Armia umarłych (2021) – recenzja filmu (Netflix). Viva Las Vegas

Armia umarłych (2021) – recenzja filmu (Netflix). Viva Las Vegas

Jędrzej Dudkiewicz | 14.05.2021, 21:30

Jeśli chodzi o przemysł filmowy, ostatni czas jest zdecydowanie dobry dla Zacka Snydera. Wpierw udało się doprowadzić do zrealizowania jego wizji reżyserskiej Ligi Sprawiedliwości, a teraz miał okazję współpracować (może będzie jakaś kontynuacja?) z serwisem Netflix. Oto recenzja filmu Armia umarłych (2021).

To nie miało prawa się wydarzyć – w wyniku wypadku wojskowego konwoju na wolność wydostaje się skrajnie niebezpieczny osobnik, którego ugryzienia zamieniają innych w żywe trupy. Po zainfekowaniu całego Las Vegas, USA odgradzają miasto murem, na które wkrótce ma zostać zrzucona atomówka. Tymczasem pewien biznesman wynajmuje ekipę złożoną w większości z byłych żołnierzy, by w krótkim czasie wydostać z sejfu 200 milionów dolarów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Armia umarłych (2021) – recenzja filmu (Netflix). Viva Las Vegas

Armia umarłych (2021) – recenzja filmu (Netflix). Czas na nowe zombie

Armia umarłych nie jest oczywiście pierwszym podejściem Zacka Snydera do tematyki zombie. Swego czasu, dokładnie piętnaście lat temu, zrealizował on remake Świtu żywych trupów. Dodam, że bardzo udany, do tego stopnia, że produkcja ta należy do moich ulubionych w jego filmografii.

Od tego czasu krajobraz związany z zombie jednak się nieco zmienił. W dużym stopniu za sprawą The Walking Dead żywe trupy trafiły do mainstreamu, do apokalipsy w tym wydaniu zaczęto podchodzić na najróżniejsze sposoby. To chyba dlatego Snyder – któremu wizjonerstwa odmówić nie można (inna sprawa, jak ocenia się jakość jego pomysłów) – postanowił spróbować czegoś nowego. Tym razem zombie są więc nie tylko bardzo szybkie i sprawne, ale też dzielą się na zwykłych i znacznie potężniejszą kastę, elitę. Mają one nawet coś na kształt monarchii i potrafią się ze sobą komunikować oraz współpracować, kierują się też określonymi zasadami. Jak łatwo się domyślić, sprawia to, że bohaterowie znajdują się w jeszcze większym niebezpieczeństwie.

Sam koncept nie jest zły, zawsze to coś w miarę świeżego (w przeciwieństwie do samych zombie, he he). Trochę szkoda, że nie został nieco mocniej rozwinięty, w zasadzie relacje czy sposób postępowania umarlaków został tylko naszkicowany. Z drugiej strony Armia umarłych byłaby wtedy jeszcze dłuższa, bo film trwa niemal dwie i pół godziny. Jak na taki metraż tempo i tak jest naprawdę dobre, aczkolwiek zwłaszcza w połowie przydałyby się lepsze nożyczki montażyście. A jak się prezentuje fabuła? No cóż, można się chyba było spodziewać, że będzie przewidywalna. I jest. To akurat nie przeszkadza cieszyć się seansem, trochę gorzej jest z zachowaniami bohaterów, którzy często robią kompletnie idiotyczne rzeczy (a warto pamiętać, że spora ich część to wyszkoleni żołnierze). W ogóle jest tu sporo absurdalnych rozwiązań. Ale nie zapominajmy, że to w końcu film z zombie w roli głównej.

Armia umarłych (2021) – recenzja filmu (Netflix). Świetna realizacja

No dobrze, może nie do końca w roli głównej, bo jednak Armia umarłych bardziej skupia się na ludzkich postaciach. W przywódcę drużyny wciela się Dave Bautista i ma on wystarczająco dużo charyzmy, by polubić jego Scotta. Gorzej wypada jego relacja z córką, Kate (Ella Purnell) – to wątek niezbyt potrzebny i pojawiający się w sumie tylko wtedy, kiedy Snyder potrzebuje odrobiny wytchnienia od rozpierduchy. Lepiej chyba by było, gdyby było to po prostu połączenie filmu akcji z tak zwanym heist movie, bez dodawania komponentu obyczajowego. Czy da się coś powiedzieć o reszcie obsady? Tak i nie. Tak, bo jakimś cudem aktorkom i aktorom udaje się tchnąć odrobinę życia w osoby, w które się wcielają. Nie, bo postacie są mimo to jednowymiarowe, określone jedną cechą charakteru. Dlatego też trochę trudno poczuć emocje, gdy ktoś traci życie.

Niczego nie można za to zarzucić realizacji. Armia umarłych to naprawdę dobrze i często widowiskowo nakręcony film. Charakteryzacja zombie jest jak najbardziej przekonująca, efekty specjalne odpowiednio dopracowane, zdjęcia – za które odpowiadał sam Snyder – efektowne i niekiedy pomysłowe. Także scenografia zrujnowanego Las Vegas robi niezłe wrażenie. Ogółem więc Armia umarłych jest lepszą produkcją niż się spodziewałem. Może nie jest to poziom Świtu żywych trupów, ale według mnie dostarcza naprawdę sporo porządnej rozrywki. Trochę trudno oczekiwać czegoś więcej od tego typu filmu.

PS Premiera Armii umarłych w serwisie Netflix będzie mieć miejsce 21 maja.

Atuty

  • Świetna realizacja – zdjęcia, efekty specjalne, scenografia i charakteryzacja naprawdę super;
  • Jak na taki metraż porządne tempo…;
  • Ciekawy koncept zombie…;
  • Po prostu porządna rozrywka

Wady

  • Sporo absurdów (głównie w zachowaniu bohaterów) oraz raczej niepotrzebny wątek obyczajowy;
  • …Ale i tak można by go nieco przyciąć, zwłaszcza w środku;
  • …Ale trochę za mało rozwinięty

Armia umarłych (2021) Zacka Snydera to film, który – jeśli tylko przymknie się oko na różne absurdy – dostarcza naprawdę porządnej rozrywki.

6,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper