Lokum (2020) – recenzja filmu [Amazon]. Ponoć horror

Lokum (2020) – recenzja filmu [Amazon]. Ponoć horror

Piotrek Kamiński | 13.05.2021, 21:00

Dwie pary postanawiają wynająć na weekend dom na odludziu. Wspólna zabawa szybko staje się "zbyt dobra", lecz to nie rozwiązłość części grupy stanowi największy problem. Zdaje się, że ktoś ich obserwuje...

Dave Franco nie jest wybitnym aktorem. Sprawdza się w drugoplanowych rolach, najlepiej komediowych, ale ciężaru głównej roli nie potrafi udźwignąć. Brakuje mu charyzmy, talentu, nie wiem. Ale jest znany! Jest młodszym bratem Jamesa, więc siłą rzeczy stał się sławny i sam też przyciąga widzów. W dzisiejszym filmie nie uświadczymy go przed kamerą, a za nią. "Lokum" jest reżyserskim debiutem Dave'a i można o nim powiedzieć mniej więcej to samo, co o jego karierze aktorskiej - w sumie może być, ale windują go trochę dobre znajomości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Lokum (2020) – recenzja filmu [Amazon]. Ponoć horror

Lokum (2020) – recenzja filmu [Amazon]. Bardziej romantyczna drama

Charlie (Dan Stevens) jest mężem Michelle  {Alison Brie) i bratem Josha (Jeremy Allen White). Pracuje też z Miną (Sheila Vand), która przy okazji jest dziewczyną jego brata. Cała czwórka postanawia wyruszyć na weekend do wynajętego na jakimś malowniczym odludziu domu, gdzie w ramach uczczenia bliżej nieokreślonego sukcesu firmy, w której pracują Charlie i Mina, będą chlać, ćpać i generalnie świetnie się bawić. Opiekunem domu jest niejaki Taylor (Toby Huss), stary rasista i ogólnie raczej dziwny koleś. Na szczęście nie mieszka nigdzie w najbliższej okolicy, więc nasi bohaterowie nie będą musieli zbyt często się z nim kontaktować. Pierwszy dzień wspólnej zabawy kończy się katastrofalnie - przynajmniej w kontekście długowieczności związków wszystkich zainteresowanych, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co wydarzy się kolejnego dnia. Mina odkrywa przypadkiem, że w całym domu zainstalowane są kamery. Kto ich podgląda? Dlaczego? Czy grozi im coś poza wstydem?

Na Amazon Prime "Lokum" podpisane jest jako horror. I tak jak faktycznie motywy typowe dla tego gatunku są w filmie obecne, tak zauważymy je dopiero w ostatniej ćwiartce całego czasu projekcji. Przez dobrą godzinę oglądamy po prostu jak Charlie i reszta rozmawiają ze sobą, kłócą się, zdradzają, próbują jakoś to zatuszować i inne dramy, których spodziewałbym się uświadczyć raczej w melodramacie dla nastolatków, a nie w horrorze. Dopiero ostatnie plus-minus trzydzieści minut faktycznie pachnie grozą, choć jest to raczej delikatny zapach. Nie wchodząc w szczegóły, niemal za każdym razem, kiedy coś ma się wydarzyć, akcja przeskakuje w inne miejsce. I to nie tak, że reżyser próbuje nas zmylić i tak naprawdę nic się nie stało. Stało się, ale widz zobaczy już tylko pokłosie tego zdarzenia. Montaż kompletnie nie potrafi zbudować odpowiedniego napięcia i utrzymać go choćby przez minutkę, albo dwie. Kolejne ataki są szybkie, krótkie i... nijakie. I dokładnie taki sam jest i morderca - nijaki. Rozumiem czym kierował się Franco pisząc go w taki, a nie inny sposób, ale w moich oczach był to po prostu kolejny element układanki, którym srogo się zawiodłem. Może gdyby reszta scenariusza została pomyślana w lepszy sposób...

Lokum (2020) – recenzja filmu [Amazon]. A, zdychajcie...

Podstawowym problemem "Lokum" są jego bohaterowie. Większość postaci w horrorach to nic innego jak chodzące worki z krwią i flakami, czekające tylko aż morderca, czy inny demon rozerwie je na strzępy. Lecz zawsze trafi się ta jedna, główna postać - w slasherach zazwyczaj kobieta - która nie jest łajzą, potrafi myśleć i ogólnie emanuje sympatią. To jej kibicujemy, to ona jest naszą kotwicą w świecie przedstawionym. Cóż, w "Lokum" takiej postaci nie ma. Michelle mogłaby nią być, gdyby pan reżyser (a prywatnie również mąż) dał jej coś do roboty. Tak się jednak nie stało, więc widz dosłownie nie ma z kim sympatyzować. Jedynej sensownej postaci jest w filmie tyle, co nic, a wszyscy pozostali są albo głupi, albo złośliwi, albo w inny sposób zepsuci do tego stopnia, że widz tylko czeka, aż w końcu umrą. Całkiem to katartyczne, ale przydałby się jednak jakiś główny bohater.

Mimo, że jest to jego debiut, Dave ściągnął do swojego filmu porządnych profesjonalistów, więc w temacie gry aktorskiej, czy zdjęć nie można się do niczego za bardzo przyczepić. Aktorzy robią co mogą żeby tchnąć trochę życia w swoje postacie, lecz hamuje ich kulawy scenariusz i niedoświadczony reżyser. Kolejne ujęcia nie odznaczają się niczym nadzwyczajnym, ale trzeba przyznać, że plany zdjęciowe zostały pięknie dobrane. Dziki las, wypasiony, wielki dom z drewnianymi wnętrzami. Sielanka jak się patrzy.

Koniec końców nie da się powiedzieć z ręką na sercu, że "Lokum" jest złym filmem. Posiada wszystkie cechy poprawnej produkcji - został dobrze nakręcony, dobrze zagrany, doświetlony, udźwiękowiony. Lecz nie zapominajmy, że miał to być też horror i nie jestem pewien, czy branie się akurat za taki gatunek jest dobrym pomysłem dla debiutanta. Jedyne, co można powiedzieć o "Lokum" w tym kontekście, to że nie jest kompletną katastrofą. Ale nie ma tu ani klimatu, ani ciekawej intrygi, ani właściwie niczego, co stanowi o sile dobrego horroru. I to właśnie z perspektywy fana horrorów wystawiam poniższą ocenę.

Atuty

  • Krótki;
  • Poprawnie zagrany;
  • Miły dla oka.

Wady

  • Mało horroru w horrorze;
  • Zupełnie niesympatyczni bohaterowie;
  • Nijaki morderca;
  • Brakuje klimatu.

"Lokum" nie jest okropnym filmem, jak na debiut, ale traktować go należy wyłącznie jako ciekawostkę. Do klasyki nie przejdzie na pewno.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper