Resident Evil: Village - polska niedola

Resident Evil: Village - polska niedola

Krzysztof Grabarczyk | 23.02.2021, 21:00

Nieprzerwanie od 2007 roku, filarowa marka japońskiego Capcom, czyli uznany cykl Resident Evil, otrzymywała polskie lokalizacje. Jednocześnie stała się jedną z pierwszych, znanych wschodnich serii gier, które po latach międzynarodowej dumy zostały kinowo spolszczone. 

Kiedy jako nastolatek, spędzałem pozaszkolny czas na szlifowaniu klasycznej trylogii z PlayStation, nigdy nie oczekiwałem rodzimego przekładu którejkolwiek z odsłon. Jednak, stało się. Pierwszym zlokalizowanym na polskim rynku tytułem z serii, okazałą się czwarta odsłona cyklu w wydaniu na komputery osobiste. W obliczu premiery ósmej, pełnoprawnej kontynuacji, wydawca podjął niekorzystną dla polskich graczy decyzję o braku lokalizacji. Niezadowolenie nie ustaje, lecz czy ostatecznie wpłynie na niższy próg sprzedaży na terenie naszego kraju? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dawne nawyki

Resident Evil: Village - polska niedola

Pisząc ten akapit, mentalnie jestem gdzieś w przedziale lat 2002 - 2005. W Polsce bowiem trwał wówczas okres tworzenia polskiej sceny fanów Resident Evil. Coraz lepiej radziła sobie dystrybucja wydań kolejnych odsłon serii. Nabywając takie Resident Evil Zero (2003, GameCube) , w oczy rzucał się pewien szczegół - niemal każdy egzemplarz, dostępny na terenie Polski, odznaczał się okładką i instrukcją w języku francuskim. Zdecydowana większość nakładu szła do Niemiec, natomiast stamtąd dopiero polscy dystrybutorzy sprowadzali egzemplarze na nasze podwórko. Spytacie, skoro okładka i instrukcja były w języku francuskim, to dlaczego gry do nas szły z sąsiednich Niemiec? W tamtych latach, europejska centrala wydawcy znajdowała się we Francji, skąd zaopatrywano resztę Europy. I tę historyczną zależność widać właśnie w przypadku Resident Evil Zero.

Z czasem wiele się zmieniło w europejskiej logistyce Capcom, lecz nawet do dzisiaj europejska strona internetowa ma do wyboru jedynie trzy języki: francuski, niemiecki i oczywiście angielski. Co możemy wywnioskować idąc dalej tym tokiem? Polska nigdy nie stanowiła dla Capcomu potencjalnego rynku większych zysków. Z pewnością, nie w tych latach. Polscy gracze szanowali jednak historię wokół korporacji Umbrella, Raccoon City czy dalszych perypetii gwiazdorów sagi, z Chrisem Redfield'em na czele. Oprócz pierwszych internetowych witryn (choćby "Muzeum w Raccoon City" założone jeszcze w 1999 roku), odbywały się zloty społeczności fanów marki. Wówczas jeszcze nikt nie pomyślał, że podmiot odpowiedzialny za produkcję i wydawnictwo tej legendarnej serii, po latach zdecyduje się na polskie napisy.

Wspomniane w pierwszym akapicie pecetowe wydawnictwo Resident Evil 4, dla polskich zwolenników cyklu miało w pewnym sensie, historyczny charakter. W końcu otrzymaliśmy zlokalizowanego "Residenta". Z perspektywy czasu, nawet jeśli firma nigdy nie zdecydowała się na zawarcie polskiego tłumaczenia, saga nadal odnosiłaby sukces w naszym kraju. Dawniej, przemierzając skażone ulice Raccoon City, kompletnie nie przeszkadzał mi brak polskich znaków w trakcie zapoznawania się z treścią porozrzucanych notatek i dokumentów. Ten stan rzeczy nie powodował u mnie żadnego dyskomfortu. To wszakże były nieco inne czasy, lecz nawet dzisiaj bez problemu odnajduję się anglojęzycznych wydaniach gier, nie tylko z tej serii. 

Japońska absencja

Resident Evil: Village - polska niedola

Ogłoszenie braku lokalizacji przed kilkoma dniami oczywiście mocno wzburzyło polską scenę fanów cyklu. Pojawiły się nawet inicjatywy mające na celu zwrócenie uwag  ``  i wydawcy na problem dotyczący rodzimych graczy. Sytuacja jest tym bardziej kontrowersyjna z uwagi na fakt zawarcia polskiej lokalizacji w Monster Hunter Rise zaplanowanym na Nintendo Switch. Z czego zatem wynika dziwna polityka japońskiego producenta? Capcom jako chyba jeden z pierwszych wschodnich podmiotów wydawniczych zezwolił na lokalizowanie swoich gier pod nasz rynek. Na konsolach, pierwszym tytułem z serii, który otrzymał biało-czerwone tłumaczenie było Resident Evil: Operation Raccoon City (2012, Slant Six Games). W końcu nawet seria Devil May Cry doczekała się polskich napisów, zarówno w zamerykanizowanym resecie od Ninja Theory, DmC oraz piątej części sagi.

W kwestii japońskich, dużych wydawców, to i tak stanowi duży progres. Bo czy kiedykolwiek zagramy w zlokalizowane wydanie kolejnego Final Fantasy lub Metal Gear Solid? No właśnie. W przypadku Square Enix sytuacja jest o tyle dziwna, że kolejne przygody panny Croft otrzymywały lokalne tłumaczenie, natomiast najbardziej sztandarowa marka już niespecjalnie. Pomimo tego, brak polskich napisów w żadnym stopniu nie przeszkodził tym legendarnym cyklom w zdobyciu serc polskiej publiczności. Tak samo ma się kwestia z Resident Evil. Nigdy nie brałem w pierwszej kolejności pod uwagę faktu obecności polskiego tłumaczenia. Jest to oczywiście powód do zadowolenia oraz gest ze strony wydawcy mówiący, że nasz rodzimy rynek ma jakieś znaczenie. Co zatem stało się z Village? Skoro nowy Monster Hunter zostanie zlokalizowany, i to na platformę sprzętu od zawsze stanowiącego niszę w Polsce, czyli Nintendo?

Prawdopodobnie zbyt późno zlecono lokalizację firmom specjalizującym się w tego typu zadaniach. Nikt w centrali omyłkowo nie pominął tak ważnej serii w perspektywie lokalizowania na potrzeby naszego rynku. Prawdopodobnie zbyt późno zorientowano się o tym zaniedbaniu. Tytuł prawdopodobnie zbliża się już do etapu certyfikacji platform holderów (proces certyfikowania gier został szczegółowo opisany w aktualnym numerze PSX Extreme). Można się jedynie domyślać co było powodem tej decyzji. Wątpię aby winę za ten stan rzeczy ponosiła sytuacja pandemiczna, ponieważ w branży gier już od jej początku wiele firm zdecydowało się na pracę w systemie zdalnym. 

Głos ludu

Resident Evil: Village - polska niedola

W tej chwili trwa akcja mająca na celu skierowanie uwagi wydawcy na polskich graczy. Nie jest to miła sytuacja dla fanów marki. Sam byłem zdziwiony takim wydawniczym posunięciem. Mimo tego, nie biorę pod uwagę możliwości nie-zagrania na premierę. W końcu to ciąg dalszy historii przedstawionej w zjawiskowej siódemce. Przy czym gra mocno naśladuje czwartą odsłonę. Wspomniał o tym nawet sam producent, Peter Fabiano, w rozmowie z brytyjskim magazynem PlayStation.

Wprawdzie wszyscy zauważyliśmy liczne podobieństwa już przy okazji pierwszej zapowiedzi gry, tak miło, że studio otwarcie przyznaje inspiracje najwyżej ocenioną częścia w historii marki. Czy faktycznie brak polskich napisów w grze spowoduje, że nagle odechce nam się rozgrywki? Pozostaje jeszcze jedna kwestia na koniec. Sporo gier dostępnych wyłącznie w angielskim wydaniu, z reguły można kupić taniej niż edycje spolszczone. Tak bywa w przypadku chociażby gier Bethesdy. Pamiętam, że Dishonored 2 w wersji PL okazało się droższe od edycji pozbawionej polskich napisów. Czy podobnie będzie w przypadku ósmego Resident Evil? Capcom to mimo wszystko dość pazerna na kasę firma, więc nie nastawiałbym się na rewolucj. Z drugiej strony, należy się mała rekompensata. 

Jako wieloletni fan cyklu, z miejsca sprawdzę Resident Evil: Village. Nie powstrzyma mnie brak lokalizacji, ponieważ większość japońskich produkcji ukończyłem po angielsku. I zapewne nie jestem w tej kwestii odosobniony. Czy możemy liczyć w przyszłości na dodanie tłumaczenia w naszym języku? Tak, ale raczej nie ze strony twórców gry. Już w przeszłości, fani na własną rękę podejmowali się translacji klasycznych odsłon, oczywiście dla pecetowej społeczności. Miło byłoby jednak, gdyby ktoś zajmujący się kwestią językową w centrali Capcomu, w przyszłości nie obudził się za późno i kolejną odsłonę, wydano po polsku. Chociaż mnie nie powstrzyma ewentualny dalszy brak. W końcu ukończyłem po japońsku Dino Crisis i Resident Evil 3, za dzieciaka. Dzisiaj już nie miałbym na to nerwów. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil Village.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper