Konami i nowa generacja - coś więcej niż Pro Evo?

Konami i nowa generacja - coś więcej niż Pro Evo?

Krzysztof Grabarczyk | 20.01.2021, 21:00

Reprezentanci ścisłej grupy japońskich wydawców, którzy są w posiadaniu legendarnych serii w zasadzie nigdy nie postępowali na przekór wszystkiemu. Nawet Sega, która dawniej przecież doznała ciężkich ran nie poddała się, mimo odejścia raz na zawsze z konsolowej rywalizacji. 

Japońskich devów cechowało bardzo tradycyjne podejście, niezmiernie rzadko trafia się przypadek bagatelizacji najważniejszych znaków handlowych. Niestety, to właśnie ma miejsce w przypadku założonego w 1969 roku Konami. Firma, która zawsze stanowiła w moich oczach filar staroszkolnego grania, wprowadzenia na rynek przełomowych cyklów. Ostatnie lata udowodniły, że bez względu na dorobek, można stracić szacunek w oczach graczy. Tak też stało się z Konami. Pytanie, czy ktoś w obecnym zarządzie w ogóle się tym przejął?

Dalsza część tekstu pod wideo

Tajemnicze odejście

Konami i nowa generacja - coś więcej niż Pro Evo?

Patrząc dzisiaj na działania Konami, ciężko wprost uwierzyć, że tej firmie zawdzięczamy tak legendarne marki. Wspomniałem w poprzednim akapicie o odejściu twórcy wampirzej sagi. Koji "IGA" Igarashi dał nam przecież w 1997 roku początek jednego z moich ulubionych gatunków, metroidvanii. Castlevania: Symphony of the Night (1997, PlayStation) jest przecież jedną z najbardziej uznanych gier tego nurtu, w końcu go stworzyła. Zresztą, pierwsza Castlevania z 1986 roku zapisała się w historii z uwagi na dużym poziom trudności, podobnie jak Metal Gear czy Silent Hill (1999, PlayStation). Każda z tych serii wniosła coś nowatorskiego. A przecież dawniej mieliśmy także czasy świetności arcade'owej serii Contra. Nie wspominając już o Pro Evo, które jako jedyne, pozostało w oczku zarządu. Co zatem nagle zmieniło się w toku myślenia tak zasłużonej dla branży firmy, że postępuje wbrew swojej dawnej tradycji? Proces zmian w polityce wydawniczej firmy zmieniał się rzecz jasna w ciągu kilku lat. Zaczęło się w 2010 roku. 

Wspomniany 2010 akurat przyniósł nam, graczom prawdziwie wyśmienitą produkcję. Oto studio Mercurysteam wypuszcza Castlevania: Lords of Shadow, czyli genezę rodu Belmontów w wysokobudżetowej postaci. Niestety (dla nas) w tym samym roku, Konami wydaje także grę mobilną, Dragon Collection. Warto odnotować jeszcze jeden fakt. Firma mniej więcej po roku 2000 nie wydawała już takie wielu gier w segmencie AAA. Nie mówimy tutaj o takiej częstotliwości wydawniczej jak do końca lat 90. Natomiast, produkowane w nowym milienium tytuły, z reguły okazywały się jednymi z najlepszych gier w swoim czasie. Silent Hill 2, seria Metal Gear Solid wciąż deklasowały resztę. Wracając już do wymienionego Dragon Collection, gra odniosła całkiem pokaźny sukces, więc zarząd na poważnie wziął się za analizę nowego rynku.

Był to czas, kiedy sektor gier mobilnych znacznie rósł w siłę, więc kwestią czasu była decyzja o przekierowaniu zasobów firmy w tym kierunku. Tak też się z biegiem kolejnych lat stało. Kulminacją tych radykalnych zmian okazała się zmiana prezesa w 2015 roku. Stanowisko objął Hideki Hayakawa. Jego decyzjami, zaprzestano prac nad P.T., wyłączono udział w segmencie AAA, i zalecono koncentrację na tworzeniu jedynie Pro Evo oraz Yu-Gi-Oh. Pamiętajmy, że mówimy tylko o wysokobudżetowych tytułach. Pachinko, gry arcade i mobilne generują dla firmy potężne zyski. I to w samej Japonii. Inwestycje w światowe wydawanie dużych gier, logistykę i marketing z punku widzenia obecnego CEO, są więc zbędne.

Koniec legendy?

Konami i nowa generacja - coś więcej niż Pro Evo?

Konami próbowało jeszcze zagrać na nostalgii graczy, wydając dwa lata temu Metal Gear Survive. Grę dość mocno skrytykowano i dzisiaj czas przy niej spędzają już chyba tylko jednostronni fanatycy marki. Badając temat obecnej polityki firmy, można dotrzeć do niejednego artykułu opisującego niezdrową atmosferę wewnątrz Konami. Powszechnymi zjawiskami są mobbing oraz niesprawiedliwy podział obowiązków. Przykładowo, programiści czy graficy po skończeniu swojej pracy, zajmują się niekiedy sprzątaniem pomieszczeń biurowych, niczym pracownicy gospodarczy. Zarząd ma podgląd na telefony, jednym słowem, to prawdziwa inwigilacja. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze dzisiaj są ludzie, którzy pozwalają sobie na takie traktowanie. Doniesienia są wprawdzie niepotwierdzone, lecz obserwując działania tego japońskiego wydawcy na przestrzeni ostatnich lat, wszystko jest możliwe. 

Jakiś czas temu ogłoszono rzecz niebywałą, firma planuje wrócić do wydawnictwa gier na PC oraz konsolach. Zajmie się tym człowiek poprzednio sprawujący pieczę nad europejskim oddziałem Konami, Richard Jones. Czy jednak możemy liczyć na duże zmiany? Nowy odłam wydawniczy ma się skupić przede wszystkim na produkcjach niezależnych oraz ewentualnie AA. Także, znów pazerność wygrywa, bo tego typu inwestycje nie należą do wybitnie dużych. Pytanie, czy chcielibyście zagrać w jakiegoś budżetowego Metal Gear Solid? O ile taka Castlevania w swojej pierwotnej formie miałaby szansę na spory sukces, tak inne legendy mogą mieć z tym problem. Czy zatem możemy mówić o końcu pewnej ery w historii naszej branży? Bez Cichego Wzgórza, Solid Snake'a i Łowców Wampirów? Nawet jeśli Konami kiedykolwiek zdecyduje się na mocarny powrót do gry, firmę czeka arcytrudne zadanie. W końcu najtrudniejsze, to odzyskać szacunek i zaufanie. Zwłaszcza graczy. 

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper