Muzyka Gracza: Ace Combat 5
Kiedy wszyscy jarają się nowym Ace Combat Infinity to my... także się nim podpalamy, ale z innych, może mniej zrozumiałych względów. Chodzi oczywiście o ścieżkę dźwiękową. Japończycy od arcade'owych symulatorów myśliwców słyną z tego, że muzyka z serii stoi na najwyższym poziomie, a OST z Assault Horizon był taką rakietą rozrywającą na strzępy konkurencję, że uznaliśmy go za vgm-soundtrack roku 2011.
Tym razem sięgamy jednak trochę dalej i przywołujemy Ace Combat 5: The Unsung War. W ogóle dziś zrobimy wakacyjne combo i pierwszy raz w krótkiej historii naszego kącika obaj opiszemy po jednym kawałku. Ja chwytam Razgriz, Arek The Unsung War.
Ten zwracający uwagę utwór w szatach pełnej orkiestry to chluba 4-płytowego wydania The Unsung War Original Soundtrack i słowo RAZGRIZ powinno być synonimem tego pięknego, obszernego albumu. Zaczyna się dość skromnie i marszowo, ale w pewnym momencie narracja jest coraz subtelniejsza, aż w końcu staje się po prostu muzycznym odpowiednikiem lotu myśliwcem. To jeden z dwóch utworów, które dla Japończyków wykonała w pełni Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej w Warszawie (debiut naszej orkiestry w grach). Wielka szkoda, że wkładu rodaków nie mogli docenić wszyscy "kanapowi" piloci - RAZGRIZ nigdy trafił do gry, można go znaleźć wyłącznie na płycie.
Już bez naszych krajanów, ale wciąż szałowo. The Unsung War, akompaniament finałowej misji, w przeciwieństwie do poprzedniego utworu nie grzeszy przesadną subtelnością, ale nadrabia to nieposkromioną energią. Pierwsze 30 sekund spokojnych, solowych dęciaków w ogóle nie przygotowuje na burzę, która następuje chwilę później. Męski chór w towarzystwie lekkich smyczków stopniujący napięcie, potem głosy żeńskie, werble orkiestra, wielki finał... a to dopiero druga z siedmiu minut! W okolicach 4 wgniata w fotel niczym lotnicza „beczka” niewprawnego pilota. Trudno w grach o podobne nawałnice emocji. Jak latać to tylko z Keiki Kobayashim i Namco Sound Team.
