Kina dostały zielone światło, ale czy to coś zmienia? "O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji"

Kina dostały zielone światło, ale czy to coś zmienia? "O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji"

Roger Żochowski | 18.02.2021, 21:30

Kina przeżywają ogromny kryzys ze względu na pandemię, ale już przez atakiem wirusa walczyły o zainteresowanie klienta coraz częściej wybierającego ofertę serwisów streamingowych. Choć część kin ostatecznie otworzono sytuacja wciąż nie jest kolorowa.

"Nie mieliśmy pojęcia o tym, że kina będą otwarte, nie było żadnych konsultacji z nami, a przecież aby taka machina ruszyła nie można tego zrobić z dnia na dzień. O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji. Przecież to jest niepoważne na takim szczeblu" - powiedział mi przedstawiciel jednego z największych multipleksów w Polsce. Efekt? Helios, Cinema City i Multikino - trzy największe sieci kinowe w naszym kraju – zgodnie zdecydowały, że nie będą otwierać swoich sali mimo pozwolenia. Spotkałem się już z opiniami, również na naszym portalu, że to słabe z ich strony, bo kina studyjne jakoś dały radę. Tyle, że problem jest dużo bardziej złożony niż się nam wydaje.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gdzie te blockbustery?

Kina dostały zielone światło, ale czy to coś zmienia? "O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji"

Rozmawiając i mailując z pracownikami niektórych dużych kin z Warszawie dowiedziałem się, że powrót po ponad trzech miesiącach "banicji" dla takich molochów to naprawdę złożony proces logistyczny. Niestety rząd kompletnie zignorował wcześniejsze apele, prośby i sugestie na temat tego, jak bezpiecznie i z korzyścią dla wszystkich wznowić działalność kin. Był to głos wołającego na puszczy. Bez żadnego echa. Choć kina dostały zielone światło to ponad 100 multipleksów należących do największych sieci trzeba byłoby przecież odpowiednio przygotować. 

Nie chodzi tylko i wyłącznie o odpowiednie zabezpieczenie obiektów, udostepnienie połowy miejsc (zgodnie z nowymi wytycznymi) czy warunki sanitarne, ale przede wszystkim ogarnięcie personelu i repertuaru, o który dbają dystrybutorzy. Udostepnienie kopii filmowych, przygotowanie odpowiedniego marketingu i dystrybucji największych hitów trwa nawet kilka tygodni. To proces. Nie można ot tak wprowadzić sobie do kin "Wonder Woman" czy nowego "Bonda", nawet gdyby był już wyświetlany za granicą. I odnoszę wrażenie, że osoby decyzyjne, które wprowadzają/zdejmują kolejne lockdowny na konkretne branże zupełnie tego nie rozumieją i nawet nie podejmują prób, by zrozumieć. 

Pomijam kompletnie fakt, a przecież nie powinienem, że kina otwarte zostały warunkowo. Co to oznacza? Mogą działać, używając terminologii „karnej”, na dwutygodniowych zawiasach. Jeśli pandemia znów się nasili i będzie więcej zarażeń to po tych dwóch tygodniach rząd może ponownie nakazać ich zamkniecie, co zresztą wyraźnie zaznaczył minister zdrowia Adam Niedzielski. Jaki duży dystrybutor zdecyduje się uruchomić całą machinę z ryzykiem kolejnego rychłego zamknięcia? Jaki reklamodawca będzie planował spoty i startował z kampanią, skoro może to być strzał w płot? 

Popcorn, cola i nachosy

Kina dostały zielone światło, ale czy to coś zmienia? "O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji"

Nie jest żadną tajemnicą, że kina po części żyją ze sprzedaży jedzenia konsumowanego na salach przez widzów. A zakaz oferowania przekąsek to również kolejny argument dla kin, by ich nie otwierać. Oczywiście dalej podtrzymuję moją opinię, że jedzenie w kinach jest stanowczo za drogie, ale nie ulega wątpliwości, że jest to dla właścicieli multipleksów ważny element funkcjonowania biznesu, który przecież tani w utrzymaniu nie jest. Duże kina zarabiają też, co chyba oczywiste, na reklamach, które potrafią przez 30 minut wyświetlać nam się przed seansem. A dane wskazują na to, że wpływy z kampanii reklamowych w tej branży zmalały w 2020 roku aż o 75 procent. 

Jak już wspomniałem, problem polega na tym, że nad sytuacją w kraju, kolejnymi lockdownami i zdejmowaniem obostrzeń nikt chyba nie panuje. Brakuje w tych działaniach podstawowej wiedzy na temat tego jak działają poszczególne branże. Brakuje też logiki, bo jak wytłumaczyć możliwość obejrzenia filmu w kinach, jakby nie patrzeć zamkniętych pomieszczaniach, z zachowaniem co drugiego miejsca wolnego, a jednocześnie podtrzymanie zakazu w przypadku imprez sportowych na stadionach, gdzie przecież mecze ogląda się na świeżym powietrzu. A takich absurdów jest znacznie więcej. Pisząc krótko - otwieranie kin pokroju Cinema City jest po prostu w takich warunkach jakie zaproponował rząd nieopłacalne. 

Kina studyjne w ofensywie

Kina dostały zielone światło, ale czy to coś zmienia? "O decyzji rządu dowiedzieliśmy się.... z telewizji"

Mówi się, że w przyrodzie nic nie ginie, dlatego na decyzji największych skorzystały przede wszystkim mniejsze kina. W sieci kin studyjnych zrzeszonych jest blisko 190 lokali, które zaraz po zapowiedzi premiera dwoiły się i troiły, by otworzyć swoje przybytki, zwłaszcza, że zbliżał się przecież gorący okres jakim są Walentynki. Jak informowały niektóre kina - zalała je fala maili i telefonów z pytaniami o możliwość zakupu biletów jak i szykowanego repertuaru. Co więcej kina studyjne mogą starać się o wsparcie rządu korzystając z programu pomocowego PISF, na który przeznaczono ponad 40 milionów złotych. Warunkiem, by z niego skorzystać było między innymi otwarcie kin i wyświetlanie polskich filmów. O ile w przypadku multipleksów taka pomoc raczej nie pokryłaby kosztów związanych z całą logistyką tak dla mniejszych placówek może to być realne wsparcie działalności. 

Mniejsi dystrybutorzy działali błyskawicznie widząc szansę dla swoich obrazów. Do kin trafiły produkcje skandynawskie, polskie, ale i amerykańskie. W reżimie sanitarnym obejrzeć można było film science-fiction „Kosmiczne maszyny", dokument poświęcony pamięci aktora Robina Williamsa „Dzień dobry, Robin” (oba od Mayfly), nagradzany i nominowany do Oscara „Na rauszu” z Madsem Mikkelsenem, niezły „Helmut Newton. Piękno i bestia” (oba Best Film), kino grozy klasy B na czele z „Czarownicą miłości” oraz „Reliktem” (Velvet Spoon), doceniany „Sound of Metal” (M2 Films) czy komedię „Palm Springs” (Gutek Film). 

Już pierwszy weekend po otwarciu kin studyjnych okazał się dla części z nich rekordowy. Gutek Film poinformował choćby, że "Palm Springs" obejrzało ponad 37 tysięcy osób, co okazało się jednym z najlepszych wyników w historii firmy. Oczywiście nie są to liczby porównywalne do filmów Vegi czy Marvela rozbijających polski box office, ale po miesiącach posuchy i kryzysu miło przeczytać jakieś pozytywne wieści o branży kinowej. To zresztą pokazuje również, że ludzie spragnieni są już samej możliwości wyjścia do kina i spędzania czasu w z bliskimi oglądając na dużym ekranie produkcje niekoniecznie zaliczane do blockbusterów. 

Niepewna przyszłość

Mimo mojego sceptycyzm, co do obecnej i przyszłej sytuacji kin, jest szansa na to, że gdy wszystko się uspokoi a na ekranach pojawią się produkcje pokroju "Bonda", "Batmana", "Diuny" czy hitów Marvela, widzowie spragnieni kinowych wrażeń rodem z największych multipleksów rzucą się do kin zaspokoić swój wielomiesięczny głód. O ile tylko nie będzie żonglerki lockdownami, a dystrybutorzy będą mogli bez dużego ryzyka zaoferować trzymane w startowych boksach hity. I zapewne wtedy, ku uciesze właścicieli kin, klienci sięgną nawet bez skrzywienia po portfel przepłacając za paczkę nachosów i litrową colę z podatkiem cukrowym.  

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper