Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Graliśmy w remaster kultowego klasyka

Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Graliśmy w remaster kultowego klasyka

kalwa | 20.04.2021, 16:00

Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster będzie dostępne dopiero pod koniec przyszłego miesiąca. Zanim to nastąpi, możecie zapoznać się naszą opinią na podstawie fragmentu pełnej wersji na PS4. W bonusie jest też materiał wideo.

Shin Megami Tensei III: Nocturne pojawiło się pierwotnie tylko w Japonii w lutym 2003 roku. Następnie w ulepszonej wersji trafiła również do nas, ale już pod inną nazwą. Jako gracze europejscy znać ją możemy pod nazwą Shin Megami Tensei: Lucifer's Call. Nowa wersja zawierała wybór poziomu trudności, wyciętą zawartość oraz gościnny występ głównego bohatera Devil May Cry 2. Grać w nią możemy od 1 lipca 2005 roku na PlayStation 2.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po ponad 3 latach od premiery tejże, w Japonii pojawiła się jeszcze bardziej dopakowana wersja, która nosiła podtytuł Maniax Chronicle. W tej gościnny występ zamiast Dantego, miał bohater trzeciej i czwartej odsłony pobocznej serii o nazwie Devil Summoner - mowa o postaci imieniem Raidou Kuzunoha.

To właśnie ta kompletna wersja została gruntownie odświeżona. Jednak oprócz tego co było wcześniej, do wyboru jest również choćby łatwy poziom trudności, dla osób które chcą bezstresowo zapoznać się z opowieścią. Jedną z największych nowości jest też obdarzenie ważniejszych postaci głosami.

"Ten świat musi narodzić się na nowo"

Skoro formalności mamy za sobą, mogę przejść do opisu pierwszych wrażeń. Fragment, o którym mogę pisać, kończy się w momencie, kiedy nasz protagonista zostaje wysłany do Amala Network. Dla mnie było to jakieś cztery godziny gry, podczas których dokładnie zwiedziłem wszystkie lokacje i pokonałem zapewne setkę przeciwników. Przez ten czas zapoznać się można z głównymi postaciami, pokonać pierwszego bossa, zwiedzić część mapy świata, nawiązać pakt z demonami i dokonać ich fuzji.

Historia opowiedziana w Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster opowiada o zwyczajnym studencie, który wraz z dwójką przyjaciół odwiedza nauczycielkę w szpitalu. Okazuje się jednak, że budynek jest opustoszały, a kolejne poszlaki wskazują na działania tajemniczego kultu. Wkrótce następuje koniec świata, który przetrwają tylko nieliczni. Jednym z nich jest protagonista gry, który wskutek kolejnych wydarzeń staje się pół-człowiekiem, pół-demonem.

Jedną z pierwszych rzeczy jakie można zauważyć po uruchomieniu gry, to oczywiście głosy postaci. Do wyboru są dwie wersje językowe. Ja skupiłem się na angielskiej i to w takiej postanowiłem uczynić pierwsze przejście. Na początku jest bardzo pozytywnie, bo głos dopasowany do Yuko Takao jest bardzo dobrze. Później spotykamy reportera i jego głos zdaje się trochę nie pasować do wcześniejszych wyobrażeń. Jednak im więcej go słuchałem, tym bardziej się przekonywałem. To samo mogę powiedzieć o Chiaki. Do Isamu głos pasuje idealnie, podobnie jak do jegomościa imieniem Hikawa.

Jednak nie tylko tych najważniejszych postaci głosy możemy usłyszeć. W późniejszym etapie spotykamy Forneusa, którego też możemy posłuchać. Również świetnie dopasowany głos. Usłyszeć możemy oczywiście starszego pana na wózku i tutaj dla mnie miła niespodzianka, bo odpowiada za niego Paul Eiding, znany choćby z roli Roya Campbella w Metal Gear Solid.

Wspominałem o tym, że skupiam się na angielskiej wersji językowej. To właśnie dlatego, że właśnie w takiej nagrałem blisko 30-minut rozgrywki, które możecie sprawdzić na filmie powyżej. Japońską wersję oczywiście sprawdziłem, ale bardziej skupię się na niej w drodze do nadchodzącej recenzji. Mogę jednak już teraz kilka słów o niej powiedzieć. Muszę przyznać, że są zrobione na bardzo podobnym poziomie - a przynajmniej tyle mogę powiedzieć na podstawie tego początkowego fragmentu. Jest dobrze. Nawet jeśli komuś żadna z wersji się nie spodoba, może całkowicie wyciszyć głosy. Podobnie jak pozostałe składowe jak dźwięk, czy muzyka. Nie było tej możliwości w oryginalnym wydaniu.

"Co po sobie zostawisz?"

Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Graliśmy w remaster kultowego klasyka

Następne, co szybko rzuca się w oczy, to oczywiście oprawa i rzeczy z tym związane.Stylistyka Shin Megami Tensei III Nocturne jest charakterystyczna i raczej w żadnym wydaniu nie byłoby tu fajerwerków graficznych rodem z Final Fantasy, czy innych jRPGów Square Enix.Jest ponuro, surowo i minimalistycznie.Ma swój urok, ale też nie każdemu może się spodobać. Nie wspominając o tym, że całość wygląda jak wygląda, bo gra należy do takiego, a nie innego gatunku.

Mamy tutaj do czynienia z konkretnym podgatunkiem RPG, czyli dungeon crawlerem. Przemierzamy lokacje, rozmawiamy z napotkanymi postaciami (w tym przypadku najczęściej są to duchy i demony), zbieramy przedmioty i walczymy w losowo następujących walkach. To co odróżnia ją od pozostałych gier w gatunku, to fakt, że kontrolę mamy nad jednym bohaterem, a nie grupką postaci. Nie jest jednak tak, że jesteśmy skazani na niesprawiedliwe starcia. Do protagonisty dołączyć mogą demony, które możemy w trakcie pojedynku przekonać do walki u naszego boku. Choć oczywiście nie jest to takie banalnie proste, bo demony mają swoje zachcianki i oczekiwania. Często więc zażyczą sobie gotówki, bądź przedmiotu, a efekt może być taki, że nagle "przypomną" sobie, że mają sprawy do załatwienia i po wzięciu fantów po prostu sobie pójdą. Jest to więc nieco odmienne podejście do tematu, choć w serii ma miejsce od 1987 roku.

Według słów twórców, wszystkie modele postaci oraz elementy otoczenia zostały gruntownie odnowione. Osobiście bym się tak daleko nie zapędzał, ale jest wystarczająco dobrze. Zdarzają się gorsze, bardziej rozmazane tekstury tu i ówdzie, ale trzeba się za nimi rozglądać. W ogólnym rozrachunku oprawa nie gryzie po oczach. Co więcej, niektóre efekty wyglądają po prostu lepiej. Problemów z płynnością też nie uświadczyłem.

Razić mogą niestety scenki przerywnikowe, ale tylko te prerenderowane, które widzimy już od samego początku. Bolą tutaj nie tylko poszarpane krawędzie, czy ogólnie niska jakość, ale też choćby ich format - bo to wciąż 4:3. Podejrzewam jednak, że jedynie co dałoby się z tym zrobić, to je rozciągnąć, a to dałoby jeszcze gorszy efekt.

Muzyka i udźwiękowienie jest nieruszone. Bardzo mnie to cieszy, bo tym samym dostajemy tak samo dobre utwory jak przed laty. Nowe aranżacje nie zawsze są tak dobre jak oryginały - zresztą, na takie rzeczy miejsce jest w remake'u. Piję tutaj choćby do Final Fantasy X | X-2 HD Remaster, które posiada nowe wersje utworów. Niestety, same kawałki mogły brzmieć lepiej. Mam wrażenie, że przeniesiono je dosłownie z wersji PlayStation 2, przez co po prostu odstają jakością.

"Czy czegoś żałuję? Ani trochę"

Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Graliśmy w remaster kultowego klasyka

Na zakończenie pozostawiłem jeszcze bolączki (choć nie tylko) w temacie rozgrywki. Wszyscy, którzy śledzą temat wiedzą raczej, że Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remastered w odróżnieniu do oryginału pozwoli nam na dobieranie umiejętności dla mających powstać demonów. Znacznie ułatwia to samą zabawę, czyni ją bardziej komfortową, bo mamy po prostu większą tutaj swobodę. Nie musimy już iść na kompromisy typu: silniejszy demon, ale bez czaru leczenia. Niestety, nasze wybory podczas takich zabaw nie są zapamiętywane, dlatego za każdym razem kiedy wrócimy się do głównego ekranu Fuse, będziemy musieli od nowa dobrać czary. Niby błahostka, ale potrafi nieco rozdrażnić.

Poprawiono obsługę kamery, choć być może nie wszyscy się z tym zgodzą. Mówię tak dlatego, że zmieniła się funkcja prawego analoga. Teraz używamy go do obracania kamerą, a w oryginale służyć do rozglądania się. Kiedy go używaliśmy, nasza postać przystawała, kamera się zbliżała, a my mogliśmy lepiej przyjrzeć się danemu pomieszczeniu. Kamerę obracaliśmy natomiast z użyciem R1 i L1. W nowej wersji wciąż możemy używać wspomnianych przycisków do obsługi kamery, ale już nie rozejrzymy się tak samo jak kiedyś.

Pozostając jeszcze przy kamerze, tak jak kiedyś miałem z nią niewielki problem, tak dalej mam, bo jej praca nie została w żaden sposób poprawiona. Najbardziej przeszkadza mi fakt, że nie można wyłączyć automatycznego ustawiania się za plecami. Tyle dobrego, że dzieje się to tylko wtedy gdy jesteśmy w biegu.

Poruszę jeszcze kwestię poziomu Merciful. To co zobaczyłem na podstawie stosunkowo krótkiego fragmentu, utwierdziło mnie w przekonaniu, że granie na tym najłatwiejszym poziomie trudności, pozbawi rozgrywkę większego znaczenia. Sam fakt, że członkowie naszej drużyny zadają dwukrotnie większe obrażenia oraz dostają trzykrotnie więcej doświadczenia, sprawia, że wydaje się to zbyt proste. A przecież częścią zabawy jest dbanie o odpowiedni dobór umiejętności i demonów. Już po pierwszej walce zdobyłem prawie 2 poziomy doświadczenia. Z kolejnych otrzymałem jeszcze więcej doświadczenia i boję się pomyśleć, co będzie w dalszych etapach. Sam Forneus nie zdążył mnie nawet zaatakować. Na pewno sprawdzę jak sprawdzi się on w późniejszych etapach, bo poziomami trudności można dowolnie żonglować podczas rozgrywki. Grając na normalnym nie zauważyłem różnic względem oryginału.

Wychodzi więc na to, że Atlus dostarczy naprawdę porządny, choć również bezpiecznie wykonany remaster. Zabrakło lepszej pracy kamery, zremasterowanej, ale niezmienionej muzyki, czy lepszej jakości niektórych przerywników filmowych. Narzekać można też na to, że zawartość niegdyś u nas domyślna (postać Dantego z Devil May Cry 2) teraz dostępna jest jako płatne DLC. Na to jednak przyjdzie czas w recenzji.

cropper