„Batman: Sekta” - recenzja komiksu. Krwawy, narkotyczny i dołujący obraz Gotham. I tylko dla dorosłych

„Batman: Sekta” - recenzja komiksu. Krwawy, narkotyczny i dołujący obraz Gotham. I tylko dla dorosłych

Roger Żochowski | 09.03.2021, 23:00

Jaka jest jedna z pierwszych myśli gdy słyszymy o tym, że Batman został "złamany"? Bane. Ale Mroczny Rycerz na swej drodze spotkał groźniejszego i praktycznie zapomnianego już wroga, który pokonał go nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim złamał jego psychikę. I gwarantuję, że takiego Batmana nie znacie. A gdy dodam, że „Sekta” posłużyła jako inspiracja dla Christophera Nolana przy produkcji filmu "Mroczny Rycerz Powstaje", to robi się jeszcze ciekawiej, prawda?  

Batman: Sekta to miniseria składają się z czterech zeszytów (The Cult #1-4), która została wydana na rynku amerykańskim pod koniec lat 80. Było to niedługo po świetnie przyjętym i ocenianym „Powrocie Mrocznego Rycerza” Franka Millera. Scenarzysta Sekty, Starlin Jim, już w przedmowie "Sekty" zdradza inspiracje komiksem swojego kolegi i podejmuje przy okazji temat cenzury, która w latach 50. mocno wpłynęła na rynek komiksowy. Porusza tę kwestię nie bez powodu, bo coraz dojrzalsze komiksy ponownie były zagrożone widmem cięć cenzorskich. I w samej historii „Sekty” dał temu wyraz idąc w wielu miejscach pod prąd grzecznym opowieściom superbohaterskim dla dorastających chłopców.

Dalsza część tekstu pod wideo

„Batman: Sekta” - recenzja komiksu. Krwawy, narkotyczny i dołujący obraz Gotham. I tylko dla dorosłych

Choć komiks opowiada naprawdę mocną i dojrzałą historię to pod koniec lat 80. nie zyskał takiej popularności na jaką liczono i był postrzegany głównie przez pryzmat wspomnianego „Powrotu Mrocznego Rycerza” Millera. Komiks wraz z biegiem lat zyskiwał jednak na wartości i dziś wielu uważa go za bardzo ważny punkt w historii Batmana. Autorowi udało się bowiem nie tylko mocno nakreślić wątek religijnego fanatyzmu, ale też wprowadzić do uniwersum naprawdę mrocznego, działającego z wyrachowaniem i bezwzględnego wroga. I jak wspomniałem nieco zapomnianego, bo współcześni autorzy praktycznie nie sięgają po tę postać. Diakona Josepha Blackfire’a poznajemy już na początku historii. Ten przywódca religijny i manipulant stworzył w Gotham tytułową sektę bezdomnych i pozbawionych celu w życiu ludzi, która zajmuje się czyszczeniem ulic miasta z przestępców. W przeciwieństwie do Batmana fanatycy nie oddają jednak złoczyńców w ręce policji - oni ich po prostu zabijają. Takie metody działania dzielą mieszkańców Gotham na tych, którzy kibicują rosnącej z dnia na dzień w siłę sekcie, oraz na tych, którym się to nie podoba. A gdzieś pośrodku tego konfliktu musi odnaleźć się Batman. 

Autor chcąc przekazać nastroje w Gotham posłużył się momentami telewizyjną narracją, która bardzo fajnie buduje tło dla głównych wydarzeń. Co jakiś czas czytelnik może zapoznać się z kadrami imitującymi wiadomości, telewizyjne reportaże, wywiady z mieszkańcami i politykami, dzięki czemu bardzo łatwo jest wsiąknąć w tę ciężką, momentami wręcz depresyjną atmosferę nieuchronnej katastrofy. Fakt, pierwsze strony komiksu pokazujące uwiezionego i torturowanego Batmana są nieco chaotyczne, bo miejsce i czas akcji co chwila skaczą nieco dezorientując czytelnika. Ale z każdym kolejnym rozdziałem coraz lepiej odnajdujemy się w tej formie narracji.

„Batman: Sekta” - recenzja komiksu. Krwawy, narkotyczny i dołujący obraz Gotham. I tylko dla dorosłych

Jak zapewne zauważyliście w tytule, Sekta to komiks przeznaczony dla dorosłego czytelnika. I nie ma tu żadnej przesady. Nie pamiętam historii o Batmanie, w którym trup ścieliłby się tak gęsto i w tak bezpośredni, pozbawiony cenzury sposób. Ludzie są tu zarzynani siekierami, nożami, rozjeżdżani, giną w wybuchach - czasami thriller psychologiczny zmienia się niemalże w horror a nawet slasher, co akurat nie każdemu może przypaść do gustu. Złamany fizycznie i psychicznie Batman, targany narkotykowymi halucynacjami, to obraz naprawdę rzadki w komiksach o tym superbohaterze. Ale na tyle wiarygodny, że dajemy porwać się tej beznadziei i przeżywamy kolejne fazy prania jego mózgu nawet jeśli niektóre rytuały odprawiane przez diakona pachną lekko kiczem. Szkoda jedynie, że czasem przemyślenia złamanego Batmana, który popada w coraz większą paranoję, kontrastują nieco z banalnymi kwestiami rzucanymi przez niektóre postacie. Bryluje w tym Robin w osobie Jasona Todda, który potrafi sypać takimi sucharami jak „pokazałeś im, gdzie raki zimują”. Co przyznam wybijało nieco z mrocznego klimatu tego szaleństwa. 

Jako że jest to komiks z lat 80. kreska pachnie mocno retro stylistyką, ale nawet jeśli z początku nie przypadnie Wam ona do gustu, to z każdą kolejną stroną docenicie choćby większe kadry ukazujące wizje powolnego upadku Gotham. Nie wszystkie rysunki porażają szczegółowością, niektóre ilustracje skupione na akcji mogłyby być bardziej czytelne i widowiskowe, ale nie da się ukryć, że Wrightson Berni świetnie uchwycił depresyjną i sugestywną atmosferę scenariusza. Nie sposób też nie wspomnieć o znakomitej kolorystyce (Wray Bill), która nie raz zaskakuje wręcz paletą barw. Mrok miesza się z różem czy kolorami jaskrawymi potęgującymi katatoniczny stan Batmana nie raz wzbudzając w czytelniku dziwny niepokój. A okładka i otwarcia kolejnych rozdziałów to małe arcydzieła. Bardzo dobrze udało się też oddać klimat lat 80. Nie tylko samą kreską, ale i masą smaczków i odniesień do popkultury, że wspomnę choćby złodziei napadających na transport magnetowidów czy wzmiankę o "Ulicy sezamkowej".  

„Batman: Sekta” - recenzja komiksu. Krwawy, narkotyczny i dołujący obraz Gotham. I tylko dla dorosłych

Sekta ma momenty, w których akcja nagle przyspiesza ukazując skalę wydarzeń w Gotham na skróty, aby popchnąć fabułę do przodu, ale i tak jest to jedna z najbardziej wciągających historii komiksowych jakie czytałem w ostatnich miesiącach. Do końca trzyma w napięciu mimo kilku ogranych klisz, a momentami zmusza wręcz do zastanowienia się tak nad działaniami samego zmanipulowanego Batmana, polityków rządzących Gotham jak i sekty mogąc prowadzić do niejednoznacznych wniosków. A to nie zdarza się przecież w historiach o Batmanie tak często. Tym bardziej dziwi, że komiks swego czasu nie doczekał się komercyjnego sukcesu...

Atuty

  • Dołująca atmosfera
  • Batman, jakiego nie znacie
  • Klasyczna kreska współgra ze świetną kolorystyką
  • Mało znany, ale dobrze nakreślony przeciwnik
  • Scenariusz rozkręca się z każdym rozdziałem
  • Wiele smaczków dla osób urodzonych w latach 80. i 90.
  • Narkotyczne wizje
  • Nieźle zrealizowana "telewizyjna" narracja
  • Ciekawa przedmowa

Wady

  • Fabularny chaos na pierwszych stronach
  • Niektóre sceny akcji są średnio narysowane
  • Czasami dialogi nie pasują do powagi i ciężaru scenariusza
  • Są momenty, w których wydarzenia pędzą za szybko

Mroczna i przeznaczona dla starszych czytelników historia o upadku Batmana. Klasyczna kreska i świetny klimat tworzą unikalną mieszankę, która została doceniona dopiero po latach.

8,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper