Kinect Adventures – wygibasy na gamescom
Kinect na gamescom cieszy się takim powodzeniem, że trzeba było się nieźle napocić, żeby się dostać na jakieś stanowisko, nawet z prasową przepustką. Ale warto, bo widok ludzi grających w gry z Kinekta jest niepowtarzalny. Chcecie zobaczyć?
Kinect na gamescom cieszy się takim powodzeniem, że trzeba było się nieźle napocić, żeby się dostać na jakieś stanowisko, nawet z prasową przepustką. Ale warto, bo widok ludzi grających w gry z Kinekta jest niepowtarzalny. Chcecie zobaczyć?
Mówcie sobie co chcecie. Kinect może i jest dla casuali oraz dziewczynek (zgrentgen na PE wiele w tej kwestii powinien wyjaśnić), ale widok Soqa i jakiegoś typka gibiących się nieporadnie i robiących jaskółkę, to beka jakich mało. Generalnie najlepsze w grach na Kinecta jest to, jak obserwujesz inne osoby w to grające. Przoduje w tym Kinect Adventures ze zbiorem mini-gierek, w których trzeba np. wspólnie sterować pontonem spływającym po rwącej rzece, lub zbierać tokeny (taki odpowiednik gwiazdek) całym ciałem. Oczywiście jak się pewnie domyślacie, pozy jakie trzeba przybierać, żeby zebrać je wszystkie są absolutnie zwariowane. Jasne, Kinect Adventures to pewnie gierka na jeden raz, zaś Eyetoy już dawno oferował podobne patenty. Ale ten jeden raz, gdy patrzysz na gości walących głupa przed telewizorem (w specjalnie przez Microsoft przygotowanych na pokazy przeszklonych komorach – zwiedzasz je jak w ZOO!), to rzecz bezcenna na tych targach.
Zresztą, co ja będę mówił. Zobaczcie sami (ten z lewej to Soq):