Gothic jako gra RPG, która nas ukształtowała

Gothic jako gra RPG, która nas ukształtowała

Maciej Zabłocki | 20.04.2021, 22:55

Jaką grę zabralibyście na bezludną wyspę? Zakładam, że słyszeliście to pytanie wielokrotnie. Każdy ma przynajmniej jeden taki tytuł w swojej głowie. Ja kilka dni temu ponownie skończyłem Gothic 2: Noc Kruka, męcząc się ze zbyt wygórowanym poziomem trudności, ale największy sentyment czuję do części pierwszej. To właśnie na początek przygód Bezimiennego padłby mój wybór.

Jest coś magicznego w tej wyjątkowej historii wykreowanej przez niewielki, niemiecki zespół - Piranha Bytes. Gwoli przypomnienia, to ekipa, która powstała w 1997 roku w malutkim mieście Essen. Od przeszło roku pracowali już wtedy nad prototypem Gothica i jeszcze nie przypuszczali, że ich gra odmieni podejście do trójwymiarowych RPG dla dziesiątek tysięcy Polaków. Wykreuje niesamowity sentyment do tej mrocznej historii magicznej bariery i raz na zawsze zjednoczy graczy. Górnicza Dolina pełna była błędów i niedoróbek. Sama gra cierpiała też na problemy z detekcją kolizji, okropny i archaiczny interfejs, mnóstwo "dziur" w samym świecie do których mogliśmy wpaść w najmniej spodziewanym momencie i multum innych, mniej czy bardziej rażących błędów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie miały one jednak żadnego znaczenia. Nawet dzisiaj, gdy odpalam pierwszego Gothica, momentalnie wsiąkam w niezwykłą historię królestwa Myrtany zjednoczonej pod berłem króla Rhobara II. Przechodziłem te grę kilkanaście razy, a dalej z ogromnym uśmiechem na ustach biegnę po raz pierwszy do Nowego Obozu i poznaje Gorna czy wybijam topielce, męcząc się z tym zadaniem okrutnie. Ileż to sposobów wymyślałem na rozkoszowanie się tym światem pełnym niebezpieczeństw, ścierwojadów, zębaczy i orków, którzy chyba do końca życia będą dla mnie wzorem do naśladowania. Też tak mieliście, że widząc "inteligentnych" brązowoskórych humanoidów (dlaczego nie zielonych?) w trzecim Gothicu nie mogliście się do nich przekonać? 

Gothic to sakiewka pełna niezwykłych wspomnień

Niewątpliwie ogromny wpływ na tak gigantyczną popularność Gothica w naszym kraju miał rewelacyjnie zrealizowany dubbing. To były czasy, gdy rzadko które gry otrzymywały pełną lokalizację, a tutaj nie tylko mieliśmy głosy prawdziwych aktorów, ale zostały one dodatkowo znakomicie dobrane. Diego w wykonaniu Adama Baumana jest niepodrabialny. Podobnie zresztą Bezimienny w którego rolę wciela się absolutnie doskonały Jacek Mikołajczak. Świetnie wypada też Jacek Kopczyński jako Lee oraz Przemysław Nikiel wcielający się w rolę Gorna, którego swoją drogą bardzo polubiłem i w pewnym momencie rzeczywiście traktowałem jak swojego przyjaciela. 

Gothic jako gra RPG, która nas ukształtowała

Gothic i pod tym względem był niezwykły. Miał tak koślawe, ale charakterystyczne postacie, że bez problemu mogliśmy się z nimi utożsamiać. Interesowały nas dalsze losy Diego, Miltena czy Lestera, a gdy pierwszy raz nie mogliśmy wejść do Starego Obozu i musieliśmy gonić do Starej Kopalni, emocje dosłownie sięgały zenitu - co się stało? O co chodzi? Co dalej? Sprint przez sam środek ciemnego lasu, gdzie czekał ten paskudny Cieniostwór do dzisiaj śni mi się po nocach. Gdy biegałem po Górniczej Dolinie w poszukiwaniu kamieni ogniskujących i trafiałem na swoich przyjaciół, dosłownie szeroki uśmiech momentalnie pojawiał się na mojej twarzy. Mało która gra do dzisiaj wzbudza we mnie takie uczucia i reakcje i mało która sprawia, że gdy tylko o niej słyszę, mam ochotę wygłosić powieść, jak to kiedyś było lepiej. Albo jak to kiedyś robiło się kapitalne RPG, które zachwycały dokładnie tym czym powinny - kapitalnym światem i fabułą. 

Nie ma dzisiaj drugiego tak znakomitego tytułu, do którego wracałbym z tak dużym sentymentem. Nawet początkową sekwencję, gdy dostaję w twarz od Bullita, oglądam za każdym podejściem. Rozwijanie postaci i przemierzanie mrocznych, tajemniczych lasów zostało w tym tytule rozwiązane niemal perfekcyjnie. Odczuwaliśmy radość z każdych zainwestowanych punktów nauki, bo widzieliśmy progres naszej postaci. Nie zliczę jak często wykorzystywałem akrobatykę albo jak wiele zmieniała umiejętność posługiwania się kuszą czy łukiem. To przez Gothica jestem absolutnym przeciwnikiem tego, co stało się w Oblivionie czy ostatecznie w World of Warcraft. Nie kupuję podejścia z najnowszych Falloutów i nie chcę, żeby moja postać skalowała się z otoczeniem i przeciwnikami. Jeżeli dany fragment czy moment w grze wymaga większego wysiłku i rozwoju głównego bohatera to chciałbym to poczuć i zmierzyć się z takim wyzwaniem. 

Klimat i atmosfera Górniczej Doliny to największe wartości Gothica

Właśnie dlatego wchodząc do ciemnego lasu w Gothicu miałem tak wielki problem. Obawiałem się dosłownie wszystkiego, nawet bzyczących skrzydeł przerośniętego Krwiopijcy. Wyskakujący na mnie gdzieś znienacka Kretoszczur przyprawiał o momentalny zawał i przyspieszone bicie serca. Dużo gorzej, gdy pojawiały się Zębacze albo Wargi. Pierwsze spotkanie z Orkami też nie należało do najprzyjemniejszych. Wybranie się w poszukiwaniu wieży tajemniczego nekromanty, Xardasa, to jeden z tych momentów, którego każdy gracz dosłownie powinien doświadczyć. Zresztą gorsza była chyba tylko podróż do cmentarzyska orków. Zbierałem się do tego zadania przez kilka godzin, biegając w kółko po obozie na bagnie, rozmawiając z ludźmi i obserwując jak swobodnie palą swoje bagienne ziele. Nie chciałem tam iść za wszelką cenę. 

Gothic jako gra RPG, która nas ukształtowała

Zresztą równie przerażająco wspominam pierwsze spotkanie z pełzaczami w Starej Kopalni, a potem bieganie za ich płytami celem stworzenia zbroi z pancerzy pełzaczy. Eksplozja gigantycznego kopca rudy w Nowym Obozie to też jeden z tych fragmentów gdy doskonale wiedziałem, że robię coś bo po prostu muszę, ale wcale nie mam ochoty denerwować Saturasa i pozostałych magów wody. Wmawiałem sobie, że muszą zrozumieć, że mój miecz wymaga tej magicznej mocy, żebym raz na zawsze pozbył się Śniącego. Swoją drogą, gdy pierwszy raz poszedłem do jego świątyni, nie spodziewałem się, że będę to tak przeżywać. 

Gothic miał bardzo wiele tak doskonale przemyślanych questów, że do dzisiaj prosto z głowy mogę je wymieniać w nieskończoność. Bieganie za składnikami do mistycznego Ulu-Mulu, chroniącego przed atakiem orków to jedna z tych rzeczy, której byłem szalenie ciekaw. Często też podróżowałem pomiędzy dwoma obozami - starym i nowym. Lubiłem te drogę i uwielbiałem klimat jaki był w tych dwóch miejscach. Niezależnie od tego czy zostawałem Cieniem czy może Szkodnikiem, chciałem pielęgnować moment przed dołączeniem do któregoś z miejsc. Delektować się tym, że mogę polować na chrząszcze i dostać zupę, albo zmierzyć się z irytującym Wrzodem, którego głos nawet dzisiaj brzęczy mi gdzieś w uszach. 

Gothic to gra pełna paradoksów. Mimo wad jest absolutnie doskonała

Mało który element mnie tak naprawdę irytuje w przygodach Bezimiennego. Może gdybym nie miał do niego tak wielkiego sentymentu to znalazłbym dzisiaj nieco więcej wad. Trudno mi to stwierdzić. Wiem na pewno, że dzisiaj nie ma drugiej takiej gry do której wracałbym z taką radością. Przechodzę go regularnie, przynajmniej raz w roku, ale staram się dawkować sobie wszystkie pozytywne emocje. Podobnie mam z GTA Vice City, tyle że tam nie odczuwam takiego przywiązania do poszczególnych postaci.

To właśnie przez Gothica do dzisiaj moim ulubionym gatunkiem są rozbudowane, trójwymiarowe produkcje RPG, to dlatego tak wielbię Wiedźmina i zagrywałem się przez lata we wszystko, co w tym gatunku tylko wyszło. Zaczynałem od izometrycznego Baldura i Icewinda. Chociaż na próżno dzisiaj szukać wielkich przedstawicieli tego gatunku. Pokładałem duże nadzieje związane z Cyberpunkiem, ale niestety - gra ostatecznie mnie zawiodła. Jakoś nie mogę się przekonać do remake'u Gothica, którego w pocie czoła tworzy kilkudziesięciu deweloperów. Nie przemówiło do mnie wydane jakiś czas temu demko. Też tak macie?

Gothic jako gra RPG, która nas ukształtowała

Ciekaw jestem czy Wy także macie podobne wspomnienia z pierwszym Gothiciem. Może wolicie część drugą? A może najbardziej do gustu przypadła Wam część trzecia, której osobiście nie trawię i nigdy jej nie ukończyłem. Jako wielki fan jedynki, muszę to kiedyś nadrobić. Dzisiaj Piranha Bytes to już tylko melodia przeszłości. Studio zostało sprzedane wielkiej korporacji THQ Nordiq, a ostatnią grą niemieckich deweloperów był średnio udany Elex. Połączenie średniowiecza ze współczesnością albo nawet przyszłością z wszechobecnymi błędami i problemami, które trapią chłopaków z tego studia od samego początku to nie był najlepszy pomysł. Dobrze wspominam jeszcze pierwszą część Risen, ale nie mam ochoty do niego wracać. Teraz wrócę jednak do pytania zadanego na samym początku - którą grę zabralibyście ze sobą na bezludną wyspę? Możecie wskazać, oczywiście, tylko jedną.

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper