Castlevania: Lords of Shadow

Recenzja
1697V
Castlevania: Lords of Shadow
redakcja | 24.10.2010, 19:25

Zachęcamy Was do pisania recenzji najnowszych gier, tak jak zrobił Nemesis w przypadku nowej Castlevanii. Recenzje takie będa promowane publikacjami w głównym wątku informacji codziennych. Życzymy miłej lektury.

Zachęcamy Was do pisania recenzji najnowszych gier, tak jak zrobił Nemesis w przypadku nowej Castlevanii. Recenzje takie będa promowane publikacjami w głównym wątku informacji codziennych. Życzymy miłej lektury.

Dalsza część tekstu pod wideo

xxxxx

 

Tematyka wampirów od samych początków średniowiecza budziła grozę wśród ludzi. Genezy tej legendy należy upatrywać w historycznej Pensylwanii, w której rządził sam Vlad Dracula, bardzo brutalny i bezwzględny władca. Jego metody sprawowania władzy należy jedynie przemilczeć. Od tamtej pory powstało mnóstwo opowieści o krwiopijcach i innych podobnych kreaturach. Od prawie samych początków istnienia kinematografii pojawiały się pierwsze filmy o wampirach (np. Nosferatu). Stare, tajemnicze zamki, upiorne lasy, zombie, wampiry i setki podobnych rzeczy stały się podwalinami dla kultowej dziś serii Konami jaką jest Castlevania. Wampirza saga zrodziła się jeszcze w dwuwymiarowym środowisku i pozostaje w nim nawet do dziś (głównie wersje na handheldy). Choć czasem można odnieść wrażenie, że formuła przeczesywania ponurego zamczyska stała się nad wyraz eksploatowana. Już kilka lat wstecz pojawiły się pierwsze próby starannego przeniesienia rodu Belmontów w trójwymiarową przestrzeń. Jedynie dwie odsłony na PS2 spełniły swoje zadanie w tej kwestii. Pojawiły się zatem wątpliwośći czy słynne uniwersum ostatecznie odnajdzie się w tych realiach. Hiszpańskie studio Mercurysteam przy drobnej współpracy z Kojima Productions postanowiło zabrać się za kolejny duży projekt z cyklu łowców wampirów.

 

 

 

Castlevania: Lords of Shadow nie jest jednak żadną kontynuacją ani prequel'em. To od samego początku miał być swoisty reset tej marki. Choć gra momentami przypomina nam o swoim pochodzeniu to w efekcie funduje nam nową historię, bohaterów i całą otoczkę. Akcja gry toczy się gdzieś w 1071 roku, więc zahacza o początki średniowiecza. Świat stoi na granicy mroku a wiara w Boga zaczyna być coraz częściej kwestionowana. Wszystko przez terror spowodowany plagą wampirów i setkami równie przerażających monstrów. Ludzie są zdesperowani i ostatkami sił próbują przetrwać te ciężkie czasy. W zalanej deszczem wiosce i przy okazji atakowanej przez hordy wilkołaków pojawia się zakapturzona postać, która przybyła aby zwalczać wszechobecne zło i nie tylko. Gabriel Belmont jest jednym z wysłanników Bractwa Światła pilnującego porządku i stawiającego opór wszelkiemu niebezpieczeństwu zagrażającemu światu. Niebawem okaże się, że celem głównego bohatera jest przywrócenie zamordowanej kilka dni wcześniej żony, Marie. Tylko maska Władców Ciemności może przywrócić zmarłych do życia. Scenariusz jest mocno baśniowy ale nie oznacza to, że jest słaby. Wręcz przeciwnie, w miarę postępu rozgrywki odsłaniają się nam nowe, interesujące fakty dotyczące samego bractwa oraz jego genezy. Dodam tylko, że to właśnie w nim wszystko się zaczęło, ale nie chcę za bardzo zdradzać szczegółów, bo warto je poznać w trakcie samej przygody. Gabriel spotka kilku interesujących bohaterów takich jak Zobek, który jest nie tylko jednym z najlepszych wśród Rycerzów Światła lecz także odgrywa rolę lektora (Patrick Stewart). Nie zabraknie także starożytnego boga wyraźnie inspirowanego "Labiryntem Fauna" czy zarozumiałej wampirzycy lubującej się w "grach i zabawach" (twórcy przygotowali nawet ciekawe mini-gry). Przyznam szczerze, że podczas chłonięcia całej otoczki fabularnej nie wiedziałem do samego końca, czego się spodziewać. Jak dla mnie historia jest niezła i nieźle zakręcona. Atmosferę bardziej podkręcają znajdowane zwoje od poległych rycerzy bractwa. Są w nich zawarte zagadnienia dotyczące danej lokacji, kilku postaci czy nawet drobne wskazówki. To naprawdę dodaje uroku wyprawie naszego bohatera. Lords of Shadow z punktu widzenia fabuły nie jest specjalnie wybitna, choć nie można odmówić jej zgrabnej otoczki w postaci wspomnianych zwojów czy bardzo dobrych przerywnikach filmowych bezpośrednio na silniku gry. Do tej kwestii jeszcze wrócimy.

 

 

 

Tymczasem pora omówić mechanizm rozgrywki. Tutaj w oczy rzuca się podobieństwo do takich produkcji jak God of War, Devil May Cry, Zelda czy Shadow of the Colossus. Nie mam najmniejszego zamiaru wytykać nowej Castlevanii wyraźnej inspiracji wspomnianym tytułami, ponieważ twórcy wybrali najciekawsze cechy popularnych rozwiązań i zaimplementowali do jednego projektu. Takie posunięcie ze strony producentów nie oznacza, że Castlevania nie wyróżnia się niczym szczególnym. System walki opiera się tym co widzieliśmy już w przygodach Kratosa czy po części Dantego. Bardziej jednak zbliżono walkę do tego pierwszego z tą różnicą, że Lords of Shadow oferuje znacznie szerszy asortyment combosów i ciosów specjalnych, które możemy kupić za punkty zdobywane w ramach walk z bossami czy rozwiązywania zagadek bez podpowiedzi. Kombinacji jest naprawdę sporo, znacznie więcej niż w konkurencyjnym God of War III, choć do dyspozycji mamy tylko jedną broń i kilka dodatkowych (klasyczne noże do rzucania, woda święcona). Gabriel kilkukrotnie trafi do specjalnych sanktuariów, w których odnajdzie ulepszenia swojej broni przydatne nie tylko w walce (np. hak umożliwiający przedostanie się w niedostępne wcześniej miejsca). Oprócz standardowej broni Belmont dysponuje również dwoma typami magii - Light i Shadow. Dzięki tej pierwszej możemy zregenerować pasek zdrowia podczas walki natomiast ciemna strona mocy pozwoli na zadawanie większych obrażeń. Zarówno pasek życiowej energii jak i dodatkowych mocy można zwiększyć dzięki odnajdywanym orbom (rodem z GoW).

 

 

 

Dużym plusem gry jest to, że przeciwnicy często wymagają innego podejścia do walki. Wspomnę tylko, że jest bardzo wiele typów mięsa armatniego znanego z poprzednich części, nie zabrakło ujeżdżania kilku bestii , np. ogromnych pająków czy przerośniętych dzików. Można co prawda nieustannie mashować jeden przycisk lecz dzięki stosowaniu rozmaitych kombinacji ciosów i szybkich uników uzyskujemy dodatkowe punkty do zebrania (na dole ekranu widnieje specjalnych pasek). W grze nie zabraknie także modnych w gatunku sekwencji QTE, które może nie są tak brutalne jak w przypadku charyzmatycznego Spartanina lecz także dają radę, zwłaszcza podczas większych starć. Lords of Shadow to klimat baśniowy, nie musi wzorować się na brutalności, gdyż ta raczej nie do końca tutaj pasuje. Oczywiście miejscami nie zabraknie krwistych scen bo Gabriel toczy nieustanny bój z wampirami, jak na Belmonta przystało. Warto również rzucić okiem na artworki do odblokowania w menu stylizowanym na starą księgę.

 

 

 

Magia nowej Castlevanii tkwi głównie w ogromnym zróżnicowaniu lokacji oraz designie. W tym miejscu gra w moich oczach przewyższa trzecią część "Boga Wojny". Każdy nowy level to coś zupełnie innego. Ponura wioska, jazda konno przez stary las, bagna, okryta śniegiem mieścina, ruiny zamków, labirynty, wodospady czy nawet muzyczna skrzynka. Takich sekcji jest całe mnóstwo co najważniejsze przez cały czas trwania przygody (jakieś 20 godzin) ani razu nie byłem znużony. Każdy kolejny rozdział dostarcza coś nowego, kamera często stara się przedstawić najciekawsze momenty odsłaniając przy tym ogrom pracy jaki włożyli projektanci. Istotną ciekawostką może być fakt, iż nie zdobędziemy wszystkich upgrade'ów do broni w danej planszy dopóki nie uzyskamy odpowiednich umiejętności aby powtórnie wrócić po interesujący nas gadżet. Ten zabieg bardzo sugestywnie nasuwa skojarzenia z Metroid Prime luc Castlevania: Symphony of the Night. Po ukończeniu każdej planszy mamy podgląd na to ilu przeciwników ubiliśmy oraz co zebraliśmy a czego nie. Gra zyskuje więc replayability.

 

 

 

Choć w gruncie rzeczy nasz bohater idzie cały czas do przodu to twórcy nie szczędzili ciekawych, pomysłowych zagadek i kilku mini-gier (pamiętna gra w szachy z Laurą). Wcześniej wspomniałem już o podpowiedziach. Jeśli któraś z ponad ok.20 łamigłówek okaże się zbyt trudna to do wyboru jest opcja solucji. W konsekwencji nie uzyskamy dodatkowych punktów za jej rozwiązanie. Na szczególną uwagę zasługują pojedynki z bossami. Poza tytułowymi "Władcami Ciemności" na naszej drodze staną także Tytani. Walki z tymi kolosalnymi stworzeniami to nic innego jak Shadow of the Colossus podane tutaj w bardzo umiejętny sposób (w pamięć zapadła mi potyczka z ostatnim z nich). Pozostali bossowie również dają radę i czasem potrafią napsuć sporo krwi. Jak przy tym wszystkim sprawuje się oprawa audiowizualna? Praktycznie żadnego zwolnienia animacji, wszystko śmiga bardzo płynnie, zaś poruszanie się postaci podczas cut-scenek i mimika twarzy to najwyższa półka. Lokacje wręcz puchną od ogromnej ilości detali, choć zdarzają się sporadyczne błędy to i tak Castlevania broni się wspaniałym wykonaniem. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, że Hiszpanie tak pieczołowicie dopracowywali niemalże każdy zakamarek gry.

 

 

 

Strona dźwiękowa to kolejny ukłon w stronę Mercurysteam i może KojiPro. Muzyka to istny majstersztyk, choć niektóre utwory się powtarzają to mimo wszystko są na tyle dobre, że za każdym razem wpadają w ucho. Jest po prostu epicko i to bardzo. Castlevania: Lords of Shadow to brawurowe połączenie najlepszych cech współczesnych przygodówek w jedną całość z własną otoczką uniwersum. Myślę, że fani i zwolennicy serii odnajdą tu cząstkę starych odsłon, zwłaszcza tych 16-bitowych. Graczy nie zaznajomionych z Castlevanią przyciągnię klimat, wykonanie i zróżnicowany gameplay. To gra warta swojej ceny, bo starcza nie tylko na ponad 20 godzin ale funduje graczom przygodę, której nie da się zapomnieć przez długi czas. Nie jest też doskonała, bo kamera czasem szwankuje i brakuje tutaj choćby jednej broni więcej. Lecz to chyba jedyne wady jakie tutaj dostrzegłem. Ten tytuł jest z całą pewnością jedną z najlepszych przygód jakie mogły się przytrafić nam w tym roku. Gorąco polecam.

 

zalety: ogromne zróżnicowane rozgrywki, obłędne wykonanie i ścieżka dźwiękowa,  wspaniały design,  duże replayability,  bohater,  rozbudowany system walki

wady: czasem kamera, tylko jedna broń bez dodatkowych, sporadyczne błędy

ocena: 9

 

PS. Chcesz napisać recenzję gry? Wyszukaj dany tytuł w Encyklopedii a potem wystarczy, że wybierzesz opcję "Napisz recenzję", wypełnisz szablon i wyślesz materiał do nas. Redakcja oceni twój tekst i jeśli okaże się on co najmniej poprawny, zostanie opublikowany (patrz "Recenzje Czytelników" w 3 kolumnie). Jeśli DODATKOWO gra będzie głośna i nie starsza niż 2-3 tygodnie, tekst upublikujemy w kolumnie newsowej.

Źródło: własne

Komentarze (164)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper