Hakerzy mszczą się za schwytanie przywódcy LulzSec. Wykradli dane 70 amerykańskich organizacji rządowych...

Gry
495V
Hakerzy mszczą się za schwytanie przywódcy LulzSec. Wykradli dane 70 amerykańskich organizacji rządowych...
nariko_X | 08.08.2011, 10:16

Kilka tygodni temu informowaliśmy, że nieformalny "przywódca" grupy hakerskiej LulzSec został schwytany przez sam Scotland Yard. W odwecie za te działania agencji grupa hakerska AntiSec (połączenie Anonymous z LulzSec) postanowiła zaatakować serwery amerykańskich oraz włoskich organizacji rządowych. Niestety, skutecznie...Kilka tygodni temu informowaliśmy, że nieformalny "przywódca" grupy hakerskiej LulzSec został schwytany przez sam Scotland Yard. W odwecie za te działania agencji grupa hakerska AntiSec (połączenie Anonymous z LulzSec) postanowiła zaatakować serwery amerykańskich oraz włoskich organizacji rządowych. Niestety, skutecznie...

Sam fakt, że wykradziona przez AntiSec baza danych "waży" prawie 10 GB, robi ogromne wrażenie. Podobno hakerzy włamali się do ponad 70 serwerów organizacji rządowych Stanów Zjednoczonych, gdzie udało im się wykraść większość prywatnych danych dotyczących osób pracujących w owych firmach. Mamy tutaj na myśli wszystko, począwszy od haseł na skrzynki pocztowe oraz prywatne informacje, na numerach ubezpieczeń i kart kredytowych kończąc.

Jak wyznali hakerzy z grupy AntiSec w specjalnym oświadczeniu:

To pokaz naszej solidarności z Topiary [schwytany przywódca grupy LulzSec - dop. Nariko], oskarżonymi Anonimowymi oraz innymi więźniami politycznymi, którzy starają się stawić czoła oszukańczemu systemowi sądowemu. Tak, możecie zniszczyć kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu z nas. Przewyższamy Was jednak znacznie liczbą. Nigdy nie powstrzymanie nas od niszczenia Waszego systemu od wewnątrz i kradzieży Waszych danych...
Dalsza część tekstu pod wideo

Co jednak najważniejsze, kilka tygodni temu hakerzy z AntiSec przeprowadzili atak na stronę internetową "szeryfa stanu Arkansas". Efekt? Wykradzenie prywatnych danych ludzi zamieszkujących omawiany stan. Gdy władze "połapały się" w podstępie, było już za późno. Mimo to, hakerzy dali im kilka dni czasu na zabezpieczenie swoich usług. Nic z tego, kolejne włamanie mające miejsce kilka dni po pierwszym było równie łatwe, co poprzednie. Nawet mimo zapewnień władz, iż "omawiane dane są już bezpieczne".

Jak twierdzą hakerzy:

Za pierwszym razem włamywaliśmy się około 24 godzin. W tym czasie dostaliśmy się do serwera BJM [firma zabezpieczająca witryny rządowe w USA - dop. Nariko] i skopiowaliśmy wszystkie dane. Gdy wyłączono serwer, byliśmy przekonani, że to w celach bezpieczeństwa, tym bardziej, że FBI uznało witrynę jako zagrożoną atakiem hakerskim. A później witryny te wróciły do życia, teoretycznie lepiej zabezpieczone. A my nie zawahaliśmy się. W mniej niż 60 minut dostaliśmy się do ważnych danych, wszystkie zdobyliśmy, stanęły przed nami otworem także dane dotyczące ponad 70 agencji rządowych w USA...

Wiecie co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? To, że hakerzy zarzekają się, iż poprzez zdobyte informacje o kartach kredytowych Amerykanów postanowili oni wpłacić sobie tylko znaną ilość gotówki na konta amerykańskich organizacji charytatywnych, takich jak chociażby ACLU, Electronic Frontier Foundation oraz Bradley Morning Support Network...

Źródło: własne

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper