Normalni ludzie (2020) – recenzja serialu (HBO). Tacy, jak my

Normalni ludzie (2020) – recenzja serialu (HBO). Tacy, jak my

Jędrzej Dudkiewicz | 19.01.2021, 21:00

Ekranizacje książek mają to do siebie, że w przeważającej większości są słabsze od dzieł, na bazie których powstają. Na szczęście co jakiś czas trafiają się wyjątki, czego najświeższym przykładem jest dostępny w serwisie HBO GO serial Normalni ludzie (2020).

Rzecz dzieje się w niewielkiej mieścinie w Irlandii. Marianne i Connell chodzą do jednego liceum, ale bardzo się od siebie różnią. Ona jest z bogatego domu, z nikim w szkole nie utrzymuje bliższych kontaktów. Jego z kolei wychowuje samotnie matka, za to jest jednym z najpopularniejszych uczniów (także dlatego, że gra w drużynie szkolnej). W pewnym momencie oboje się do siebie zbliżają, co rozpocznie trwającą – z przerwami – wieloletnią relację.

Dalsza część tekstu pod wideo

Normalni ludzie (2020) – recenzja serialu (HBO). Tacy, jak my

Normalni ludzie (2020) – recenzja serialu (HBO). Może w końcu im się uda, wypowiedzieć proste słowa

Normalni ludzie to wierna ekranizacja książki Sally Rooney, która przyniosła jej wielką sławę. Wręcz niesamowicie wierna – jako że dopiero, co skończyłem ją czytać, gdy oglądałem serial widziałem mnóstwo scen, wraz z dialogami, przeniesionych jeden do jednego. W zasadzie jedyną zmianą jest chyba to, że odrobinę rozwinięto tu relację Marianne z matką. Przy okazji powoduje to, że uwagi, które miałem do książki nie zniknęły w serialu.

Po pierwsze, mam pewien problem z tym, jak często i w jaki sposób podkreślane jest to, jaką władzę nad Marianne ma Connell (inni mężczyźni też). Rozumiem, że to mocno skrzywdzona osoba, która zdecydowanie skorzystałaby z pójścia na terapię, podobnie zresztą jak Connell. Niemniej jednak jest w tym coś dziwnego i nie do końca umiem ubrać to w słowa, ale wydaje mi się to w jakiś sposób toksyczne. Po drugie, według mnie przydałoby się nieco mocniej – robione jest to subtelnie – podkreślić różnice między światami, z których pochodzą bohaterowie – ich status w hierarchii społecznej w zasadzie w żadnym momencie nie generuje konfliktu. Co oczywiście generalnie jest jak najbardziej w porządku, ale jednak można by to nieco inaczej „ograć”.

Są to jednak w sumie nieduże zarzuty – aczkolwiek zarówno o książce, jak i serialu Normalni ludzie (i o tym, jak pokazują pewne rzeczy) warto rozmawiać i toczyły się na ten temat dyskusje. Skupmy się jednak na historii, w której w ten czy inny sposób może odnaleźć się chyba większość z nas. Jest to bowiem opowieść o zagubieniu – we własnych potrzebach, emocjach, planach, słowem w życiu. Jest tu dużo o tym, jak można czuć się samotnym w gronie ludzi, jak trudno jest podejmować decyzje, które mogą wpłynąć na wszystko, co nadejdzie potem. Albo o tym, jak wielki wpływ mogą na nas mieć inne osoby. I jak bardzo możemy się z nimi rozumieć na wielu poziomach, a mimo to mieć trudność w komunikacji na innych. Marianne i Connell mają i rozwijają porozumienie dusz, a jednak są momenty, gdy brak im odwagi, by wypowiedzieć proste słowa, przez co popełniają błędy. Normalni ludzie są więc wciągającą, wywołującą różnorakie uczucia historią o tym, jak trudno czasem znaleźć szczęście.

Normalni ludzie (2020) – recenzja serialu (HBO). I dlatego lubię mówić z tobą

Ogromnym wyzwaniem, przed którym stanęli twórcy serialu Normalni ludzie było znalezienie odpowiednich wykonawców do ról Marianne i Connella. I chociaż wyobrażałem ich sobie nieco inaczej, to jednak muszę przyznać, że stanęli oni na wysokości zadania. Daisy Edgar-Jones oraz Paul Mescal są niesamowicie naturalni i swobodni, przy użyciu w sumie niewielu środków są w stanie doskonale pokazać targające ich postaciami emocje. A przede wszystkim widać, że czują się w swoim towarzystwie doskonale, jest między nimi prawdziwa chemia, przez co ani przez moment widz nie ma powodu, by wątpić w łączącą ich relację. Naprawdę, świetna robota! Warto też zwrócić uwagę na to, że wszyscy są tu obsadzeni bardzo dobrze. Wiadomo, że uwaga skupia się na Marianne i Connellu, ale i ci, którzy pozostają na dalszym planie są idealnym odwzorowaniem osób żyjących na kartach powieści. Dobrym tego przykładem może być Jamie grany przez Fionna O’Shea – świetnie pokazuje on kryjące się pod pozorną uprzejmością arogancję, kompleksy i małostkowość.

Normalni ludzie są też bardzo dobrze nakręconym serialem. I mam tu na myśli przede wszystkim sceny zbliżeń między bohaterami. To ważna część tej historii i potraktowana ona została bardzo poważnie. W wielu produkcjach o seksie głównie się gada, a go nie pokazuje. Tu jest inaczej. Twórcy wykazują się odwagą, a jednocześnie odpowiednią wrażliwością, by wszystko było jak najbardziej wiarygodne, naturalne i po prostu stanowiło integralną część opowiadanej historii, a nie przerywnik lub eksces. To też duża zaleta serialu, których ma on naprawdę dużo. Warto więc poświęcić te mniej więcej sześć godzin i się z nim zapoznać. A może też i odnaleźć w tym, co zobaczy się na ekranie.

Atuty

  • Wciągająca, pełna emocji historia;
  • Wybitne aktorstwo (chociaż głównych bohaterów wyobrażałem sobie nieco inaczej);
  • Świetnie nakręcony pod każdym względem

Wady

  • Kontrowersje (a może wątpliwości) obecne w książce są i w serialu

Dostępni w serwisie HBO GO Normalni ludzie (2020) to jeden z lepszych seriali ubiegłego roku.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper