WASZYM ZDANIEM: Wiecie jaki jest największy problem z dodatkami DLC? [ankieta]
Taki sam jak z Call of Duty. Gdzie nie spojrzeć, tam narzekania, lamenty oraz wyzywanie producentów od "kapitalistycznych złodziejskich świń", a mimo to sprzedają się one fenomenalnie. O co więc chodzi?Taki sam jak z Call of Duty. Gdzie nie spojrzeć, tam narzekania, lamenty oraz wyzywanie producentów od "kapitalistycznych złodziejskich świń", a mimo to sprzedają się one fenomenalnie. O co więc chodzi?
Wobec DLC pojawiło się już w branży kilka zarzutów...
Po pierwsze, dodatki takie stanowią częstokroć wyciętą z pełnej wersji gry zawartość, która później sprzedawana zostaje za dodatkową kasę, jak było chociażby w Assassin's Creed II od Ubisoftu. Pal już licho, gdy producent potrafi dobrze ukryć ten fakt. "Najgorzej" jest jednak w momencie, gdy, tak jak w przypadku Electronic Arts i ich najnowszego Need for Speed, gracze znajdą na płycie owe dodatki, a producent jako DLC wypuszcza tylko "klucz" do ich odblokowania. Tak, my również uważamy, że są to zagrywki poniżej pasa i że jeżeli producent posiada przed premierą kod, powinien od razu udostępnić go na płycie z grą kosztującą przecież 200 PLN lub, w zależności od miejsca na ziemi, 50 euro lub 60 dolarów.
Po drugie, DLC często są horrendalnie niewspółmierne cenowo do oferowanej przez siebie zawartości. Przykład koronny? Seria Call of Duty i zestawy mapek od Activision, które ostatecznie wyceniane są na... 52 PLN, czyli częstokroć 1/3 ceny nowego produktu. O zbroi dla konia w The Elders Scrolls IV: Oblivion litościwie drodzy gracze nie wspomnę, albowiem, i tu ciekawostka... jest to jedno z lepiej sprzedających się DLC w internetowych usługach Sony oraz Microsoftu, co potwierdzili przedstawiciele samego Bethesda Softworks! Czyżby zapanowała moda na to DLC? A może "skoro wszyscy o nim mówią, to muszę je mieć"?
Po trzecie i ostatnie (choć pewnie znalazłoby się jeszcze miliard powodów do narzekań), dodatki DLC częstokroć są po prostu bezwartościowe. Fajnie, gdy otrzymujemy w grach nowe bronie lub coś, czego zwyczajnie użyć możemy bezpośrednio podczas rozgrywki (jet-packi, różnego rodzaju gadżety), ale żeby kasować powiedzmy 50 centów lub 1 dolara (w przeliczeniu na nasze, z euro, to aż 4 PLN!) za biedną tapetkę lub fatałaszek dla bohatera? Cholera, kiedyś takie rzeczy odblokowywało się wraz z postępami czynionymi podczas gry, w nagrodę za osiągnięcia i umiejętności. Bleh.
No dobra, chwilę ponarzekaliśmy, ale...
...WIECIE, CO W TYM WSZYSTKIM JEST NAJLEPSZE?
To, że ostatecznie DLC i tak fantastycznie się sprzedają. Jak wynika bowiem z informacji zajmującej się badaniem rynku elektronicznej rozrywki w USA organizacji NPD, amerykańscy gracze (a wyniki te zazwyczaj przekładają się również na Europę) tylko w I kwartale 2011 roku wydali na DLC dokładnie 1.85 miliarda dolarów! Jasne, można się kłócić, że w tej sumie, co zaznacza również sama organizacja, mieszczą się także abonamenty do gier MMO, ale mimo wszystko liczba prawie 2 miliardów dolarów w 3 miesiące (co daje średnio około 600 milionów dolarów na 30 dni) robi kolosalne wrażenie i pozwala wyciągnąć dwa wnioski na przyszłość. Mianowicie...
Drodzy przeciwnicy DLC, nie ma już dla Was ratunku...
oraz...
Drodzy zwolennicy DLC, radujcie się, albowiem Wasze portfele pozostaną "w ruchu" ;)