od Shuhei Yoshidy. Kto wtedy nie uśmiechał się pod nosem z tej doskonale wbitej szpileczki Microsoftowi? Dzisiaj krótki, kilkudziesięciosekundowy film ma ponad 18 mln wyświetleń i do teraz uchodzi za wspaniale zrealizowaną kampanię reklamową. PlayStation 4 promowano jako sprzęt od graczy dla graczy, od samego początku jasno komunikowano, że to konsola dla każdego, oferując wkroczenie do wspaniałego świata wirtualnej rozrywki. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy Sony strzeliło sobie w stopę informacją, że GT7 i God of War trafią na PS4?

Tymczasem PlayStation 5 marketing ma... nudny i nijaki. Mam do niego sporo zastrzeżeń, nie podoba mi się, że konsola mimo swojego abstrakcyjnego wyglądu jest trochę bezosobowa. Ale w porządku, działania reklamowe to jedno, ale gorzej, gdy równie bezosobowy jest szef całego Sony Interactive Entertaiment, a niestety w taki sposób postrzegam Jima Ryana. Wydaje się, jakby ten człowiek pochodził z dużej korporacji, przyszedł do PlayStation z firmy zewnętrznej i patrzył wyłącznie na tabelki i rozliczenia w Excelu. On przecież w PlayStation "siedzi" od wielu lat i powinien doskonale wiedzieć, czego oczekują gracze. Niestety, jego podejście, wypowiedzi czy aparycja potwierdzają tylko, że na obecnym stanowisku zajmuje się głównie sprowadzaniem pieniędzy najniższym kosztem, a z graniem nie ma niczego wspólnego. Coś jak Don Mattrick w Microsofcie swego czasu, albo Ed Woodward w Manchesterze United. To biznesmen, żaden gracz. Takie wnioski wpadają mi do głowy i przeszkadzają chyba najbardziej. 

PlayStation przestało być dla graczy, dzisiaj jest dużą korporacją z konkretnym modelem biznesowym

Ten sposób działania niestety dość mocno dotyczy ostatnich komunikatów, jakie firma przekazuje do swoich fanów i klientów. Jeszcze zanim PlayStation 5 wskoczyło na rynek, słyszeliśmy wyraźnie, że firma będzie koncentrować się na next-genowym doświadczeniu i oferować więcej gier ekskluzywnych w ciągu pierwszych dwóch, trzech lat funkcjonowania sprzętu. Teoretycznie tak jest, w praktyce jednak największe marki, początkowo promowane jako dostępne tylko na PS5, trafiają nagle na past-gena. Konsumenci dostali pierwsze ostrzeżenie przy okazji nowego Sackboya czy Horizon: Forbidden West. Przy pierwszych materiałach reklamowych myśleliśmy, że to gry dostępne na wyłączność nowej konsoli Sony, co sprawiło, że wielu graczy poleciało po ten sprzęt do sklepów w dniu premiery. 

Czy Sony strzeliło sobie w stopę informacją, że GT7 i God of War trafią na PS4?

Potem, trochę po cichu, bez wielkiego rozgłosu, dodano drobnym druczkiem informacje, że wymienione wyżej tytuły pojawią się także na PS4. A teraz, po ośmiu miesiącach od rynkowej premiery PS5 dowiadujemy się, że next-genowe Gran Turismo 7 i najnowszy God of War wcale nie będą takie next-genowe, bo wylądują też na PlayStation 4, co automatycznie studzi cały hype i powoduje ogromne rozczarowanie. Dobrym przykładem jest najnowsze Horizon, które ze względu na produkcję na PS4 pod względem mechanik czy konstrukcji świata jest mocno ograniczone i niewiele da się z tym zrobić, nawet mimo zapewnień twórców, które mają tylko nieco uspokoić atmosferę. To nie działa w ten sposób.

Samo tłumaczenie twórców trochę mnie rozbroiło, bo koncentruje się przede wszystkim na oprawie graficznej i gdzieś tam wspomina o dźwięku 3D i wykorzystaniu DualSense. Ale to oczywiste rozszerzenia. Mogę się tylko domyślać, że na PS4 zagram w 1080p/30, na PS4 Pro zapewne w 1440p/30, a na PS5 w 1800p/2160p i 60 klatkach na sekundę w dedykowanym trybie lub pełnym 4K/30 z rozszerzonym ray-tracingiem. To nie jest gra stworzona od podstaw pod nową generację, więc przy budowie mechanik, questów, świata czy możliwości musi równać do sprzętu 8x słabszego technicznie i bez względu na wypowiedzi twórców, będzie ograniczona na różne sposoby. Nie wykorzysta też praktycznie wcale dysku SSD, z którego doskonały użytek robi nowy Ratchet. Tyle, że przygody Lombaxa to odrębna historia, a nie kontynuacja, więc Insomniac na pewno było nieco łatwiej dostarczyć ekskluzywną produkcję tylko dla PS5. To samo zresztą w przypadku Returnal.

Jak to jest, że duże korporacje tak często popełniają takie błędy?

Ostatnio mieliście do mnie sporo uwag, że w obliczu wpadek Sony czepiam się Microsoftu i wskazuje na największe wpadki tej firmy w ostatnich latach. Oczywiście sam tekst nie miał niczego wspólnego z działaniami konkurencji, akurat tak nieszczęśliwie złożyły się okoliczności, że publikacja felietonu nastąpiła w tym terminie. Nie jestem zwolennikiem spoufalania się z daną marką. Jeżeli popełnia oczywiste błędy, to moim celem jest jasno zakomunikować, że to zachowanie jest koszmarne i dokładnie tak wygląda sytuacja z PlayStation 5. Jim Ryan strzela sobie w stopę za każdym razem, gdy formułuje jakąś wypowiedź dla szerszej publiczności. Tak było choćby w przypadku niefortunnego komentarza o istotnej roli ocen na Metacritic przy okazji premiery The Last of Us II, albo ostatniej aferze związanej z zawieszeniem prac nad kontynuacją Days Gone. Świetny tekst dotyczący obecnego szefa PlayStation popełnił Krzysiek z naszej redakcji. Zapraszam do lektury. 

PS Plus Collection to zbiór świetnych gier. Co koniecznie musisz sprawdzić

Krzysiek wspomina w nim np. o amerykanizacji PlayStation, którą uważam za spory problem. Firma nieco zatraca swój unikalny charakter, a większość produkcji korzysta z utartego i nudnego już schematu filmowych blockbusterów. Gracze powoli mają dosyć takiej konstrukcji zabawy. Do pewnego momentu było to świetne, szczególnie przy drugiej czy nawet trzeciej części Uncharted, ale dzisiaj prawie każda nowa gra z wewnętrznych studiów Sony wygląda bardzo podobnie. The Last of Us, Spider Man, Ghost of Tsushima, Uncharted, God of War, Horizon czy Ratchet są mechanicznie bardzo do siebie zbliżone. Osadzone w innych światach i realiach, ale robimy w nich praktycznie to samo z taką samą kamerą i perspektywą. Gracze kierują zarzuty wobec Microsoftu, że mają tylko trzy utarte serie - "Halo, Gearsy, Forza", ale paradoksalnie, mają też o wiele bardziej zróżnicowaną gatunkowo ofertę od Sony, a w tej generacji widać to jeszcze bardziej. 

Znam oczywiście wielu fanów gier na wyłączność od Sony, ale sposób działania japończyków (albo już bardziej, amerykanów?), podejście i marketing od pewnego momentu kojarzone mi się wyłącznie negatywnie. Nawet jeśli ta konsola pod pewnymi względami spełnia moje oczekiwania i oferuje świetnie przemyślanego pada, to odczuwam pewien niesmak w związku z ostatnimi komunikatami. Uważam, że wydanie GT7 czy nowego God of War na PS4 kompletnie zepsuje epickość tych produkcji, ale decyzja podyktowana jest wyłącznie względami biznesowymi. Nie ruszają mnie tłumaczenia, że PS4 uzbierało potężną bazą graczy. No pewnie, tylko czy podobnych przypadków nie mieliśmy już wcześniej? PS3 też miało 80 mln klientów przy okazji premiery PS4, a jakoś Bloodborne, The Order, Killzone czy kolejne Uncharted nie debiutowały na przestarzałej architekturze. Jak patrzę na next-gena to oczekuję rozbudowanej i poprawionej w każdym calu kontynuacji na wyłączność, bo właśnie po to kupuję nowy sprzęt. 

Ciekaw jestem Waszych opinii i podejścia do tych sytuacji. Microsoft, co doceniam, od samego początku komunikuje, że Xbox Series to rozwinięcie idei Xbox One. Menu jest podobne, gry działają tu i tu, nowe Halo od początku powstaje na koszmarnego i przestarzałego Xbox One Classic (nad czym bardzo ubolewam), ale zieloni chociaż nie próbują robić ludzi w bambuko. Wielu graczy hejtowało takie podejście, ale wolę już tego typu bezpośrednie komunikaty, niż miesiące nakręcania się na next-genowego God of War, który w rezultacie wcale nie będzie taki powalający. Pewnych technologicznych ograniczeń po prostu się nie przeskoczy. Co z tego, że będę mieć więcej trawy czy zaaplikowany ray-tracing na PS5, skoro mechaniki, niewidzialne ściany, zamknięty świat i ograniczona fizyka dalej wykastrują te produkcję z ciekawych, kreatywnych pomysłów deweloperów? A w ogóle innym tematem, bardziej na osobny artykuł, jest obecność Hermena Hulsta na stanowisku szefa studiów wewnętrznych Sony - czy dało się wybrać gorzej? Chyba nie.

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper