Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Klimatyczny powrót

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Klimatyczny powrót

Iza Łęcka | 16.03.2021, 21:00

Dmitrij Głuchowski wychodzi z moskiewskiego metra i zaprasza czytelników do świata na powierzchni, będącego równie niebezpiecznym miejscem. „Outpost” różni się od poprzednich książek mistrza postapokalipsy, jednak ma kilka cech, jakie stały się już jego wizytówkami. Zapraszam do recenzji książki.

Fanom książek utrzymanych w stylu postapo nie trzeba przedstawiać Dmitrija Głuchowskiego. Autor powieści z cyklu „Metro” nie tylko stworzył klimatyczną trylogię, ale również udostępnił wykreowany świat dla innych pisarzy, kładąc podwaliny pod rozrastające się uniwersum. Po kilku projektach pisarz jednak powraca „na stare śmieci” i tworzy kolejną opowieść w stylu, za jaki czytelnicy najbardziej go cenią. Jaki jest „Outpost”? Sprawdzamy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Za zieloną mgłą

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Klimatyczny powrót

Rosja, kilkanaście lat po wojnie, która doprowadziła do całkowitego rozpadu ogromnego mocarstwa oraz walk kolejnych grup o wpływy i dominację. Po skupieniu najważniejszych dygnitarzy wokół Moskwy, nowe państwo, Moskowię, tworzy stolica połączona z miastami satelitami oddalonymi nawet o kilkaset kilometrów. Jednym z takich punktów-jednostek jest Jarosław, gdzie niegdyś tętniło życie. Obecnie losy ponad setki osób skupiają się wokół posterunku osadzonego na terenie starej fabryki. Zadanie Pałkana, podpułkownika dowodzącego miejscem, wydaje się jednak proste – jest nim utrzymanie niedobitków w jednym miejscu i czuwanie nad spokojem na wschodniej granicy odradzającego się państwa, jaką wyznacza rzeka Wołga. Teraz to toksyczny ściek, nad którym unosi się nieprzenikniona i wzbudzająca niepokój zielona mgła. Mieszkańcy tak naprawdę nie wiedzą co za oparami się znajduje, trzymają się twardo ustanowionych zasad i nie opuszczają wyznaczonego punktu. Wiele jednak się zmienia, gdy zza mrocznej ściany wychodzi nieznana postać...

Głównym bohaterem recenzowanej książki „Outpost” jest Jegor, przybrany wychowanek Pałkana. Irytujący nastolatek próbuje za wszelką cenę odnaleźć się w specyficznych warunkach, nadając im nieco głębszy sens. Swoistą odskocznią od szarej codzienności jest muzyka, jaką młodziak pragnie tworzyć, oraz ona – Michelle, młoda kobieta również zamieszkująca jednostkę. Jegor jest w stanie wpaść dla niej w największe tarapaty i nie zdradzając szczegółów, mogę powiedzieć, że nie raz, nie dwa właśnie do tego dochodzi... Tym razem Głuchowski skupił się na postaci narwanego i buntującego młodzieniaszka, który wydaje się niemal dusić w murach posterunku, a złamanie przez niego kluczowych zasad prowadzi do ujawnienia skrywanej przez lata tajemnicy. Co kryje się za mgłą i dlaczego posterunek w Jarosławiu, wymarłej dziurze, wydaje się tak ważny? Od razu nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Na powierzchni może być jeszcze gorzej

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Klimatyczny powrót

Autor czerpie z dobrze znanego uniwersum, przedstawiając świat po wielkiej apokalipsie, jednak stroni od pewnych szczegółów. Nie wiemy, co dokładnie stało się z Wołgą – jej ekosystem został całkowicie zaburzony, a ziemia, niegdyś rodząca rozmaite warzywa i owoce, stała się jałowa i przeobraziła się w kolejne potencjalne zagrożenie dla ludzi. W nielicznych dialogach można doszukać się wspomnień o katastrofie, wielkim wybuchu prowadzący  do destrukcji środowiska, jednak pisarz nie bawi się w dokładne opisy przeszłości, przede wszystkim przyjmując osobistą perspektywę głównych postaci. W centrum wydarzeń znajduje się nastolatek, który wielką wojnę, rozpad państwa i wszelkie związane z nim sprawy pamięta wyłącznie z opowiadań. Jego codziennością jest posterunek i otaczająca go skondensowana społeczność, twarde zasady i brak wolności. Co z tego, że Rosjanie w recenzowanym „Outpost” nie są już uwięzieni niczym szczury w stacjach metra, gdy życie na powierzchni jest nieznośnie trudne i obwarowane wieloma nakazami. Niemal na wyciągnięcie ręki znajduje się kolejna bohaterka – Michelle pamięta jak przez mgłę czasy, kiedy Moskwa była bogatym, nowoczesnym i bezpiecznym miastem, a jej dzieciństwo było szczęśliwe. Dzisiaj, mieszkając z dziadkami, czuje że nie pasuje do tego miejsca i nikt jej nie rozumie. Podobnie jak Jegor odstaje od reszty, jednak chłopak to odludek, natomiast jej bliżej do „księżniczki”, na którą większość spoziera z ukosa, chcąc zdobyć jej serce.

W swojej recenzji pragnę wspomnieć, że Głuchowski nie zapomina o typowych dla siebie schematach w przypadku „Outpostu” nadających historii niepokojący klimat. Fabuła opowieści sunie powoli, mozolnie, skupiając się na z pozoru drobnych wydarzeniach, które niczym w efekcie kuli śnieżnej prowadzą do przerażających konsekwencji. Jegor łamie kolejne zasady, a Pałkan, starając się za wszelką cenę nie narazić Moskwie i przełożonym, skupia na sobie coraz większy gniew i niechęć społeczności, jednocześnie osłabiając relacje z ukochaną żoną. Do tego dodajmy Michelle będącą w moim odczuciu najbardziej tragiczną bohaterką nowej powieści rosyjskiego pisarza. Ich perypetie, emocje, a także przemyślenia kotłują się niczym w wielkim garze oraz przyprawiane są rozmaitymi niuansami – „Outpost” jest ze wszech miar poświęcony ludziom i ich życiu w pozornie spokojnym czasie. Dlaczego określam go spokojnym pomimo widma apokalipsy? Bo posterunek w Jarosławiu wydaje się nieco oderwany od walczącej Moskowii, a władze zapewniają o stworzeniu nowego porządku. Żyjąc w stagnacji mieszkańcy nie dostrzegają niebezpieczeństwa, jakie czai się tuż za rogiem.

Trzeba wiedzieć, że rosyjski pisarz nadaje recenzowanej historii o wiele szerszy kontekst. Autor nie boi się kpić z imperialistycznych zapędów Rosjan, którzy z niedawnych tragedii wydają się nie wyciągać należytych wniosków i dążą do dalszych zwycięstw – tutaj zmieniło się tylko miejsce politycznych gierek. Autor wyśmiewa religijne zakłamanie, natomiast jego ucieleśnieniem staje się ojciec Daniił. Wiara była kwestią poruszaną również w „Metro 2033”, gdzie podziemia warunkowały nawet najbardziej nieprawdopodobne teorie o istnieniu boga i życiu po śmierci, w przypadku „Outpost” upewniamy się, że ludzie w momencie niepewnej przyszłości szukają pocieszenia i dla wielu religijność spełnia to zadanie.

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Ciężka atmosfera, emocjonujące zakończenie

Outpost – recenzja książki Dmitrija Głuchowskiego. Klimatyczny powrót

Muszę przyznać, że „Outpost” wciągnął mnie bez reszty. O ile poszczególne historie z trylogii „Metro” przyjmowałam z większym i mniejszym zapałem, tak najnowsza powieść uważam za wyważoną, stonowaną odskocznię od rozwijanego świata. Pierwsze rozdziały są mozolnie i powoli tworzone, więc jeżeli jesteście entuzjastami intensywnych akcji, to musicie uzbroić się w cierpliwość. Autor znakomicie dozuje napięcie podbudowane kolejnymi szczegółami z życia posterunku w Jarosławiu. Nie spieszy się z odkrywaniem następnych kart, które niczym w tarocie Tamary, matki Jegora, sprawdzają się i obrazują nawarstwianie się problemów. Głuchowski jednak nie byłby sobą, gdyby nie dołożył nieco elementów fantastycznych – ten skrzętnie tworzony thriller zawiera szczyptę nie do końca wytłumaczonych zdarzeń prowadzących do kolejnej masakry. Życie na powierzchni, podobnie jak w rosyjskim metrze, nie jest sielanką...

Dmitrij Głuchowski dzięki „Outpost” powrócił w swoim stylu, przedstawiając podzieloną, postapokaliptyczną Rosję, która pomimo kłopotów nadal ma imperialistyczne zapędy. Ja tę historię kupuję, wciągnęła mnie niczym bagno, a wielki finał czytałam z zapartym tchem. Jeżeli świat po apokalipsie Was nęci i powoduje przyspieszone bicie serca, „Outpost” może okazać się odpowiedzią na szare popołudnia, choć muszę przyznać, że w moim przypadku była mowa wyłącznie o kilku godzinach, bo książkę połknęłam niemal bez popity. Historia stworzona przez rosyjskiego pisarza na początku wydaje się zbyt ociężała, za bardzo skupia się na osobistych doświadczeniach postaci, jednak z czasem nabiera tak szybkiego tempa, że wszystkie drobne wątki, które śledziliśmy przez 250 stron, niczym trybiki w sprawnie działającej maszynie, układają się w spójną całość. Zakończenie „Outpost” to największy atut książki – wzbudziło we mnie ogromne emocje. Mam nadzieję, że pisarz nie zostawi czytelników bez odpowiedzi i już wkrótce zapowiedziana zostanie kontynuacja powieści. Tymczasem zaintrygowana postanowiłam, że ponownie wkroczę do rosyjskiego metra wspólnie z Artemem...

PS „Outpost” Dmitrija Głuchowskiego zadebiutuje już 24 marca.

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper