The Falcon & the Winter Soldier (2021) – recenzja serialu [Disney]. Gościnnie: Bucky Barnes

The Falcon & the Winter Soldier (2021) – recenzja serialu [Disney]. Gościnnie: Bucky Barnes

Piotrek Kamiński | 24.04.2021, 21:00

Najnowsza propozycja Marvela to sześć odcinków walk na pięści, radzenia sobie z powrotem do życia połowy świata, przeciwstawiania się rasizmowi i prób bycia najlepszą możliwą wersją siebie. Niby sporo, ale tak naprawdę więcej tu obietnic na przyszłość, niż interesującego spojrzenia na tu i teraz.

Sam Wilson (Anthony Mackie) boi się odpowiedzialności, którą powierzył mu Steve Rogers wyznaczając go na kolejnego Kapitana Amerykę. Nie czuje aby zasługiwał na to miano, ale wciąż chce pomagać swojemu krajowi i reszcie świata jako Falcon. Problemy świata muszą jednak poczekać, kiedy jego siostra staje przed widmem utraty domu oraz ich rodzinnego biznesu. Gdzie indziej Bucky Barnes (Sebastian Stan) wciąż walczy ze swoimi dawnymi demonami. Dzięki pomocy Wakandy nie jest już Zimowym Żołnierzem, lecz wciąż dręczą go koszmary i poczucie winy. Z pomocą psychiatry rozpoczyna trudną drogę do znalezienia odkupienia, lecz łatwo nie będzie - pierwszy krok na tej ścieżce trzeba postawić samemu, a Bucky nie jest na to jeszcze gotowy. Panowie raz jeszcze połączą siły, kiedy na horyzoncie pojawi się nowe ugrupowanie terrorystyczne - The Flag Smashers (nazwani tak za postacią ze świata komiksów), które zagraża bezpieczeństwu cywilizowanego świata.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Falcon & the Winter Soldier (2021) – recenzja serialu [Disney]. Gdzie jest Kapitan Ameryka?

Pytanie to można zrozumieć na przynajmniej dwa sposoby. Po pierwsze, gdzie w całym tym pierdzielniku znajduje się Steve Rogers? Nie raz i nie dwa razy naszym bohaterom przydałaby się rada, lub po prostu przyjacielskie słowo od oryginalnego Kapitana Ameryki, który, kiedy ostatni raz go widzieliśmy, był co prawda starym, lecz wciąż żywym, dziadkiem. Nie uśmierciliby przecież takiej postaci poza kadrem. Prawda? Druga interpretacja to kto zastąpi Steve'a? Świat potrzebuje Kapitana Ameryki ponieważ jest on symbolem walki o wolność, potęgi Stanów Zjednoczonych i, hmmm, bezinteresownej pomocy innym?

The Falcon & the Winter Soldier (2021) – recenzja serialu [Disney]. Gościnnie: Bucky Barnes

Już pod koniec pierwszego odcinka dowiadujemy się, że rząd zdążył nadać tytuł swojemu najlepszemu człowiekowi dosłownie sekundę po tym, jak Sam oddał im tarczę Rogersa. Na arenę wkracza John Walker (Wyatt Russell), nieobdarzony żadnymi specjalnymi mocami, lecz bardzo dobrze wytrenowany, kochający swój kraj żołnierz, a od tej pory również nowy Kapitan Ameryka. Chłopaki nie pałają do niego miłością, lecz, być może, z biegiem czasu, ich opinia na jego temat ulegnie zmianie. Walker zdecydowanie jest najciekawszym bohaterem tego dramatu i nie mogę się doczekać, jak wykorzystają go filmy.

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że komuś udało się odtworzyć serum superżołnierza i po świecie biega teraz ósemka nadludzi, którzy w bardzo czynny sposób przeciwstawiają się rządowi i sytuacji na świecie. Pokonanie ich na pewno nie będzie łatwe, więc pomocy trzeba szukać wszędzie gdzie się da - nawet wśród dawnych wrogów.

Fabularnie serial Kari Skogland raczej nikogo nie zachwyci. To porządna, lecz dosyć prosta i przewidywalna opowieść. Ciężko nie odnieść wrażenia, że scenarzystom bardziej zależało na jak najdokładniejszym pokazaniu problemów związanych z brakiem równości na tle rasowym, niż opowiedzeniu zajmującej historii. Do dyspozycji twórców serialu byli szalenie ciekawy U.S. Agent, przebiegły, raczej do tej pory niewykorzystany baron Zemo oraz...nastoletnia rewolucjonistka, która chce dobrze, ale nie do końca wie co robi. Nazywa się Karli Morgenthau (nazwisko powinno kojarzyć się fanom komiksowego Flag Smashera) i jest... najmniej ciekawą z dostępnych opcji.

Szanuję fakt, że twórcy twardo trzymają się kanonu ustanowionego w poprzednich filmach, więc na przykład Zemo jest... nie będę mówił dokładnie, lecz jego rola w serialu jak najbardziej współgra z tym, co wiemy o nim z "Wojny Bohaterów". Interesującym pomysłem było też oparcie serialu o konsekwencje związane z nagłym pojawieniem się na świecie blisko czterech miliardów ludzi, którzy zniknęli z niego pięć lat wcześniej. Co, jeśli ktoś od tamtej pory kupił już ich dom? Jeśli ich bliscy postanowili ruszyć dalej ze swoimi życiami? Rządy świata postanowiły dołożyć wszelkich starań, aby ponownie zintegrować ich z resztą społeczeństwa. Lecz nie jest to zadanie proste. Łatwe odpowiedzi nie istnieją, kiedy w grę wchodzi ludzkie życie. Finał sezonu każe mieć nadzieję, że sytuacja ulegnie w najbliższych latach poprawie, lecz czy faktycznie tak właśnie będzie, przekonamy się dopiero w kolejnych filmach. Być może w zapowiedzianym niedawno "Kapitanie Ameryka 4".

The Falcon & the Winter Soldier (2021) – recenzja serialu [Disney]. Skoncentruj się na chwili obecnej

Scenarzyści dzisiejszego serialu zdają się nie pamiętać o tych jakże mądrych słowach, które dawno, dawno temu Qui-Gon Jinn przekazał swemu padawanowi, Obi-Wanowi Kenobiemu. Finał sezonu dosłownie naszpikowany jest zwrotami akcji, których rezultaty odczujemy w kolejnych produkcjach z MCU. Komu można ufać, a komu nie? Co knują ci źli i jakie plany na przyszłość mają ci dobrzy. Większość niespodzianek czuć na kilometr na długo przed ich ujawnieniem, lecz nie zmienia to faktu, że potrafią wzbudzić zainteresowanie widza i wzmocnić apetyt na więcej.

Tym większa szkoda, że odbywa się to kosztem obecnych wydarzeń. Taki na przykład Bucky jest właściwie poboczną postacią... W serialu zatytułowanym jego pseudonimem. Problemy finansowe Wilsonów w pewnym momencie po prostu znikają. Praktycznie od początku wiemy, kto dowodzi Smasherami. Motywy Karli są jak najbardziej zrozumiałe, co z jednej strony robi z niej ciekawszy, bardziej złożony i tragiczny czarny charakter, z drugiej zaś odziera serial z aury tajemniczości. Niby jest w tym temacie jeszcze jeden ciekawy zwrot, ale znowu - dowiadujemy się o nim w zasadzie na sam koniec, więc jego potencjalne konsekwencje odczujemy dopiero za jakiś czas, w czymś innym. A nie oceniamy przecież produkcji za to, jakie ciekawe rzeczy będą mogły powstać dzięki niej, tylko jak ciekawa jest ona sama. I pod tym względem tF&tWS trochę jednak zawodzi.

Co natomiast nie zawodzi, to ujęcia i ogólnie walory produkcyjne jak żywo przeniesione z dużego ekranu. Wspominałem już o tym, przy okazji pisania opinii po obejrzeniu pierwszego odcinka, lecz warto się powtórzyć. Najświeższa produkcja z MCU robi dobre wrażenie na gałkach ocznych widzów. Efekty specjalne to najwyższa półka kinowego giganta, kolejne plany zdjęciowe imponują przywiązaniem do detali, różnorodnością, bogatą paletą barw. Wisienką na torcie są tu walki ze złolami. 5 tygodni temu teoretyzowałem, że Bucky nie radzi sobie z traumą, ponieważ wystawianie Zimowego Żołnierza przeciwko zwykłym ludziom byłoby nieuczciwe.

Myliłem się. To Falcon i Kapitan Ameryka są tu słabiakami, bo cała reszta potrafi przebić pięścią mur. Starcia imponują więc bombastycznością, kiedy walczą nadludzie oraz pomysłowością, kiedy w szranki z nimi staje zwykły człowiek. W zasadzie jedynie w finałowym odcinku byłem lekko zawiedziony tym co widzę. Jakby twórcom kończył się czas, więc na szybko przygotowaną, prostą choreografię zamaskowano dużą ilością szybkich cięć.

Wystawienie sprawiedliwej noty przygodom Falcona i Winter Soldiera nie jest łatwym zadaniem. Z jednej strony aktorzy jak zawsze spisują się na medal, wizualia to po prostu najwyższa półka, akcja jest wartka, a zwroty akcji robią apetyt na więcej. Z drugiej fabularnie mamy tu do czynienia z produkcją raczej podstawową, obiecującą więcej, niż dającą, ignorującą, lub niedostatecznie eksponującą część swoich najciekawszych cech. Dla fanów Marvela będzie to kolejny zastrzyk uwielbianego przez nich narkotyku. Dla reszty widzów porządnie zrealizowany, choć niezapadający w pamięć serial, którego pełne docenienie może nie być możliwe bez znajomości poprzednich produkcji. A więc krakowskim targiem...

Atuty

  • Znani i lubiani bohaterowie w nowej historii;
  • Bardzo dobrze zrealizowany;
  • Napoczyna kilka ciekawych wątków;
  • Wartka akcja;
  • Kilka niezłych żartów

Wady

  • Nie wykorzystuje potencjału scenariusza;
  • Dobrze umotywowany, ale mało interesujący czarny charakter;
  • Mało Bucky'ego;
  • Niewłaściwie rozłożone akcenty

"The Falcon & the Winter Soldier" to tylko i aż kolejna pozycja z MCU. Fani powinni być zadowoleni, reszta ludzi już różnie. Siedzi tam gdzieś świetna historia, ale scenarzyści przykryli ją przesadną moralizatorką. Dobry, ale na to uniwersum to trochę mało.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper