Klangor - wywiad z Wojciechem Mecwaldowskim. "To serial do którego będzie się chciało wracać"

Klangor - wywiad z Wojciechem Mecwaldowskim. "To serial do którego będzie się chciało wracać"

Piotrek Kamiński | 28.03.2021, 12:00

Z okazji marcowej premiery nowego serialu Canal+ pod tytułem "Klangor" było nam dane porozmawiać z występującymi w nim aktorami. Zapraszamy do przeczytania naszej rozmowy z Wojtkiem Mecwaldowskim, który opowiedział Piotrkowi jak widzi serial Łukasza Kośmickiego, dlaczego nie jest fanem gier, a w telewizji ogląda głównie filmy i seriale dokumentalne. 

Piotrek Kamiński: Już o to pytaliśmy, ale ciekawi mnie Twoja odpowiedź. Co to jest klangor?

Dalsza część tekstu pod wideo

Wojtek Mecwaldowski: Jest to śpiew żurawi. Później skojarzyło mi się to raczej z jakimś krzykiem, a teraz jak słyszę „klangor”,  to jest to dla mnie ostatnia nuta w piosence, której nie chciałoby się usłyszeć.

Czy w serialu ma to znaczenie bardziej metaforyczne, czy jest na przykład coś w serialu, co tak się nazywa?

Wydaje mi się, że to jest pewien pokój, który mój bohater ma, który u mnie - Wojtka - przerodził się w ten śpiew żurawia, ostatnie dźwięki, których nie chce się słyszeć. Aczkolwiek niektórzy mówią, że klangor jest pozytywnym śpiewem. Dla mnie to nie jest pozytywne, przez to, że dźwięk tego śpiewu nie jest - dla mnie - śpiewem.

Co do twojej postaci w serialu. Co możesz nam powiedzieć o Piotrku?

To jest bardzo dobry człowiek, którego życie przerasta i który poznaje siebie z innej strony z uwagi na sytuację, w której się znajduje. Ma cudownego brata, którego kocha nad życie, bardziej nawet niż siebie. Ma rodzinę. Nie jest może idealnym facetem, ale stara się dbać o swoich. Pracuje w więzieniu, ma do czynienia z różnymi dziwnymi ludźmi, więc jest trochę gruboskórny, uodporniony na to wszystko, na co musi być uodporniony, żeby tam przeżyć. Ma przyjaciela Rafała, który pracuje razem z nim. Łączy ich relacja może nawet nie tyle przyjacielska, co po prostu ufają sobie. Jest gościem, który w tym swoim zwykłym, prostym życiu nabiera kolorów, których nigdy nie znał, a które, okazuje się, bardzo do niego pasują.

Klangor - wywiad z Wojciechem Mecwaldowskim. "To serial do którego będzie się chciało wracać"

Po obejrzeniu pierwszego odcinka odniosłem wrażenie, że dużą rolę grają w nim narkotyki wszelkiego rodzaju.

To nie o to chodzi. Macie ciężką sytuację, ponieważ oglądacie serial, który ma osiem odcinków, którego pierwszy odcinek jest tak naprawdę pokazaniem bohaterów, więc macie absolutnie prawo domyślać się, szukać co będzie dalej, co ich wszystkich połączy, poróżni, do czego to zmierza. I ten trop narkotykowy jest jednym z kluczy potrzebnych aby otworzyć te drzwi, ale absolutnie nie jest to coś co będzie motywem przewodnim. To nie jest serial o narkotykach. Wydaje mi się, że narkotyki są jednym z bohaterów, który przyczynia się do przedstawienia barw, o których wspominałem wcześniej.

Czyli to nie będzie główny motor napędowy fabuły. Bo wiesz, ułożyłem sobie po tym pierwszym odcinku taką teorię, że (ciach, cenzura).

To też fajne, bo na koniec masz zaskoczenie. Sam nie widziałem pierwszego odcinka, bo ogólnie nie lubię siebie oglądać, więc nie widziałem i pewnie nie obejrzę, choć chciałbym bardzo zobaczyć innych [kolegów przed kamerą - dop. red.], ale rzeczywiście ciężko jest coś już wnioskować po pierwszym odcinku i to fajne, że każdy wydaje się być podejrzany. Ktoś coś myśli, a później okaże się, że jest zupełnie inaczej. 

Pocieszę cię w takim razie, że w pierwszym odcinku jest cię może ze dwie minuty. Scena nad wodą, z łódką.

Pamiętam. To był cudowny dzień z chłopakami. Bardzo się zbrataliśmy na planie. Cudowny czas. Jeden z najlepszych projektów w jakich wziąłem udział przez te 20 lat mojej pracy.

O czym w takim razie ten wasz serial będzie opowiadać?

Przyznam, że nie myślałem o tym, nie przygotowywałem sobie odpowiedzi, więc mówię teraz na gorąco. Wydaje mi się, że to serial o pewnych barwach, które mamy w sobie, którymi malujemy ten świat i używamy do tego różnych pędzli, wałków, wiader do wylewania tych farb. Każdy z nas te różne barwy ma w sobie i czasami nawet nie wiemy jakie to są kolory, jakie odcienie. To taki barwny serial o odcieniach ludzi. 

A te barwy w tym serialu...

To nie barwy szczęścia, na pewno.

Klangor - wywiad z Wojciechem Mecwaldowskim. "To serial do którego będzie się chciało wracać"

Nie jesteś fanem?

Wiesz co, ja mam problem i z czytaniem książek i z oglądaniem rzeczy. Jedyne co oglądam to dokumenty i rzeczywiście pochłaniam je w ostatnich latach w ogromnych ilościach. Aż sam jestem w szoku, że w tydzień potrafię zobaczyć i 10 dokumentów. Nie lubię oglądać seriali i ogólnie nie przepadam za nimi, ponieważ, dla mnie, serial zawsze jest bardziej zbliżony do życia niż film. Ponieważ film jest pewnego rodzaju zamkniętą całością i serial czasami też, bo może mieć osiem odcinków, czy dwanaście, ale wiesz, że jest ten drugi, trzeci, czwarty, czyli wiesz, że jest ten kolejny dzień, jak w życiu. A bądźmy szczerzy, jak się rozejrzysz to masz taki serial wokół siebie, czy u swojej rodziny, czy u znajomych, czy w mieście, czy u obcych, że nie chce mi się już tego oglądać. Jeżeli mam coś oglądać, to wolę, nie wiem, "Erynie", czy "Klangor". Rzeczy które opowiadają o tym, co jest wokół nas, ale trochę w inny sposób pokazane, innymi drogami przeprowadzone, gdzie w normalnym życiu by tak nie było, albo mogłoby być jeszcze gorzej.

Myślisz, że ten obraz przedstawiony w "Klangorze" oddaje w jakiś sposób tę naszą rzeczywistość? Czy może ją przejaskrawia?

Na pewno nie przejaskrawia. Wydaje mi się, że pokazuje mi jak jest i pokazuje, a propos tych barw, jak może być, ale na pewno nie jest to przejaskrawione. Momentami , jak patrzyłem w kadr naszego przezdolnego pana operatora jak widzi to swoimi oczami, to miałem wrażenie, że ten serial jest na tyle uniwersalny, że mógłby być oglądany również w Norwegii, w Niemczech, Stanach, na całym świecie i ludzie by go zrozumieli. Ponieważ te rzeczy dzieją się wszędzie. Tak wiele jeszcze chciałbym powiedzieć, ale nie mogę. 

To cię zainteresowało akurat tym scenariuszem?

Przede wszystkim Łukasz Kośmicki [reżyser] był powodem, dla którego od razu powiedziałem "tak". Nawet nie musiałem czytać scenariusza. Poszedłbym za nim w ogień, jeśli chodzi o pracę. Ale rzeczywiście, jak czytałem [scenariusz] miałem tak, że musiałem wracać żeby gdzieś sobie te puzzle poukładać. Nie dlatego, że nie wiedziałem jak to jest możliwe, tylko żeby potwierdzić sobie, że, to jest możliwe. Scenariusz jest genialny jeden z najlepszych jakie czytałem więc wiedziałem też, że musze to zrobić bo bardzo dużo się nauczę, a to KOCHAM w swoim zawodzie.

Sprawdzałeś sobie jak różne wskazówki są porozsiewane po wcześniejszych odcinkach?

Nie. Raczej skupiłem się tylko na swoim bohaterze, ale rzeczywiście to rozsianie na początku powodowało, że rozmyślało się i ciągnęło do tego by rozmyślać więcej.

Czyli będzie się chciało drugi raz obejrzeć żeby spojrzeć sobie na to co się wydarzyło z innej perspektywy?

Tak. Pamiętam jak robiłem z Jerzym Skolimowskim "11 minut" i jak przeczytałem ten scenariusz, że to będzie film, do którego będzie się chciało wracać i rzeczywiście widziałem go już z siedem razy i za każdym razem odkrywałem tyle znaków, symboli ukrytych przez tego młodego reżysera, że nie da się ich zobaczyć wszystkich za pierwszym razem. Choćbyś nie wiem jakim był inteligentnym widzem, nie jesteś w stanie wyłapać tych poukrywanych przez niego rzeczy. I wydaje mi się, że "Klangor" też jest takim serialem, do którego będzie chciało się wracać żeby jeszcze raz przeżyć to inaczej, aczkolwiek, jak mówię, ja raczej go nie obejrzę, bo przecież nie będę przewijał swoich scen, zwłaszcza, że koledzy ze mną grają. Może jakoś, kiedyś, coś zobaczę. Dwadzieścia lat pracuję w tej branży, ale nie robiłem jeszcze czegoś takiego.

Narobiłeś mi smaka. A powiedz, grasz w gry?

Ja jestem analogowym człowiekiem. Siedzę w internecie może półtorej godziny miesięcznie. Chyba, że oglądam dokumenty.  Ale tak, na komunię dostałem komputer Atari 65XE. Miałem grę "River Raid". Uwielbiałem. Później był komputer IBM i "Prince of Persia". Po tym komórka Nokia - bez antenki - i na niej gra "Wąż". Po niej w urządzeniu muzycznym "AngryBirds" i to są wszystkie gry jakie Wojtek Mecwaldowski w swoim życiu dotknął. Nie grałem chyba w nic od tamtej pory. A nie, przepraszam, była jeszcze taka gra, gdzie dwie pałki chodzą po bokach i między nimi piłka...

Pong.

Coś takiego. Więc jeśli chodzi o gry, to tylko te, ponieważ moje życie i zawód polega na graniu, więc innych gier już wystarczy.

"Klangor" zadebiutował na Canal+ Premium oraz online, na canalplus.com 26 marca.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper