Cyberpunk 2077 - hejt z zasady?

Cyberpunk 2077 - hejt z zasady?

Krzysztof Grabarczyk | 20.03.2021, 11:00

Cyberhajp. Do brania udziału w otwarciu Night City niepotrzebne było nawet posiadanie własnego egzemplarza, niezależnie od platformy docelowej. Tytuł, który w momencie pierwszej zapowiedzi stał się dobrem narodowym, wspomaganym dodatkowo przez sukces Dzikiego Gonu. 

Głośne pojawienie się gry na półkach dla niejednego obserwatora rynku zapisało się jako wydarzenie bez precedensu, niekoniecznie na korzyść studia. Problemy techniczne związane z wersją konsolową widzieliśmy w każdym serwisie, kompilacjach dostępnych za pośrednictwem internetowego giganta, czyli YouTube. Masowe reklamacje, usunięcie produktu ze sklepu PlayStation, tłumaczenia zarządu, nadszarpnięta reputacja CD Projekt RED. To wszystko sprawiło, że ludzie nawet nie mający żadnej styczności z grą, z góry szufladkują ją jako przeciętniak. Owszem, nic nie usprawiedliwia zaniedbań technicznych, które są domeną wersji PS4/XOne - dla gry byłoby najlepiej pozostając tytułem jedynie pecetowym, z premierą na PS5/XSX po czasie. Lecz Cyberpunk 2077 mimo wszystko oferuje fantastyczny świat oparty na wizji Mike'a Pondsmitha, który wchłonął mnie bez reszty. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Korporacyjny nieład

Cyberpunk 2077 - hejt z zasady?

Night City to jedno. Nie bez powodu CD Projekt RED zdobył wielomilionowe uznanie publiczności w zakresie kreowania niepowtarzalnych osobistości. Cyberpunkowe środowisko bardzo sprzyja wizerunkowej i psychologicznej charakteryzacji zapadających w pamięć bohaterów. Podobnie jak w wiedźmińskiej rzeczywistości, wspólnym mianownikiem jest autentyczność napisanych sylwetek. Absolutną gwiazdą show jest oczywiście wirtualny pomnik kolejnej młodości Keanu Reevesa  - rocker Johny Silverhand. Reprezentant prawdziwej cyberanarchistycznej idei robienia wszystkiego wbrew korporacyjnym wpływom, w dodatku napędzany chęcią zemsty. Jego obecność to strzał w dziesiątkę, ponieważ sami do końca nie wiemy, z kim/czym mamy do czynienia. Czy to wróg czy przyjaciel? Scenariusz zakłada wiele interesujących kwestii dialogowych z Silverhandem, o którego pytają liczne graffiti na miejskich murach. Upadła legenda?

Główny wątek fabularny to jeden z filarów Cyberpunk 2077. Oprócz tego, gra funduje rozmaitych ripperów, fixerów i całą gamę reprezentujących środowisko Afterlife osobistości. Przy Wiedźminie 3 miałem dylemat "Yennefer czy Triss?", lecz Night City to równie ciekawe opcje uwodzenia i relacji damsko-męskich, lub na odwrót. Judy Alvarez czy Panam zdaje się wyborem jeszcze bardziej skomplikowanym, przynajmniej z męskiego punktu widzenia. Night City to zbiorowa mieszanka różnic charakterów, myśli, zepsucia. Ciężko w nim o kogoś uczciwego lub nie mającego niczego na sumienia. To trochę jak w prawdziwym, dużym mieście, gdzie każdy z nas ma coś do ukrycia. Mijając po drodze dziesiątki NPC, ciężko o wrażenie oglądania bezosobowych botów poruszających się po z góry oskryptowanym szlaku, nawet jeśli de facto tak jest. Takie wrażenie może towarzyszyć podczas starć z licznymi gangami czy ofiarami ataku cyberpsychozy. Sztuczna inteligencja nigdy nie stanowiła mocnego atutu REDów. O ile w przypadku potworów z Wiedźmina można to względnie wytłumaczyć, tak Cyberpunk 2077 nie stanowi większego wyzwania w tej dziedzinie.

Dość powiedzieć, że po kilku pierwszych godzinach rozgrywki byłem zobligowany do ustawienia wyższego poziomu trudności, dla lepszego funu. Braki w myśleniu wrogów, system rekompensuje przyjemnym modelem walki. Strzelanie jest raczej satysfakcjonujące i zdecydowanie lubi styl wypracowany lata wcześniej przez studia Bethesdy. Skradanie się potraktowano bardzo restrykcyjnie, i ewidentnie brak w nim finezji, jedynie trzeba uważać na przeciwników na wyższym poziomie od gracza, ponieważ nie da się ich podejść. Kariera netrunnera z kolei sprawdza się przy hakowaniu wszystkiego, co możliwe. I w tym momencie wychodzą pewne, niechlubne zwyczaje REDów. Wiele dostępnych umiejętności średnio ma zastosowanie w praktyce, zupełnie jak w Dzikim Gonie. Bo czy korzystaliście z każdej wykupionej cechy? Gra nie do końca pozwala na ich odpowiednie wykorzystanie. Nadal stanowi to element wymagający poprawy. 

"NCPD Wam nie odpuści" - Stanley 

Hejt z zasady nie jest niczym dobrym, zarówno dla twórców oraz samych graczy, zwłaszcza tych szykujących się z zamiarem wycieczki po ulicach Night City. Przyzwyczajeni do oglądania licznych nagłówków sugerujących porcję negatywnych doniesień związanych z Cyberpunk 2077, zwyczajnie boją się zagrać mając przed sobą widmo licznych błędów i usterek. Nie twierdzę, że to obawy są bezpodstawne. Tytuł otrzymał już trzy stosowne aktualizacje, natomiast kolejne są w drodze. Mimo wszystko, polecałbym zapoznanie się z grą za pośrednictwem PS5/XSX, ponieważ gra wygląda i porusza się bardzo dobrze. Wersją definitywną jest rzecz jasna edycja przeznaczona dla komputerów osobistych, ale gry CD Projekt od zawsze na tej platformie miały priorytet w działaniu. Jeśli jesteście w posiadaniu konsoli nowej generacji i zastanawiacie się nad kupnem gry - warto. To świetnie napisana historia, oferująca festiwal zjawiskowych postaci, umownych wyborów rozwoju scenariusza oraz przede wszystkim, wspaniałe Night City.

Nawarstwienie ikon na mapie nie razi w oczy jak w innych produkcjach z otwartym światem. Ikonizacja jest wpisana w powszechny krajobraz tego miasta. Niezliczone ilości chwytliwych banerów reklamowych, setek neonów i światełek. Niepowtarzalny urok. Tylko policjanci mogliby być nieco mniej restrykcyjni, bo już chyba bardziej "policyjnego" miasta nie widziałem. Czasem przypadkowa strzelania z napadającym gangiem kończy się czterema gwiazdkami pościgu. Warto jednak o nocnej porze wyjechać autem i posłuchać Night City FM. Błędy zawsze można naprawić, bo gra jest warta więcej niż tylko krytyki. Sprawdźcie sami. Teraz kupicie ją za śmieszne pieniądze. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper