Pierwsza połowa 2021 sprzyja graczom PS5/XSX

Pierwsza połowa 2021 sprzyja graczom PS5/XSX

Krzysztof Grabarczyk | 15.03.2021, 21:30

Pamiętny 2020 to inauguracja kolejnego pokolenia konsol Sony oraz Microsoftu.  To zdecydowanie najważniejszy punkt na jego zamkniętym już szlaku. Wcześniej gracze otrzymali niejedną wyborną produkcję, która pozwoliła na moment zapomnieć o kwestii nadejścia nowej generacji gier i platform domowej rozrywki. 

Siłą rzeczy, obecny 2021 wydaje się uboższy w okienka wydawnicze, oraz w dostępność sprzętów, zwłaszcza najbardziej pożądanego w historii PlayStation 5. O dziwo, na polu zasobów sklepowych, nie odstaje również Xbox Series X. Większość znaczących tytułów przesunięto na drugą połowę roku. Na pierwszy rzut oka, sprawa wydaje się nieciekawa. Z drugiej strony, pozwoli nam złapać na chwilę oddech i dać do myślenia. W niejednej kwestii. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Piękno backlogu

Pierwsza połowa 2021 sprzyja graczom PS5/XSX

Z racji pojawienia się na rynku bardzo wielu interesujących pozycji u kresu poprzedniej generacji, nie wszystko udało nam się ograć. Powszechniejący trend wydłużania gier powoduje, że nad danym tytułem spędzaliśmy średnio dwukrotnie więcej godzin niż w siódmej generacji, konkretniej za czasów PS3/X360. Wówczas modne okazało się fundowanie raptem kilkugodzinnego doświadczenia, spopularyzowanego dość wyraźnie w grach FPS. Tych wówczas na rynku pojawiło się nadwyraz dużo. Na szczęście, ten stan rzeczy uległ diametralnej zmianie. Dzięki czemu, niemal każdy produkt oferuje co najmniej ponad 10 godzin rozgrywki, i o dziwo chętniej sięgamy czasem nawet po gry krótsze. W moim przypadku, po spędzeniu kilkudziesięciu godzin z Sekiro: Shadows Die Twice, ciekawą odskocznią okazało się Resident Evil 3 (2020). Tytuł szybki, intensywny i grywalny. 

Prawda jest taka, że im więcej dłuższych gier się pojawia, tym mniej czasu zostaje na ogarnięcie całej reszty. Właśnie miniona kadencja PS4/Xbox One to masa bardzo dobrych, wręcz uzależniających produkcji. Weźmy przykład z lata. W czerwcu pojawia się The Last of Us: Part II, natomias dokładnie miesiąc później, wpada na salony sam Duch Cuszimy, zdecydowanie największe zaskoczenie 2020. W obu przypadkach czeka nas średnio po trzydzieści godzin rozgrywki. Okres letni sam w sobie jest powodem aby nie siedzieć w domu, pomijając koronaświrusów. Zatem w odstępie miesiąca otrzymaliśmy dwie całkiem długie pozycje, które nie każdy zdążył ograć. I takich zintensyfikowanych miesięcy było w ubiegłym roku więcej. Kwiecień to Final Fantasy VII: Remake wraz z remake Resident Evil 3 (2020), o okresie jesienno - zimowym nawet nie wspominam. Sam mam nadal spory backlog do nadrobienia. Pierwsza połowa 2021 to wręcz idealny czas aby zredukować osobiste zaległości, wymaksować ulubione tytuły. Bez presji zbliżającego się terminu wyczekiwanej gry. W moim przypadku, dopiero Resident Evil: Village to pierwszy interesujący przystanek po drodze. 

Presja next-genów

Pierwsza połowa 2021 sprzyja graczom PS5/XSX

Chęć posiadania sprzętu nowej generacji wypaczyła rozsądek niejednemu klientowi. Nakład egzemplarzy rozszedł się w zamówieniach przed-premierowych, co jest zrozumiałe. Gorzej wypadają ci, którzy zdecydowali się wspomóc handlarzy, poprzez znaczne przepłacanie za upragniony sprzęt. Pytanie brzmi, czy było warto? Presja posiadania PS5/XSX jest duża, zwłaszcza w kontekście wysłużonych poprzedników, niedomagających już na polu nowinek technicznych. Z drugiej strony, nadal jest w co grać. Różnice póki co są głównie na poziomie kosmetycznym. Tak naprawdę, jedynymi prawdziwie nowogeneracyjnymi grami są kolejno Demon's Souls oraz The Medium od Bloober Team. Mniej więcej do połowy roku, sytuacja ze stabilnym dostępem do nowych konsol ma się unormować. Nawet jeśli jeszcze nie posiadacie żadnego z next-genów, nie ma czego żałować. Jestem w posiadaniu PS5 od blisko dwóch miesięcy, lecz nawet na emerytowanym PS4 Pro, miałbym mnóstwo zawartości do sprawdzenia. Luksus wydajności oferowany przez wsteczną kompatybilność jest świetnym udogodnieniem, lecz nie niezbędnym. 

Wiele zapowiedzianych na ten rok produkcji i tak jest cross-genowych. Pierwsza połowa roku to przede wszystkim czas na ogranie pominiętych, lecz interesujących gier. Poprawie uległy również oferty płatnych subskrypcji, zarówno Xbox Gamepass oraz PlayStation Plus (koniecznie sprawdźcie nasze comiesięczne zestawienie). Wyjątkowo wczesny jak na porę roku sezon ogórkowy ewidentnie sprzyja graczom, jak na ironię. Ceny nowych konsol w ciągu następnych miesięcy raczej nie spadną, ponieważ sugerowany poziom i tak jest w miarę przystępny. Natomiast sytuacja dynamicznie ulega zmianie na polu software'u. Coraz więcej promocji, nawet najbardziej wysokobudżetowych tytułów (do wyrwania choćby The Last of Us 2 za połowę ceny), szybko taniejące gry z jesiennego szału powodują, że nawet w obliczu braku okienek wydawniczych, gracze nie będą się nudzić. I to bez nowej generacji. Ta będzie się rozkręcać bardzo powoli. 

Idealny czas

Pierwsza połowa 2021 sprzyja graczom PS5/XSX

Jak traktować zatem rok 2021? Tak jak w tytule dzisiejszego wpisu, jak checkpoint. To dobry czas na wybór kolejnej konsoli, obserwację rynku i oferty danego producenta. Mój dobry znajomy postanowił dla przykładu, całkowicie odłączyć się od segmentu Sony i Microsoft na rzecz Nintendo Switch. Firma rodu Iwaty od kilku lat podąża własną, zupełnie inną ścieżką, tworząc całkowicie odmienną ofertę. W obliczu chęci wyboru konsoli, jeśli ktoś nie miał jeszcze styczności z nintendowskim klimatem, byłby to strzał w dziesiątkę. Gier dostępnych na wysłużone PS4/Xone w kolejnych miesiącach nie zabraknie, więc póki mamy stonowany okres premier, warto zajrzeć na półkę z niezaliczonymi tytułami. Na pewno są produkcje, przy których zapomnicie o braku nowej generacji w tle. Koniec końców, czynnikiem decydującym o zakupie konsoli są gry. Przynajmniej dla mnie. A dla Was?

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper