Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

Kajetan Węsierski | 04.06.2021, 21:30

W dzisiejszych czasach dochodzi do tak wielu premier gier, że czasem nie wiemy, w co włożyć ręce. Jest tego po prostu bardzo dużo i trzeba znaleźć odpowiednią ścieżkę, aby się z tym uporać.

Coraz częściej, przeglądając wpisy na Twitterze, komentarze na Facebooku czy nawet tutaj, na PPE, spotykam się z takimi, które mają prosty wydźwięk – „nie nadążam”. I chodzi tu oczywiście o sprawdzanie kolejnych premier, które nas wręcz zalewają. Rzeczywiście, jakby nie spojrzeć, jest tego po prostu za dużo i nie ma sposobu, aby sprawdzić wszystko, co choć w malutkim stopniu współgra z naszymi zainteresowaniami.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy możemy więc mówić o przesycie? Stawiam sobie takie pytanie już od jakiegoś czasu, bo wbrew pozorom, trudno jest jednoznacznie określić odpowiedź. Dziś chciałbym poświęcić te kilkaset znaków, aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że wszystko jest kwestią perspektywy – inaczej przecież zareagują fani gier akcji z elementami RPG, a inaczej fani klasycznych strategii.

Tak więc postaram się zdefiniować obecny okres w branży gier wideo, skupiając się przede wszystkim na kwestii związanej ze stosunkiem liczby nowych gier do samego czasu, który można zagospodarować na tego typu zabawę. Wszyscy jesteśmy różni i oczywiście można przeznaczyć na gry różne dawki czasowe, ale pokuszę się o stwierdzenie, że nawet pracując w branży, niemożliwe jest ograć wszystkiego. Czemu? Spieszę z wyjaśnieniem.

Najlepsze czasy

W książce nieodżałowanego Hansa Roslinga „Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą” (swoją drogą, niezły tytuł), autor dążył do pokazania, że dziś nie jest tak źle, jak myślimy. I nie jest to w żadnym stopniu pozycja „kołczingowa”. Konkluzja była bowiem jedna – choć na co dzień widzimy ludzkie tragedie, choroby i biedę, to żyjemy w najlepszych czasach w historii ludzkości.

Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

I właściwie każda kolejna dekada jest lepsza od poprzedniej (mniej wypadków, chorób, śmierci, wojen itd). Podobnie wygląda to w branży gier wideo. Nie chcę raz jeszcze roztrząsać tego, czy stare gry były lepsze (napisałem o tym cały tekst), bo to może być kwestią gustu. Pewne jest jednak to, że dziś możemy przebierać w różnych tytułach i podkategoriach konkretnych gatunków. A to bardzo dobrze.

Być może pojedyncze tytuły są dla kogoś lepsze, a dla innych gorsze. Mimo tego nie jest tajemnicą, że obecnie, gdy jakiś projekt nie przypadnie nam do gustu, możemy spróbować wybrać jeden z kilku (a nawet kilkunastu) podobnych do niego. Wcześniej nie mieliśmy takiej opcji. Właściwie lata temu, gdy projekt nam się nie podobał, lepiej było grać dalej, niż rzucić i nie bawić się wcale. Możliwość decyzji była bardzo ograniczona.

Steam, Epic Games Store, PS Store, Microsoft Store…

Podobne sklepy mógłbym wyliczać dalej i pewnie nie byłoby problemu, aby poświęcić cały tekst na opisanie przynajmniej tych najważniejszych. Nie o to tu jednak chodzi. Chciałem tylko nakreślić sytuację. Chyba każdy zgodzi się ze mną, że dziś biblioteki gier mamy na wyciągnięcie kontrolera. Nie musimy wychodzić z domu, ani nawet odsuwać się od konsoli, by zasysać kolejne tytuły na nasze dyski.

Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

Wyobrażacie sobie taką sytuację choćby 15 lat temu? Nie trzeba jechać do sklepu albo modlić się o dostępność jakiejś gry, bo w całej okolicy wylądowały tylko trzy sztuki. Czasem zapominamy, że kiedyś było dużo trudniej. To wszystko przyszło tak błyskawicznie, że nie zdążyliśmy nawet docenić tego, jak dobrze jest pod tym względem. Gdy jednak mamy nadmiar czegokolwiek, zaczynamy wybrzydzać – taka już nasza natura.

Najgorzej z czasem

I chyba nie ma sensu czepiać się tego wybrzydzania. Być może jest to jedyna opcja, by po prostu cieszyć się branżą? Oczywiście nie do przesady – szukanie problemu w kształcie twarzy Aloy albo obecności/braku konkretnych zaimków jest skrajnością w drugą stronę. Ale o tym kiedy indziej. Tym, co chcę napisać, jest sprawa związana z pewnym przesytem. Dziś mamy coraz mniej motywacji do kończenia gier, które choćby lekko nie przypadną nam do gustu.

Mamy bowiem zakodowane z tyłu głowy, że możemy chwycić coś nowego i jeszcze raz poczuć tę ekscytację oraz wybuch endorfin w momencie instalowania kolejnego projektu na dysku. Wiem, że może zabrzmieć to kontrowersyjnie, ale uważam, że w dzisiejszych czasach to po prostu jedna z opcji na bycie stosunkowo na bieżąco i jednocześnie utrzymanie zdrowych relacji z grami. Nie trzeba iść za tłumem, w żadnym kierunku.

Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

Obecnie wytacza się dwie ścieżki – albo zasuwasz i sprawdzasz każdy kolejny głośny projekt (co jest bardzo trudne – jakieś AAA pojawia się średnio nawet raz na tydzień), albo powoli kończysz gry z kupki wstydu, a po kolejne sięgasz dopiero w momencie finiszu innej. Choć często spotykam się z forsowaniem tej drugiej opcji, to do pewnego stopnia mam inne zdanie. Brak czasu nie musi być wadą, a może być zaletą.

Reasumując...

Potraktujmy obecny urodzaj jako plus, a nie minus. Uważam, że dopóki nie jest to po prostu objawem konsumpcjonizmu i pogonią za chęcią posiadania, a czystym wyrazem miłości do branży, można wybrzydzać. Być może brzmię teraz jak stereotypowy przedstawiciel końcówki pokolenia Y i zapodaję wręcz milenialsowe myślenie, ale sądzę, że przesyt powinien pozwolić nam tak dobrze, jak nigdy wcześniej, przesiać ziarno od plew.

Nie musimy kończyć gry z Xbox Game Passa, która nie przypadła nam do gustu. Możemy próbować. Dokładnie tak, jak robimy to obecnie na Netflixie. Czasem tracimy nawet więcej czasu na przeglądanie biblioteki, niż oglądanie filmu. A gdy już znajdziemy odpowiedni seans, zmieniamy go jeszcze trzy razy, bo nie pasuje nam jakiś wątek, postać albo tempo. Wydaje mi się, że pozwala nam to korzystać tylko z tych projektów, które najlepiej z nami rezonują.

Przesyt gier wideo? Najlepsze czasy w branży wymagają największych nakładów czasu

Pozostaje więc kwestia pytania ze wstępu. Czy możemy mówić o przesycie? To zależy. Zgodnie z definicją słownikową, jest to „uczucie znużenia, zniechęcenia, spowodowane doznawaniem czegoś w nadmiarze”. Tu klaruje się jasny obraz – kluczem jest odnaleźć dla siebie taką drogę w dzisiejszym urodzaju, aby nie wpaść w przesyt. Ja go nie odczuwam i nie sprawdzam każdej dużej premiery od A do Z.

Staram się bowiem dalej działać tak, żeby nawet pomimo konieczności przechodzenia niektórych gier w całości do recenzji, dalej mieć w sobie ten dziecięcy pierwiastek i poczucie, że gry to prawdziwie magiczne medium i coś, co ma dawać wyłącznie frajdę.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper