Bethesda w drużynie Zielonych - czy wszyscy na tym skorzystamy?

Bethesda w drużynie Zielonych - czy wszyscy na tym skorzystamy?

Krzysztof Grabarczyk | 22.03.2021, 21:00

Poszukując w wolnej chwili odpowiedniej tapety wpasowującej się w ekran laptopa, natrafiłem na ciekawy art. Owy szkic prezentował wizję starcia dwóch supermilitarnych ikon gamingu. Master Chief kontra Slayer. 

Bohaterska postawa kontra niepowstrzymana agresja wymierzona w zagładę. Podziwiając fanowski szkic, przez moment skierowałem myśli w stronę fuzji tych dwóch legend interaktywnego świata. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, że kiedy ponownie spojrzę na ten fanart, obaj herosi faktycznie zagrają w jednej drużynie, pod nazwą Xbox. Microsoft zyskał potężne narzędzie potrzebne do wzbogacenia oferty skierowanej do graczy, którzy wciąż nie mogą się zdecydować co do wyboru kolejnej platformy. Bethesda? Ten wydawca potknął się wizerunkowo w trakcie Fallout 76, lecz odzyskał siły dzięki piekielnie grywalnemu Doom Eternal. Transakcja zaskakująca i dająca nadzieję na lepsze jutro dla Xboxa. Czy jednak korzystna dla wszystkich graczy?

Dalsza część tekstu pod wideo

Powrót do korzeni

Bethesda w drużynie Zielonych - czy wszyscy na tym skorzystamy?

Historia konsolowych wersji najbardziej znanych gier Bethesdy tak naprawdę swoje początki zawdzięcza klasycznemu Xboxowi. The Elder Scrolls III: Morrowind (2002, Bethesda Game Studio) pojawiło się tylko na stacjonarną platformę Microsoftu pół roku po debiucie wersji dla komputerów osobistych. Wszakże, jedynie Xbox był w stanie poradzić sobie z technicznym rozmachem gry. Próżno było szukać tak rozległego świata gdzie indziej. Na koncie firmy widnieją dawne wydawnictwa dwóch, mniej znaczących gier na PlayStation, IHRA  Drag Racing 1&2 oraz Puzznic, lecz dzisiaj praktycznie nikt już o tym nie pamięta. Dopiero wspomniany Morrowind oznacza głośny debiut firmy na konsolowych peryferiach. Na przełomie złotej ery lat 80./90. zdecydowana większość pikselowej twórczości Bethesdy trafiała na MS DOS, więc z historycznego punktu widzenia, to przedsiębiorstwo niemal od zawsze kierowało się w stronę Microsoftu.

Ogłoszona niedawno operacja przejęcia z ramienia producenta Xboxa wydaje się dopełnieniem kawałka wspólnej historii obu firm. Czy tego jednak chcieliśmy jako gracze? Pytanie oczywiście wydaje się nieco absurdalne, ponieważ decyzje biznesowe rzadko są podyktowane w oparciu o reakcję obserwatorów branży czy nawet samych klientów. Możemy się jedynie domyślać, z jakich powodów wchłonięto ZeniMax Media, więc tym samym Bethesdę, która jest podmiotem wspomnianego medialnego giganta, nieprzerwanie od 1999 roku. The Elder Scrolls IV: Oblivion (2006) zaliczyło jako pierwsza odsłona kultowego cyklu, debiut również na PlayStation 3. Był to ważny moment dla graczy dotychczas nie znających zbyt dobrze dokonań studia. Od tamtej pory, Bethesda regularnie tworzyła gry dla różnych platform docelowych, bez priorytetowej wyłączności.

Z pokoleniem PlayStation wiąże się jeszcze jedna, dość ciekawa historyjka. Jednym z pierwszych, możliwych do kupienia dodatków w sklepie Sony, była zbroja dla konia w Oblivionie. Kiedy marka Doom znalazła się pod wydawniczym skrzydłem Bethesdy, reedycje legendy pierwszoosobowych strzelanin trafiały kolejno również na produkty Sony oraz Nintendo. Dzięki przyjętemu modelowi wydawnictwa gier, wielu graczy mogło wreszcie zaznajomić się z twórczością firmy. I wszyscy się do tego przyzwyczajaliśmy. Czy obecny stan rzeczy oznacza brak nowych tytułów Bethesdy dla posiadaczy reszty platform? 

Siła marki 

Bethesda w drużynie Zielonych - czy wszyscy na tym skorzystamy?

Zakup Bethesdy nie jest jedyną taką operacją we współczesnej historii Microsoftu. Koncern od kilku lat wykupuje różne studia, które nie koncentrują się z miejsca na realizacji wysokobudżetowych projektów. Dywizja Xbox skutecznie promuje najbardziej flagowe serie - Halo, Gears of War czy Forzę. Nie oznacza to jednak, że ogranicza się wyłącznie do wymienionej trójki blockbusterów. Nowe studia często są oddelegowywane do mniejszych projektów, wciąż tętni życiem pirackie Sea of Thieves, mające setki tysięcy graczy. Marka Xbox przestała być kojarzona wyłącznie z konsolami, to już cały ekosystem, skupiający się zarówno na dostarczaniu gier oraz usług. Na tym polu firma zdecydowanie daje radę. Oferta z Redmond nie zawsze stosuje zasadę inwestycji w nowe, duże gry kategorii AAA (jak w przypadku konkurencyjnego Sony), lecz ostrożnie dobiera karty. Rozwijanie sztandarowych ikon czy rozwój w sektorze usługowym stawia na pierwszym planie, niekoniecznie z zachowaniem wyłączności. Ten aspekt od kilku lat zdaje się mieć drugorzędne znaczenie. Czy to dobrze?

Microsoft udostępnia gry wewnętrznych studiów na kilka platform Xbox oraz PC jednocześnie. Ciekawe, że Sony od pewnego czasu również stosuje zbliżone metody (Death Stranding czy Horizon: Zero Dawn dla PC). Co zatem oznacza w praktyce zakup Bethesdy? Wejście w posiadanie firmy mającej w katalogu marki pokroju Doom, Wolfenstein, the Evil Within czy Elder Scrolls to solidna inwestycja w przyszłość. Sporo mówi się o ciosie wymierzonym w PlayStation czy Nintendo. Na platformie tej ostatniej firmy, regularnie pojawiały się porty gier Bethesdy, wymienić można choćby Doom z 2016 roku czy Wolfenstein II: New Collossus. Część nowych gier twórców Fallout pojawi się jako wyłączna zawartość Xboxa. Oczywiście nikogo to nie dziwi, w końcu właścicielem jest potężny konglomerat, kierowany obecnie przez Satyę Nadellę. Phil Spencer jako szef działu odpowiedzialnego za kondycję platformy Xbox, powinien dopilnować aby ingerencja ze strony osób spoza Bethesdy była jak najmniejsza.

Tylko czy da się tego dokonać w korporacyjnej rzeczywistości? Czas pokaże. Co z dotychczasowym wizerunkiem producenta takich hitów jak Doom: Eternal czy Skyrim? Wydane w 2016 roku Dishonored 2 oraz niecały rok później Prey, choć bardzo solidne, według ZeniMax sprzedały się poniżej oczekiwań. Mocnym ciosem w logo Bethesdy okazał się Fallout 76. Niedawno przedstawiciele firmy otwarcie wypowiedzieli się o błędach podczas realizacji. Oprócz tego, Bethesda dysponowała jedynie kolejnymi portami 10-letniego już Skyrima, Dooma oraz Elder Scrolls Online. Produkcja Starfield i zapowiedź nowego Eldera to jedyne co zostawało graczom. Dopiero Doom: Eternal przypomniał wszystkim, jak ważnym producentem i wydawcą gier jest Bethesda. Czy wsparcie Microsoftu zapewni firmie dostatek w realizacji kolejnych projektów? Wiele już zależy od Redmond, sytuacja się nieco zmieniła. 

Taniec z demonami tylko dla wybranych? 

Bethesda w drużynie Zielonych - czy wszyscy na tym skorzystamy?

Doom jest tańcem. Nie ma obecnie drugiej takiej współczesnej produkcji, w której ruch postacią tak idealnie współgra z dzierżoną bronią i intensywnością starć. Ostatnia krucjata Slayera to prawdziwe mistrzostwo. Teraz, gdy znów przyjdzie zmierzyć się z demoniczną zagładą, nie wszyscy gracze będa mogli to poczuć. Jasne, możemy sugerować się komentarzem firmy, który wspomina o "części nowych gier" z wyłącznością dla Xbox. Przy wydaniu 7,5 miliarda dolarów za podmiot będący jednocześnie twórcą choćby kolejnego Dooma, raczej mało prawdopodobne, aby kolejna gra z tak (u)znanego cyklu trafiła jeszcze gdzieś indziej. Bethesda już wcześniej zawarła z Sony umowę dotyczącą czasowej ekskluzywności Deathloop, nowej gry studia Arkane. I ta zostanie dotrzymana, podobnie jak Ghostwire: Tokyo od Shinjiego Mikami, ojca obchodzącej właśnie 25.lecie serii Resident Evil.

Zatem kto najbardziej skorzystał na całej operacji? "Zarząd ZeniMax" - odpowiedzą złośliwi. I jak na ironię, będą mieć rację lecz takie wnioski są raczej wpisane w każdą biznesową transakcję opiewającą na miliardowe kwoty. Microsoft zyskał bardzo potężnego asa w rękawie i jeśli kolejny Doom czy Elder Scrolls stały się na papierze tytułami na wyłączność, niejeden z nas rozważy zakup nowego Xboxa. Praktyka zakupu znanego wydawcy jest mniej ambitna niż samodzielne wyprodukowanie wysokobudżetowej, nowej gry mogącej na samą myśl przyciągnąć klientelę. Lecz branża gier to wolny rynek - większość chwytów jest dozwolona. Sony także dokonuje zakupów studiów deweloperskich, natomiast ostatnio najgłośniej mówi się o Bluepoint Games. Mimo wszystko, to trochę inny kaliber. Szkoda, że już nie zobaczę Slayera na nowym/starym Switchu czy PlayStation 5. Z drugiej strony, nie jest to praktyka zakazana, więc Microsoft na chwilę obecną wydaje się wygranym na całej transakcji. Coś się kończy, coś zaczyna. Czy perspektywa ekskluzywności jest dla Was czynnikiem decydującym o zakupie platformy? Zapraszamy do komentarzy, pamiętając o wzajemnym szacunku. Wszyscy jesteśmy graczami. 

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper